5.

448 22 22
                                    

         Harry obudził się pierwszy. Przez jego pas była przełożona ręka starszego piosenkarza. Chłopak powoli wywinął się z uścisku i poniósł z ziemi swoje bokserki, które od razu założył czując chłód na swoim nagim ciele. Podnieść się było mu ciężko, ze względu na przeszywający ból w dolnych partiach ciała. Spojrzał na śpiącego Louisa. Delikatnie odsunął kosmyk z jego twarzy za ucho, na co ten sennie zamruczał i poruszył ręką ku górze. Harry nie chcąc go zbudzić po cichu wszedł do łazienki. Zatrzymał się przy lustrze na całą długość ściany i zaczął dokładnie liczyć ilość malinek na swoim ciele. Dwie na szyi, jedna na żuchwie oraz dwie na podbrzuszu. Przeczesał ręką włosy odgarniając je do tyłu. Wziął na palca trochę pasty starając się umyć zęby. Oczy miał lekko podkrążone, usta opuchnięte, a z policzków nie schodziły mu rumieńce.

W tym czasie szatyn otworzył zaspane oczy i poczuł jak uderzył go ból głowy. Spojrzał na swoją prawą stronę, nikogo nie wyczuł. Zasmuciło go to niemiłosiernie. Czyżby Styles od tak sobie poszedł rano po tym wszystkim co się wczoraj między nimi stało? Louis ubrał swoje bokserki i zasiadł na brzegu łóżka. Nagle drzwi od łazienki otworzyły się, a do głównego pomieszczenia wszedł młodszy chłopak

-Dzień dobry – uśmiechnął się i podszedł do Louisa

-Dzień dobry – odpowiedział szatyn przyciągając młodszego sobie na kolana.

Harry wydał lekki syk ze względu na ból, jaki odczuwał po nocy z ukochanym

-Przepraszam słońce –niebieskooki położył mu ręce na plecy i wpatrywał się w oczy wyższego

-To nic takiego Lou – brunet założył ręce na kark starszego.

Harry położył głowę na ramieniu chłopaka i dopiero teraz spojrzał na jego czerwone, podrapane plecy. Był z jednej strony dumny ze swojej pracy, Louis nie narzeka na nie, więc jest dobrze. Do bruneta zadzwonił telefon. Odebrał połączenie w dalszym ciągu siedząc okrakiem na udach piosenkarza. Musiał się kontrolować, aby podczas rozmowy nie wydać żadnego zbędnego dźwięku, gdyż szatyn dobrał się do jego szyi i zostawiał mokrą ścieżkę po całym obojczyku, szyi oraz żuchwie. Harry rozłączył się i spojrzał na szatyna, na którego twarzy gościł wielki uśmiech

-Nigdy więcej tak nie rób jak rozmawiam przez telefon – zaśmiał się

-Nie mogłem się powstrzymać – Louis zaczął błądzić dłońmi po torsie młodszego obrysowując kształty tatuaży

-Musimy być na planie za pół godziny – zwrócił uwagę Harry

-Yhym – szatyn jak zahipnotyzowany obserwował podnoszącą się i opadającą klatkę piersiową zielonookiego

-Lou, co teraz będzie?

-Co masz na myśli słońce? – szatyn spojrzał się w oczy wyższego piosenkarza

-Naszą relację, ja nie chcę, aby to się skończyło tak jak w tedy, chce być przy tobie spędzać razem czas, chodzić za ręce, zamieszkać i jeździć na trasy koncertowe....

-Osobiście ci pogratulować po zdobyciu nagrody, wrzucać wspólne zdjęcia na Instagrama, budzić się przy tobie i zasypiać, opiekować w czasie choroby, doradzać podczas pisania tekstów piosenek...

-Dokładnie – zaśmiał się Harry i zatopił palce w karmelowych włosach Louisa

-Chcę tego najbardziej na świecie od kiedy cię zobaczyłem

-Lou, już nie jesteśmy dziećmi

-Wiem, dlatego chcę z tobą być już zawsze, ale wiesz, że musimy poruszyć ten temat z naszymi menagerami?

Another Chance | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz