[...] ruszyliście szybko w stronę muru, bo nie widzieliście już głowy kolosalnego, która zawsze wystawała zza ścian.
Dostając się na tereny ogrodzone murami na pierwszy rzut oka zobaczyliście zebranych kilku żołnierzy na jednym z dachów i około trzech w jednej uliczce. Po dokładniejszym ocenieniu sytuacji widzieliście Reinera i Bertholdta praktycznie już w rękach Paradis. Nie mogłaś dalej na to patrzeć, szczególnie, że groziła wam utrata kolejnych dwóch inteligentnych tytanów.
Nakazałaś Pieck i Zeke biec po Reinera, po czym ty szybkim krokiem poszłaś po odbicie młodszego wojownika.Obserwując towarzyszy z ukrycia, wiedziałaś, że właśnie odbili Reinera, teraz twoja kolej, teraz ty uratujesz Bertholdta. Szybkim tempem wyskoczyłaś zza ścianki, by następnie rozpocząć odpychanie wrogich ciosów. W trakcie blokowania uderzenia jakiegoś szatyna, twoje ramiona przytrzymała kobieta w okularach. Przytrzymując cię tak, uniemożliwiła dalszą walkę i odbicie znajomego, nagle jednak usłyszałaś ciche kroki transportowego, który wraz z blondynem na grzbiecie zabrali cię wraz z nimi spowrotem za mur, by jak najszybciej wrócić.
[Godzina później]
Łzy same cisnęły Ci się do oczu, nawet pocieszenia Pieck, czy Zeke nie miały szansy zmierzyć się z przytłaczającymi cię wyrzutami sumienia. Obwiniałaś się, że to przez twoje źle ułożone plany straciliście tytana kolosalnego jak i przyjaciela, który był Bogu ducha winien, ale prawdę mówiąc, nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw jakim było pokonanie tytana.
Nie potrafiłaś spojrzeć przez to w oczy przyjaciołom, dowództwu, a co dopiero Zeke, którego sama błagałaś, żeby wplątał cię w obieg misji. Teraz tylko miałaś nadzieję, że to ty poniesiesz konsekwencje, a nie blondyn. Siedząc tak na zimnej podłodze już dłuższy czas zaczęłaś przyjmować chłód i sama zaczęłaś marznąć. Nie ruszało cię to jednak i dalej patrzyłaś w podłogę z załzawionymi oczami. Każdy hałas aktualnie cię drażnił, więc postanowiłaś zwinąć się i zakryć uszy rękami, co dało ci znikome uczucie spokoju. Upuszczając tak powoli emocje łzami, poczułaś ciepło na swoich barkach, a następnie zdezorientowana zauważyłaś, że ktoś cię podnosi. Szybko jednak zrozumiałaś, że był to Zeke. Kiedy postawił cię na ziemi, chciałaś po porostu odejść ponieważ sumienie nie dawało ci spokoju, jednakże chłopak uniemożliwił ci to pierw łapiąc cię w talii. Spojrzałaś na niego oczami przepełnionymi skruchą i słoną cieczą, chwilowo poczułaś ukojenie, lecz pośpiesznie odwróciłaś wzrok, by na dobre się nie złamać. Yeager przysunął cię do swojego ciała, by następnie objąć cię tak czule jak tylko może. Widząc jak chłopak dokłada starań, by zapewnić ci bliskość, jeszcze bardziej się rozpłakałaś, właśnie tego się obawiałaś, zawsze przy blondynie wychodziłaś na "tą co ciągle ryczy", ale jemu to najwidoczniej nie przeszkadzało, widziałaś, że chłopak czerpie z tego przyjemność, bo może być przy tobie w takich momentach. Powolnie podniosłaś rękę, by lekko uderzyć Zeke w klatkę piersiową, lecz twoje ramię od razu powędrowało w górę, by owinąć się wokół jego karku. Ten uśmiechnął się i złożył subtelnego całusa na twoim czole, także uśmiechnęłaś się na ten gest i mocniej go przytuliłaś.
Po powrocie na Mare, ospałym krokiem poszłaś na poszukiwania Pieck. W tle słyszałaś najróżniejsze hałasy. Od kroków, po podekscytowane krzyki dzieciaków, miałaś dość, ale ty sama nie dałabyś rady okiełznać całego harmideru. Kiedy w końcu zauważyłaś brunetkę podbiegłaś do niej.
- Pieck, przepraszam cię za całą tą szopkę ze mną. - powiedziałaś z wyczuwalnym zawstydzeniem w głosie.
