Nigdy nie czułam takiej presji, jak w tym momencie. Powoli moje zielone spojrzenie przeniosło się na blondyna obok, który również rozglądał się dookoła. W tym momencie nikt nie ufał nikomu. Byliśmy jedynie wrogami, chcąc rzucić się na drugiego, jak tygrys.
Erwin jeszcze raz spojrzał na swoje tajne techniki, zastanawiając się, która byłaby najlepsza. Atmosfera strachu i ciężkości powoli zżerała nas od środka, oczekując z niecierpliwieniem na ruch błękitnookiego.
Przygryzłam wargę, lekko mrużąc swoje oczy. Niespodziewanie jedno z boskich broni rzuciło kartę na kupkę.
— KURWA ZNOWU?!
Wrzask Hange rozniósł się po pomieszczeniu wraz z odsuwaniem krzeseł oraz moimi i Mike'a westchnięciami. Wszystkie wydawane przez nas odgłosy posiadały w sobie nutkę rozpaczy i goryczy.
— To już trzecia runda, a tak nas kosisz — mruknął blondyn, rzucając swoje karty na stół.
— Dwudziesta — cała nasza czwórka odwróciła się w stronę Levi'a.
Czarnowłosy siedział na kanapie, tępo wpatrując się w podłogę. Nogę założył na nogę, wygodnie rozsiadając się na sofie, tym samym popijając czarną herbatę. Nasza piątka spędzała czas w salonie, bez zakonników. Z czego co zrozumiałam, mieli wybrać się na spotkanie do Kościoła Słońca, by omówić statystyki i inne tego typu rzeczy.
— Naprawdę to liczyłeś? — spytał Erwin z szokiem wymalowanym na twarzy. Kobaltowe tęczówki jedynie przeniosły się na niego z irytacją.
— Ta, jeżeli Hange za każdym razem się wydziera — żachnął, biorąc kolejnego łyka ciepłego naparu.
— Tak uwielbiasz mój głos, że musisz się w niego słuchiwać? — brunetka poruszyła znacząco brwiami, spoglądając w stronę Ackermanna.
— Nie, po prostu, gdy słyszę twój głos, wiem, że muszę spierdalać — mruknął, a z ust Hange wyrwał się głośny śmiech.
Im dłużej spędzałam czasu z boskimi brońmi, jak i samym bogiem, powoli zaczynałam rozumieć ich relację. Również przestawałam mylić Erwina z Mikem, co było dla mnie dużym osiągnięciem. Sama nie wiem dlaczego, ale jak widziałam niebieskookiego, na sam język nasuwało mi się imię drugiego i na odwrót.
W sumie tak patrząc na tę czwórkę, zdawałam sobie sprawę, że musieli wspólnie dużo przejść. Mogłam sobie w tym wszystkim wyobrazić czerwoną, mocną nić, która wszystkich ich wspólnie spajała ze sobą. Również przez to uświadamiałam sobie znaczącą różnicę w reakcjach Levi'a ze mną, a z brońmi. Oczywiście, nie ma się co dziwić.
Nagle drzwi od sypialni Mikasy i Erena otworzyły się, ukazując całą szóstkę zakonników. Mieli na sobie duże, czarne sutanny, a na nie nałożone krótkie, białe narzuty z granatowymi wzorami. Na ich biodrach znajdowały się białe pasy, podtrzymujące biały materiał, również z granatowymi wzorami.
Mogłabym rzec, że wyglądają dość dziwnie i nietypowo. Sądząc po minie Kirschteina i Jaegera, nie przepadali za tymi strojami, lecz zapewne był to wymóg, aby uczestniczyć w spotkaniach. Skoro byli liderami grup, musieli to po prostu wycierpieć.
— Wrócimy późno, więc nie czekajcie na nas — brunet wygłosił, a pozostała piątka założyła białe maski, które ukazywały tylko jedno oko. — Postarajcie się nie rozwalić domu — dodał, również zakładając swoją maskę.
— Powodzenia! — zawołałam za nimi. Wszyscy zakonnicy po raz ostatni odwrócili się w moją stronę, pokazując kciuk w górę.
Chociaż, że wolałabym, aby pozostali w domu, mieli swoje obowiązki. Po tym, jak się dowiedziałam prawdy, zauważyłam, że było im o wiele łatwiej funkcjonować. Nie musieli się po kryjomu wymykać z domu, by wracać następnego dnia z wymówką, że byli u kogoś na noc.

CZYTASZ
chimamire no sora || levi ackermann
Fanfiction☽nιe wѕzyѕcy вogowιe ѕą doвrzy☾ ☽Książka może zawierać!☾ *sceny przemocy *wulgarny język Niektóre postacie zawarte w tej książce pochodzą z mangi "Shingeki no Kyojin", autorstwa Hajime Isayama'y. Charaktery niektórych postaci zostały zmienione na po...