Rozdział V

19 0 0
                                    

Był ranek, wszyscy wyruszyli już na wyprawy. Na dworze było dość chłodno ale słonecznie. Na ganku siedział Bucky i dopalał papierosa. Myślał nad swoim życiem. Jak z normalnej dzielnicy na Brooklynie mógł trafić tutaj. Tutaj. Ale gdzie oni właściwie są. Nie znajdują się już w więzieniu. To miejsce bardziej nazwałby więzieniem w więzieniu. Cały czas obserwowani, skazani na śmierć. Nienawidził Steva całym sercem ale z drugiej strony było mu go żal. Taki zmanipulowany, zagubiony, cały czas wmawiają mu, że postępuje dobrze. Ci ludzie są większymi potworami niż oni. Magda, Milena, Stefan a nawet Wiktoria. Wszyscy myślą, że to co robią jest słuszne. Że słuszna jest służba rządowi, który zabił więcej osób niż oni wszyscy razem wzięci. Zaciągnął się dymem. Z zamyślenia wyrwały go czyjeś kroki. Obrócił się i ujrzał Lokiego opierającego się o framugę drzwi. Czarnowłosy przyglądał mu się z zainteresowaniem.

(Loki) – O czym myślisz?

(Buck) – Myślę, że powinieneś leżeć w łóżku.

(Loki) – Już się dobrze czuję.

(Buck) – Skoro tak mówisz – odrzekł obojętnie.

Loki przez chwilę zastanawiał się nad odejściem po czym westchnął. Usiadł koło Buckiego i zabrał mu papierosa. Zaciągnął się i spojrzał w niebo.

(Loki) – Wiesz, że nie jest prawdziwe? – rzekł z utęsknieniem w głosie.

Buck spojrzał na niego. Po chwili wstał i powolnym krokiem wszedł z powrotem do domu. Loki został na dworze. Leżał wpatrzony w chmury. Wiatr rozwiewał jego długie włosy. Oczy lśniły w słońcu. Było tak cicho. Tak spokojnie.

Wrócił do domu. Gdy tylko zamknął drzwi Barnes przyparł go do ściany i pocałował. Przez chwile patrzyli na siebie pytająco, po czym Loki wbił się w jego usta. Ten pogłębił pocałunek. Przygryzł dolną wargę owijając mu dłonie wokół szyi.

Przejechał językiem po jego ustach. Były miękkie i smakowały bosko. Szybkim ruchem zdjął z niego bluzę i rzucił ją na podłogę. Wbił paznokcie w jego plecy i zaczął zachłannie całować jego tors. Zrzucił z niego ubrania. Przejechał palcami po boku ciała Lokiego, dochodząc do jego twarzy, zagarnął z niej włosy zaczepiając palcem o jego usta.

Westchnął ciężko odchylając swoją głowę do tyłu. Złapał go za biodra i wbił się w niego z całej siły. Poczuł całą jego długość w sobie, a także ból jednak po chwili zmieniło się to w przyjemność. Odchylił szyje dając mu przy tym większy dostęp, zostawiał na niej mokre pocałunki w międzyczasie ruszając energicznie biodrami. Jęczał wplatając dłonie w jego włosy, nigdy nie miał okazji ich dotknąć, były strasznie miękkie, przejechał po nich dłonią przeczesując je. Czuł, że dochodzi, wygiął plecy w łuk ciężko dysząc.

Leżeli koło siebie oddychając głośno. Nie odzywali się. Nie dlatego, że nie mieli nic do powiedzenia. Dlatego, że nie chcieli rozmawiać.

Za to Steve Rogers chciał w tamtej chwili porozmawiać z kimkolwiek. Chciał się do kogoś przytulić i powiedzieć, że miłość jego życia właśnie napluła mu w twarz. Przespała się z innym, wiedząc że są obserwowani. Wiedząc, że Steve na nich patrzy. Chciał po prostu płakać, bez słuchania komentarzy o tym, że go wydał, wtrącił do więzienia własnego przyjaciela, że sam do tego doprowadził. Chociaż może faktycznie popełnił błąd czy naprawdę jego serce musiało rozpaść się na kawałki by zrozumiał jakim głupcem był?

Super mroczny tytułWhere stories live. Discover now