- Przecież nic się nie stało Y/n, ważne, że już dobrze się czujesz prawda? - Miło się uśmiechneła, zauważyłaś jednak, że śmierć Bertholdt'a także wpłynęła na jej samopoczucie.
- Racja, już jest lepiej, dziękuję ci za troskę. - Także miło się uśmiechnęłaś i przytuliłaś dziewczynę.
- Ktoś cię chyba szuka. - Zaśmiała się widząc zmieszanego blondyna szukającego ciebie.
- Faktycznie, to ja już będę lecieć. Jeszcze raz dzięki. - Uśmiechnęłaś się, po czym pobiegłaś w stronę chłopaka, by rzucić mu się na plecy. Wywołałaś tym u niego szczery śmiech, przez co momentalnie zrobiło ci się ciepło na sercu. Ten jednak złapał cię i złączył wasze usta w pocałunku, by następnie chwycić cię za rękę i ruszyć w stronę domu.Po wejściu do domu Zeke przywitali was jego dziadkowie. Zasiedliście wspólnie przy stole i zaczęliście opowiadać wszystkie wydarzenia, ty jednakże mimo straty kolegi, wczułaś się w opowieść i przy opowiadaniu jej rozpoczęłaś gestykulacje rękoma. Po czasie dodawałaś także efekty dźwiękowe, Zeke lekko się zaśmiał, a ty spojrzałaś na niego złowieszczo, by następnie przysunąć się do niego i lekko uderzyć go w ramię. Także zaśmiałaś się i kontynuowałaś opowieść. Tym razem już wieść o śmierci Hoovera sprawnie przeszła ci przez gardło, mimo tego, że nadal gdzieś w środku bolało cię to co się wydarzyło. Kiedy zakończyłaś opowiadanie, Zeke objął cię ramieniem, a sama zauważyłaś smutek na twarzy dziadków blondyna.
- Coś się stało? - Spytałaś zmartwiona, bo może powiedziałaś coś nie tak.
- Uh, Y/n jakby ci to powiedzieć. - Opuściłaś objęcia chłopaka, by przysunąć się do stołu, babcia Zeke złapała cię za ręce. Wiedziałaś, że coś poważnego było na rzeczy.
- Proszę mówić. - Uśmiechnęłaś się, by dodać otuchy kobiecie.
- Twoja babcia... - Chwilowo serce ci się zatrzymało, ale garstka nadziei trzymała cię przy lepszej wersji typu, że niedługo przyjedzie czy coś. - Ona nie żyje... Kazała ci to przekazać. - Kompletnie sparaliżowana patrzyłaś się w ścianę za kobietą. Nie zauważyłaś nawet wręczanego ci pudełka. Zeke wziął kartonik i złapał cię za ramię, by przytulić cię, jednakże pierwszy raz odtrąciłaś tą bliskość, by szybkim krokiem pobiec do drzwi wejściowych i ruszyć w stronę umiłowanego brzegu rzeki. Usiadłaś na trawie owijając się bluzą i zakrywając usta dłonią, by twój donośny szloch nie roznosił się po całym Getcie. Zauważając brak chłopaka, wiedziałaś, że zrozumiał twoją chęć bycia teraz samej.Po kilku godzinach, całkowicie wyziębiona szłaś w stronę domu. Podchodząc do drewnianych drzwi, oparłaś o nie głowę, by następnie pójść w stronę domu Zeke. Nie chciałaś teraz widzieć, czegokolwiek przypominającego ci o staruszce. Sama posiadałaś klucze do mieszkanie Yeager'ów, więc stwierdziłaś, że nie ma lepszego wyjścia. Cicho otworzyłaś drzwi i podczas, gdy wszyscy spali, ruszyłaś w stronę sypialni blondyna. Sprawnie pozbawiając się butów, bluzy i spodni, zostałaś w samej koszulce. Nie chcąc robić zbędnego hałasu, stwierdziłaś, że nie będziesz szukać swojej piżamy i tak wciśniesz się w łóżko chłopaka.
Niestety nie obyło się bez względnego przebudzenia Zeke, gdy zobaczył ciebie leżąca obok niego, złapał cię w talii, by następnie przysunąć w jego stronę i objąć jak najdokładniej może. Poczułaś ciepłe dreszcze na własnej, wychłodzonej skórze. Sam chłopak spał tej nocy bez koszulki, co sprawiało, że jeszcze bardziej emanował ciepłem. Wtuliłaś się w jego nagi tors i sama cudem zasnęłaś.
CZYTASZ
You're the only friend I need [Zeke x Reader]
FanficOpowiadanie typu Character x Reader. [Pierwotny opis - szmata jakaś]