☽1☾

58 6 0
                                    

     Nadal nie potrafiłam sobie uświadomić, co miało miejsce wczorajszego wieczora. Te oczy, ta skóra, te martwe ciało nadal pozostawały w głowie, odciskając piętno na mojej psychice. Jednak bardziej mnie interesowała inna rzecz.

     Zastanawiałam się, dlaczego mnie nie zabił, a skupił swoją uwagę na czerwonookiej postaci. Tak naprawdę miał mnie na wyciągnięcie ręki. Jedno zamachnięcie i byłoby po mnie. Kolejne pytania krążyły po moim umyśle, a ja nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Kim byli? Co tam robili? Jakie mieli zamiary? 

     Drugim moim zmartwieniem było to, że od zakończenia wykładów, nie widziałam Erena. Po wczorajszym incydencie naprawdę zaczęłam martwić się o jego stan, ponieważ nawet rano nie miałam z nim kontaktu.

— Coś się stało? — powoli uniosłam swoją głowę w górę, napotykając zmartwione, szare oczy dziewczyny. 

— Nic mi nie jest — mruknęłam, spoglądając na kubek, który znajdował się w mojej dłoni. Aktualnie była to najodpowiedniejsza rzecz, aby zatrzymać na niej mój wzrok.

— Jesteś pewna? — dopytała Mikasa, zasiadając zaraz obok mnie na kanapie. — Wyglądasz strasznie blado — skwitowała mój wygląd, przykładając dłoń do mojego czoła. — Jadłaś dziś coś w ogóle?

— Nie jestem głodna — odparłam, lekko odwracając swój wzrok na szafkę pod telewizorem, aby tylko nie spojrzeć w jej oczy.

     Zdawałam sobie sprawę, że jeżeli bym to zrobiła, dziewczyna wiedziałaby wszystko. Nie chciałam jej zamartwiać. Aktualnie miałyśmy inny problem, jakim jest Eren i jego zniknięcie. Chociaż, że była już siódma rano, po brunecie nadal nie było śladu.

— Może zostaniesz dziś w domu? — zadała kolejne pytanie w stylu mamuśki domu. Było mi miło, że martwi się o mnie, jednak coś mi w tym wszystkim nie grało.

    Ackermann nie wyglądała na przejętą tym, że jej chłopaka nie było w mieszkaniu. Przecież sam mówił, że ostatnio zdarzało się w okolicy wiele wypadków. Sam również mógł w jakimś uczestniczyć, a my aktualnie nie mamy o tym zielonego pojęcia.

    Jednak w jej oczach nie widziałam zmartwienia jego osobą, jakby doskonale wiedziała, co Jaeger porabia. Nie powiem, intrygowało mnie to, jak i odrobinę drażniło. Jeszcze bardziej czułam się piątym kołem u wozu.

— Nie widzę takiej potrzeby — odpowiedziałam, upijając łyk swojego napoju, który zdołał już wystygnąć. Czarnowłosa jedynie westchnęła, powstając ze swojego miejsca, by skierować się w stronę kuchni. — Mikasa?

— Tak? — odwróciła się w moją stronę, oczekując na pytanie, które ma zamiar opuścić moje usta.

— Wiesz, co się dzieje z Erenem? — odezwałam się, by po chwili nastała pomiędzy naszą dwójką cisza. Wtedy po raz pierwszy spojrzałam na dziewczynę, oczekując odpowiedzi.

    Ona również spoglądała w moje oczy, w kolorze jasnej trawy, jakby zastanawiała się nad sensem moich słów. Nie wydawała się zła, zmartwiona czy smutna. Powaga całkowicie zawitała na jej twarzy.

— Poszedł wczoraj do Armina i Jeana. Miał zostać na noc, więc wszystko z nim w porządku — lekki uśmiech ukazał się na jej twarzy. — Pójdę przygotować śniadanie.

    Mikasa od razu wznowiła swoją wędrówkę do jedzeniowego królestwa, pozostawiając mnie samą, ze swoimi myślami. Nadal nie byłam pewna, co do jej odpowiedzi. Po co miałby przecież iść to chłopaków? Chyba po wczorajszym wydarzeniu za bardzo panikuje.

chimamire no sora || levi ackermannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz