Winda zjechała na dół z głośnym hukiem. Po otwarciu drzwi wybiegła z nich Doktor Wiktoria. Zajmowała się schorzeniami fizycznymi, sesjami psychologicznymi oraz badaniami wszelkiej maści. Pogodna Pani Psycholog starająca się naprawić swoich pacjentów. Była miła, zawsze starała się wszystkich zrozumieć i traktowała skazańców jak ludzi – co bardzo nie podobało się Agentce Milenie.
Wiktoria szła korytarzem, między celami. Uśmiechnęła się pogodnie do Dracona. Z powszechnie nie znanych przyczyn on najczęściej miał badania psychologiczne. Weszła do celi Buckiego, znajdującej się na końcu korytarza. Uklękła przy Lokim, który akurat odzyskiwał przytomność.
- Jak się czujesz? – Zapytała wycierając krew z jego czoła.
- Bywało lepiej – odrzekł ledwo otwierając usta.
Podała mu kilka leków przeciw bólowych i doprowadziła do porządku dziennego. Wychodząc ze skrzydła więziennego, zabrała Malfoya na sesje. Gdy tylko drzwi windy się zamknęły, zaczęli rozmawiać.
- Jak się Pani ma, Pani dokt... - Nie zdążył jednak dokończyć gdyż kobieta złączyła ich usta w namiętnym pocałunku. Robili to już nie raz, ale nigdy Wiks nie była taka zachłanna. Jeździła ustami po jego szyi od góry na dół. Draco nie pozostawał jej dłużny.
- Zły dzień? – zapytał gdy w końcu się od siebie oderwali.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Robiłam badania psychologiczne Lokiemu, ten gość ma więcej zaburzeń niż wy wszyscy razem wzięci.
Gdy winda zatrzymała się na 9 piętrze, udali się do gabinetu Wiktorii dokończyć „badania".
Tymczasem w skrzydle więziennym trwało przesłuchiwanie Laufeysona.
(Tommy) – A więc, co cię do nas sprowadza?
– Gdy dowiedziałem się, że mój ojciec okłamywał mnie przez całe życie. Sprzymierzyłem się z rodem Króla Laufeya i najechaliśmy ziemie. Chyba zginęło kilka tysięcy ludzi. Nie wiem, nie liczyłem. – zaśmiał się pod nosem.
Bucky w tym czasie analizował każdy centymetr ciała Lokiego. Jego dziwny strój oraz bardzo przystojną twarz. Wydawał mu się taki nie ludzki.
(Buck) – Nie jesteś człowiekiem prawda? – Loki poniósł głowę i zaczął się mu przyglądać z ciekawością.
- Nie. Jestem bogiem.
– Skoro tak, to jakim cudem cię schwytali.
– Wydał mnie mój własny brat, Thor. – Wypowiadając to imię, posmutniał.
– Wiem jak to jest – spojrzał na Lokiego ze zrozumieniem. Ten odwdzięczył się tym samym.
Rozmowę przerwało wejście Magdy. Była naukowcem. Prowadziła bardzo brutalne badania na osadzonych. Poświęcała się nauce, robiła okropne rzeczy w imię większego dobra. Wierzyła w sprawę, dlatego była nie wzruszona na błagania więźniów o zaprzestanie eksperymentów. Nie cechowała jej jednak nienawiść, nie miała nic do tych ludzi. Miała tylko prace do wykonania.
Krocząc między celami, wyciągnęła skórzany brulion i zaczęła przewracać w nim kartki. Przejechała palcem po liście nazwisk.
- Number Five. Twoja kolej. – powiedziała stanowczo.
- Nie prawda. Teraz powinien iść Damon.
(Damon) – pierdol się, myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
(Five) – Zluzuj trochę, to tylko krótkie tortury. – uśmiechnął się po czym wskazał Damonowi drzwi.
Magda jeszcze raz przejechała palcem po liście nazwisk. Faktycznie była to kolej Damona. Wyciągnęła go z celi i poprowadziła w stronę widny. Gdy tylko drzwi windy się zamknęły...