VII

115 5 3
                                    

 Pod rozdziałem ważna notatka.

******

Nie mogłam zasnąć, pierwszej nocy. Gdy tylko zamykałam oczy zewsząd słyszałam szepty. Wszystkie zlewały się ze sobą, ale ich sens był ten sam; że nie zasługiwałam, aby ponownie się tu pojawić, powinnam wyjść i nigdy nie wrócić. Mimo iż wiedziałam, że są one jedynie w mojej głowie, nie potrafiłam się ich pozbyć. Gdy otwierałam oczy, ustawały, ale za to wydawało mi się, że ściany się przybliżają.

W końcu nie mogłam wytrzymać i poszłam do biblioteki. Wzięłam ze stolika pierwszą lepszą książkę i ze świecą usiadłam w najdalszym rogu pomieszczenia.

Nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.

Obudziła mnie Niezgódka, gdy odsłaniała okna w pomieszczeniu. Podniosłam się z podłogi dopiero, jak skrzatka wyszła, nie zauważając mnie. Strasznie bolał mnie kark, w końcu czego można się spodziewać po spaniu na ziemi, przez całą noc. Zebrałam książki leżące wokół mnie, które przeglądałam nim zmorzył mnie sen, i ruszyłam do łazienki w mojej sypialni, aby się umyć. Zamiast wziąć prysznic, jak zwykle, napełniłam wodą z pianą wannę i zanurzyłam się w niej. Potrzebowałam zebrać myśli i ułożyć sobie plan na najbliższe dni, lecz również dlatego, że chciałam, jak najdłużej przeciągać spotkanie z Tomem. Gdy skóra na moich palcach była już lekko pomarszczona postanowiłam wyjść i ubrać się. Wychodząc ze swojego pokoju wzięłam jeszcze pierwszą, lepszą książkę, którą zabrałam wcześniej z biblioteki.

  Przechodząc obok zamkniętych drzwi do pokoju gościnnego, przez myśl przeleciało mi, aby zapukać lub, chociaż sprawdzić, czy klucz w zamku jest przekręcony, ale tak szybko, jak ta myśl się pojawiła, tak szybko zniknęła. To nie był jeszcze ten czas, gdy potrafiłam bez zapowiedzi wtargnąć do jego pokoju ze stosem ksiąg, aby podzielić się czymś interesującym, po czym byśmy o tym dyskutowali przez całą noc. Wtedy nawet nie sądziłam, że może do tego dojść. Byliśmy sobie właściwie obcy. Przechodząc przez salon zerknęłam na zegar; była prawie dwunasta. Weszłam do kuchni i usiadłam na krześle, po czym zawołałam Niezgódkę, której nie było w pomieszczeniu.

— Dzień dobry, panienko. — skłoniła się skrzatka — Co sobie panienka życzy na śniadanie?

— Jajecznica, taka jak zawsze, czarna kawa bez cukru i mleka. — odpowiedziałam, przewracając strony książki. Kiedyś już ją czytałam — Odebrałaś moje i Toma stroje od Madame Duval?

— Przedwczoraj, panienko. Suknie panienki są w szafie oddzielone od reszty ubrań. Czy szaty pana Riddla Niezgódka ma włożyć do szafy w pokoju gościnnym?

— Tak. Nie było żadnych listów?

— Wszystkie, które przyszły Niezgódka położyła na panienki biurku — odrzekła, stawiając przede mną talerz ze śniadaniem i parującym kubkiem.

— Niezgódko, jak zjem pójdź po Toma. Mamy parę rzeczy do omówienia — dodałam jeszcze, za nim zabrałam się za jedzenie. Skrzatka zniknęła z cichym pstryknięciem.

***

Chwilę po tym, jak ostatni kęs wzięłam do ust, w drzwiach kuchni pojawił się Riddle. Skinieniem głowy pokazałam mu, aby usiadł koło mnie; zrobił to, lecz bardzo niechętnie.

— Musimy być bardziej wiarygodni na ślubie mojej kuzynki — przeszłam od razu do rzeczy, bez słowa wstępu.

