☽4☾

33 4 0
                                    

     Moje ciało po wczorajszym sprzątaniu wołało o pomstę do nieba. Czułam, jak każdy mięsień, a nawet komórka dają o sobie znać, prosząc o pozostanie w domu. Tak naprawdę, nigdy nie szorowałam z taką dokładnością lusterka, jak wczoraj. Dopiero wtedy ujrzałam, że przestrzeń za dużą szafą, nigdy nie wyjrzała na światło świetlne. Do wczoraj.

      Oczywiście sam Ackermann nie próżnował, dorzucając nam dodatkowej roboty. Kątem oka mogłam dostrzec, jak Eren i Jean zastanawiają się, w jak najbardziej bolesny sposób go wyegzorcyzmować. Z odsieczą przychodziła Mikasa z Conniem, uspokajając pozostałą dwójkę.

     Jednak w tej całej sytuacji był jeden plus. Sasha nie sprzątała kuchni, co oznacza, że jeszcze mamy co jeść. Oczywiście, Braus nie byłaby sobą, gdyby chociaż raz nie próbowałaby się zakraść, jednak bóg pedantów nad pedantami, nie pozwolił na to.

— Właśnie! — nagle ożywiłam się, wracając uwagę Levi'a. — Jesteś bogiem, ale czego?

     Aktualnie nasza dwójka zmierzała na uczelnie. Niestety, dzisiaj miałam wykłady, a nie chciałam ominąć kolejnego dnia. Jeszcze będę musiała zagadać do kogoś, czy nie zechciałby się podzielić swoimi wiadomościami. Nie chciałam zostawać w tyle.

     Tak naprawdę towarzystwo Ackermanna było nieoczekiwane. Myślałam, że zajmie się wypędzaniem klątw czy innymi sprawami. Jak widać, myliłam się. W tym momencie zmierzał obok mnie. 

— Nie ma to znaczenia — machnął lekceważąco dłonią, by po chwili ponownie schować ją do kieszeni swojej skórzanej kurtki.

— Skoro tak, nadal nie odpowiedziałeś na moje wczorajsze pytanie — zauważyłam, a Levi spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. — Pytałam się, odnośnie twojej katany.

— Jeżeli chcesz ze mną rozmawiać, weź telefon — westchnął. — Ludzie się dziwnie patrzą.

     Natychmiast rozejrzałam się dookoła, widząc, że jakaś starsza pani patrzy na mnie, jak na nowy okaz natury. Dzieciaki w wieku podstawówki przeszły obok nas, spoglądając na mnie dziwnie oraz mrucząc coś pod nosem. Posłusznie wykonałam polecenie chłopaka, przykładając urządzenie do lewego ucha.

— Odpowiesz mi? — dopytałam, a spomiędzy wąskich warg mojego towarzysza, wyrwało się przeciągłe westchnięcie.

— To prawda, że Hange, Erwin i Mike są broniami, jednak to nie oznacza, że muszę z nich korzystać — sprostował, na co lekko zmrużyłam oczy, ponieważ nadal nie odpowiedział na moje pytanie. — Shinki działają na zasadzie, że jeżeli wymówię ich jedno imię, zamienią się w broń, jak i na odwrót. Z takimi broniami, jak moja katana, działa to na podobnej zasadzie. Tylko, że zamiast dusz w formie ludzi, przeistaczamy serca.

— Zgaduję, że nie całe. Mogę jedynie wywnioskować, że tak samo, jak człowieka, boga da się zabić za pomocą obrażenia w serce — wyznałam swoje przemyślenia, a czarnowłosy skinął głową.

— Jednak jeżeli ktoś złamie naszą broń, możemy ją zregenerować. Zależy to od jego stanu, jak i energii — dodał, na co przytaknęłam. — Ale serce zawsze jest słabym punktem. Nie ważne, czy to człowiek, bóg czy klątwa.

— Nawet u takich? — wskazałam na malutką klątwę, która stała w jednym miejscu.

    Wyglądała, jak mały, zielonkawy płomyk z jednym okiem. Miała czerwoną tęczówkę oraz dziwny, lekko przerażający uśmiech. Była naprawdę niewielkich rozmiarów. Mogłam porównać ją do wielkości chomika.

     Jednak po oznaczeniu Levi'a, mam możliwość dojrzenia klątw, jak i bogów. Trochę mnie to przeraża ze względu na ich niecodzienny wygląd, ale z drugiej strony fascynuje. Dlatego podczas naszej drogi, cały czas rozglądałam się, dostrzegając przeróżne klątwy. Na ulicach były mniejsze, które nie miały możliwości zagrażać mieszkańcom.

chimamire no sora || levi ackermannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz