Damon z Tommym zrobili krok do tyłu. Nie znali zamiarów przybyszów, ale spodziewali się najgorszego.
(Steve) – Spokojnie, przyszliśmy wam pomóc. – podniósł ręce w geście kapitulacji.
(Tommy) – Jaką mamy pewność, że mówicie prawdę?
(Steve) – Nie macie, ale w każdej chwili coś może nas zabić, a jednak tu jesteśmy. – Tommy patrzył na niego tak, jakby usilnie nad czymś myślał.
(Tommy) – Jeśli kłamiecie osobiście was zamorduję. – odrzekł w końcu.
Wracali do domu leśną ścieżką. Tommy cały czas wypytywał Steva, w jaki sposób mają zamiar się stąd wydostać. Wikoria nuciła Innuendo – Queen. Damon uważnie przyglądał się Magdzie. Ta kobieta go fascynowała. Była zimna a jednocześnie taka ciepła. Stanowiła wyzwanie.
(Damon) – Przyszłaś tu specjalnie dla mnie, kotku?
(Magda) – Nie nazywaj mnie tak.
(Damon) – No weź. Wszyscy wiemy, że mnie pragniesz. – powiedział, uśmiechając się figlarnie.
(Magda) – Zamknij się, albo cię tu zostawię.
(Damon) – Nie bądź taka. – mówiąc to przeszedł koło Magdy, ocierając się o jej bark. Dziewczynę przeszedł dreszcz, na co kącik jego ust uniósł się zwycięsko.
Gdy dotarli na polanę, zastali Five'a sprzeczającego się z Lokim i wyraźnie zamyślonego Buckiego, siedzącego w sporej odległości od nich. Gdy byli już na tyle blisko, by mogli usłyszeć ich kroki, trzej jednocześnie zerwali się z miejsc. Stali w ciszy kilka sekund, nie mogąc uwierzyć w to co widzą. Pierwszy ciszę przerwał Bucky.
(Bucky) – Co ten kutas tu robi? – zapytał, patrząc na kapitana.
(Tommy) – Uspokój się, Buck. Przyszli nam pomóc.
Bucky zaczął śmiać się sarkastycznie. To było za dużo. Zdecydowanie. Nie był w stanie opisać emocji, które w tym momencie przeżywał.
Właśnie stali prze nim ludzie, którzy więzili go w celi. Którzy torturowali go i traktowali jak zwierzę. Którzy zniszczyli mu życie. Nie był taki jak Tommy. Nie patrzył w przyszłość. Żył zemstą. Widok jego byłego przyjaciela, stojącego przed nim bezkarnie, doprowadzał go do szału.
(Bucky) – Steve Rogers, zdrajca, kłamca i naiwny głupiec. – mówił zdawkowym tonem.
(Bucky) – Ma czelność, po tym wszystkim przychodzić do mnie i proponować pomoc. To poniżej mojej godności. – krzyczał, a jego głos robił się coraz bardziej zimny.
(Steve) – Buck, porozmawiajmy. – w jego głosie słychać było resztki ślepej nadziei.
(Bucky) – Ależ właśnie rozmawiamy. – uśmiechnął się, po czym sięgnął do kieszeni.
Wyjął z niej nóż myśliwski i podrzucił nim kilka razy. Wziął zamach i z całej siły rzucił ostrze, które wbiło się głęboko w ramię Steva. Wszystko działo się tak szybko, że nikt nie zdążył zareagować. Bucky nawet bez swoich mocy, był tu najlepiej wyszkolony.
Magda rozpaczliwie próbowała zatamować krwawienie. Atmosfera była napięta. Tylko Barnes zdawał się dobrze bawić .
Pomimo panującego zamieszania, Wiktoria zauważyła brak jednej osoby.
(Wiktoria) – Gdzie jest Draco? – Na te słowa, Tommy spojrzał pytająco na Five'a, który przełknął ślinę.
(Five) – Zgubiłem go
(Tommy) – Co kurwa zrobiłeś?
Loki zaczął się śmiać. Pierwszy raz usłyszał jak Shelby przeklina i pierwszy raz widział tak przestraszonego Five'a. Nie dziwił mu się. Wściekłość połączona z brytyjskim akcentem Tommiego nawet jego przyprawiała o dreszcze, a w końcu był bogiem.
(Five) – To nie moja wina! Sam uciekł. – bronił się.
(Tommy) – Chuj mnie to obchodzi, musimy go znaleźć. Sam nie przeżyje w lesie.
(Milena) – O to, nie musicie się martwić.
Wszyscy momentalnie odwrócili się w stronę głosu. Steve miał z tym mały problem, gdyż nie czuł połowy swojego ciała.
W części polany, jeszcze oświetlonej przez zachodzące słońce, stała Milena. Trzymała pistolet przy skroni bladego Dracona.
Wyglądała inaczej niż ostatnio. Jej oczy były jakby bardziej spragnione krwi a kosmyki włosów niedbale opadały jej na spocone czoło.
Za nią, Stefan opierał się o drzewo z uśmiechem ukazującym jego zakrwawione kły. Koło niego stała jeszcze jedna postać.