— Po co? Slughorn wierzy, i to wystarczy — odpowiedział lekceważącym tonem. Spodziewałam się, że nie będzie chciał współpracować, ale niestety nie dało się uniknąć tej rozmowy. Jeśli chcieliśmy być wiarygodni musieliśmy się poznać, lepiej.

— Nie znasz mojej ciotki i kuzynki. Będą chciały wiedzieć wszystko. Tylko z tą różnicą, że moja kochana ciotunia zrobi to w bardzo niemiły sposób. A jak moja ciotka nie uwierzy, że jesteśmy w sobie szaleńczo zakochani, to wszystko upadnie — nie przerwał mi, co znaczyło, że mam kontynuować. — "Nasza" historia się nie zmienia, jedynie wypadałoby dodać kilka szczegółów. Slughorn, biblioteka, spacerek i inne romantyczne pierdoły — powiedziałam gorzko. — Jak masz na drugie?

Chwilę po tym, jak ostatni kęs wzięłam do ust, w drzwiach kuchni pojawił się Riddle. Skinieniem głowy pokazałam mu, aby usiadł koło mnie; zrobił to, lecz bardzo niechętnie.

— Musimy być bardziej wiarygodni na ślubie mojej kuzynki — przeszłam od razu do rzeczy, bez słowa wstępu.

— Po co? Slughorn wierzy, i to wystarczy — odpowiedział lekceważącym tonem. Spodziewałam się, że nie będzie chciał współpracować, ale niestety nie dało się uniknąć tej rozmowy. Jeśli chcieliśmy być wiarygodni musieliśmy się poznać, lepiej.

— Nie znasz mojej ciotki i kuzynki. Będą chciały wiedzieć wszystko. Tylko z tą różnicą, że moja kochana ciotunia zrobi to w bardzo niemiły sposób. A jak moja ciotka nie uwierzy, że jesteśmy w sobie szaleńczo zakochani, to wszystko upadnie — nie przerwał mi, co znaczyło, że mam kontynuować. — "Nasza" historia się nie zmienia, jedynie wypadałoby dodać kilka szczegółów. Slughorn, biblioteka, spacerek i inne romantyczne pierdoły — powiedziałam gorzko. — Jak masz na drugie?

— Marvolo

Ładnie.

— Olivia. Po matce. Urodziny?

— 31 grudnia.

— 5 kwietnia.

— Rodzice?

— Nie żyją.

To mamy coś wspólnego poza wzajemną niechęcią do siebie, pomyślałam.

— Moi też.

I tak przez jeszcze parę minut "poznawaliśmy" się. 

***

Znowu do późna nie spałam, ale już nie z powodu koszmarów. Następnego dnia odwiedzałam grób mojej matki. Zawsze o tej samej porze — wieczór świąteczny i zostawałam tam, aż wzeszło słońce.

Zasnęłam dopiero nad ranem, co skutkowało tym, że obudziłam się idealnie na obiad.Tom był zirytowany, że przesypiam cały dzień i "marnuje" go. Na serio, powiedział to. Też w to nie wierzyłam, a byłam tam.


Dopiero, jak szykowałam się do wyjścia, oznajmiłam Tomowi, że wychodzę i wrócę rano. Nie wiedziałam, jak była jego odpowiedź (i czy w ogóle była), bo dałam znać Niezgódce, aby nas teleportowała.


****************

Wcześniej nie robiłam notatek pod rozdziałami, więc hej.

Zaczynając chcę podziękować za każdy komentarz (kocham je) i każdą gwiazdkę. Na serio bardzo mnie motywują 

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na następny rozdział i przepraszam za taki krótki rozdział. W zamierzeniu miał w nim być więcej rzeczy, ale nie chciałam ich dzielić na pół, więc będą one w następnym rozdziale.

Dzięki temu też mam już jakoś połowę ósmego rozdziału.

Ten rozdział się trochę nie trzyma kupy. Pisałam go w dość dużych dostępach czasowych i to dlatego.

Prawdopodobnie następny rozdział będzie w napisany w połowie z trzeciej osoby i chyba też do końca zostanę przy trzeciej osobie.

Promies of the Soul |Tom Riddle|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz