❛Bezimienne żabki Draco – żartowała Pansy.❜
Draco nigdy nie myślał, że znajdzie się w takiej sytuacji. Mając siedemnaście lat, uciekał przed swoimi dawnymi kolegami – Vincentem i Gregorym. Od początku wiedział, że w liceum będzie ciężko, ale nie spodziewał się, że siedemnastolatkowie mogą być tacy niedorośli. Niemal codziennie dokuczali mu, zabierając śniadanie lub bijąc go, jak prawie wszyscy dręczyciele. Nauczyciele czasem reagowali, ale nie mieli jak pilnować ich na dworze, czy też w opuszczonych korytarzach szkoły Hogwart.
Na jego szczęście, znaleźli się blisko biblioteki, w której nie można było biegać i krzyczeć, dlatego od razu skorzystał z okazji ucieczki. Wszedł do pomieszczenia zdyszany, machając swoim oprawcom na pożegnanie z szerokim uśmiechem na twarzy. Zamknął drzwi i westchnął. Skierował się do lady bibliotekarek.
— Dzień dobry, mógłbym poprosić o szklankę wody i o polecenie jakiejś fantastycznej książki z elementami czarnej magii, na przykład o wampirach i strzygach? — zapytał jak najmilej mógł, aby kobiety potraktowały go chociaż kropelką wody.
— Dzień dobry, jasnowłosy książę — szepnęła wyższa brunetka. — wyglądasz prawie tak samo jak moja siostra — zaśmiała się i wskazała na nastolatkę obok. Draco kojarzył ją, kiedy przychodził tutaj w drugiej klasie, by pouczyć się z Pansy, a ona siedziała przy ladzie bibliotecznej i rozmawiała ze swoją starszą siostrą.
— Taak, tylko że ja rozjaśniam włosy, a jej są chyba naturalne. — Starał się nie zabrzmieć wrednie. Nie potrzebował rozmowy o wyglądzie, on tylko chciał wody.
Na szczęście miła, niska szatynka podała mu wodę, którą wypił na miejscu duszkiem. Jej plakietka na jej swetrze miała napis "Hermione", dlatego Malfoy domyślił się, że to jej imię.
— Zaprowadzę cię do działu mrocznej fantastyki i wybierzesz sobie co chcesz, dobrze? — oznajmiła młoda bibliotekarka, wyszła zza lady i poprowadziła go do wyznaczonego miejsca. Kiedy tam doszli, ona od razu uciekła, jakby zawstydzona jego towarzystwem, co Draco uznał za dziwne, ale pomyślał, że niektóre dziewczyny takie są. Nie zamyślając się nad tym, zabrał się do wybierania idealnej książki, dzięki której będzie mógł się wczuć w magiczne stworzenia, które zwykle wyganiano z wiosek w średniowieczu, bo były inne niż ludzie.
Hermiona zaś szybko przydreptała do swoich młodszych przyjaciół, którzy siedzieli zwykle na drugim końcu księgarni przy okrągłym stoliku. Jej niezdrowym nawykiem było obgadywanie nowo poznanych ludzi, ale nie z charakteru, tylko z wyglądu. Zwykle mówiła, że są uroczy, mili, ładni, choć zdarzało się, że nie hamowała się w ostrych słowach, kiedy ktoś ją zdenerwował. Tym razem jednak chciała obgadać tego zdyszanego platynowłosego chłopaka z Ronem i Harrym. Kiedy przyszła, obydwoje popatrzyli na nią jak na wariatkę, ponieważ miała dziwny uśmiech i zaszklone oczy.
— Harry, chyba znalazłam księcia o białych włosach dla ciebie — wzruszyła się. Była pewna, że mu się spodoba.
— Hermiona, ile razy mam ci powtarzać? Wiem, że chcesz zachować się jak dobra mama, ale ze znalezieniem chłopaka czy dziewczyny nie potrzebuję pomocy — westchnął zawiedziony okularnik, bo miał nadzieję na sensację, typu kolejna część filmu "Dark Shadows".
— Jeju, przepraszam, że próbuję być dobrą przyjaciółką — posmutniała. — Właśnie, Ron, co u ciebie? — zapytała, jakby dopiero co go zauważyła.
— Całą noc czytałem książki, które mi poleciłaś, bo nie mogłem zasnąć. — Uśmiechnął się ironicznie. W nocy rzeczywiście czytał, ale nie książki, tylko konwersację z Theodorem Nottem, bo aktualnie mu się podobał. Weasley, choć wyglądał na odważnego, to tak naprawdę w sprawach miłosnych był gorszy niż Hermiona w chemii, z której miała jedyną tróję na świadectwach. Nie potrafił powiedzieć swoich uczuć na głos, zwykle, kiedy działo się coś złego, to mimo że Harry siedział tuż obok niego, to i tak do niego pisał na komunikatorze internetowym. Z początku przyjaciel był zdziwiony jego zachowaniem, ale po prawie trzech latach przyjaźni przyzwyczaił się do tego.
Hermiona nie odzywała się już ani słowem, widząc, że chłopcy są dzisiaj nie w humorze. Tak jak szybko przyszła, tak szybko odeszła z miejsca, w którym atmosfera była gęstsza niż śmietana.
W tym samym czasie, Draco zakręciło się w nosie, po czym kichnął. Pomyślał, że musiał się przeziębić, uciekając przed Vincentem i Gregorym przez całe podwórko bez kurtki, a na dworze nie było tak ciepło, jak się wydawało. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, wybrał pierwszą część książki "Akademia Wampirów", bo tak jak przeczytał z opisu, była tam zawarta walka ze strzygami. Podszedł do lady i uśmiechnął się krzywo do wyższej bibliotekarki, a ta wypożyczyła mu opowieść.
Przerwa niedługo miała się kończyć, dlatego szybko wyszedł z wypożyczalni i skierował się pod klasę chemiczną. Na ławce obok drzwi wejściowych siedziała Pansy, która czekała na niego ze zniecierpliwieniem.
— Gdzie uciekłeś tym razem?
— Byłem w bibliotece. Czemu ciebie tam nie było? Zwykle tam chodzisz na prawie każdej przerwie. — Przeczesał włosy palcami i usiadł obok niej.
— Wiesz, dzisiaj wyjątkowo byliśmy na dworze przez jedną czwartą przerwy, a potem zacząłeś przed nimi uciekać, a mnie nie chciało się iść aż tak daleko, to przyszłam pod klasę i tutaj czytałam. Stało ci się coś, że byłeś w bibliotece? — zachichotała. — Masz przecież tyle książek w domu!
Na to pytanie Draco nie zdążył już odpowiedzieć, bo zadzwonił dzwonek na lekcję, dlatego musieli zebrać się w rządku przed klasą i poczekać na nauczyciela.
— Reguły w tej szkole są żałosne. Po co mamy stać przed klasą jak przedszkolaki, skoro potem i tak większość będzie się przepychać przez drzwi jak małpy? — powiedział bardziej do siebie Malfoy, a Pansy tylko przewróciła oczami. Wiedziała, że uwielbiał tę szkołę, po prostu czasem musiał na coś ponarzekać.
Lekcja chemii przebiegła im szybko i jak po maśle, co było zadziwiające dla każdego z uczniów z klasy 3 "S". Profesor Snape, miły wychowawca i wiecznie wściekły nauczyciel chemii musiał mieć dobry dzień, bo wyjątkowo przeprowadził z nimi luźną lekcję, na której może nie mogli się wyluzować, ale przynajmniej omówili z nauczycielem lżejszy temat. Do tego, zakończył szybciej lekcję i wypuścił ich do domów.
Dzięki temu Draco i Pansy wrócili prędzej do domu. Parkinson, zamiast pójść do swojego miejsca zamieszkania, od razu skierowała się w stronę swojego przyjaciela. Jej mama późno wracała do domu po pracy, a ona nie chciała być sama.
— Dzień dobry, ciociu! — przywitała się przy wejściu dziewczyna, a zaraz po niej syn gospodyni.
— Cześć dzieci. Chcecie coś do jedzenia? — zapytała jak każda zmartwiona mama.
— Zjemy jak tata przyjedzie, jedliśmy lunch w szkole. — odezwał się Draco i poszli do jego pokoju.
Wchodząc do pokoju, pierwsze co zrobił, to zajrzał do akwarium, w którym chowały się jego dwie żaby. Miał je od dwóch lat, czyli od momentu zakończenia terapii u psycholog. Poleciła ona rodzicom Malfoy kupić jakieś zwierzę domowe, ale z racji tego, że Lucjusz był uczulony na sierść, to młody chłopak wymarzył sobie właśnie te urocze płazy. Poprosił o dwie, żeby żadna z nich nie czuła się samotnie.
Nigdy nie zapomniałby dnia zakończenia pierwszej klasy liceum, w którym rodzice odebrali go samochodem i kazali usiąść z tyłu. Kiedy usłyszał jakieś szelesty z dziwnego pudełka zakrytego szmatką, od razu wiedział, że to jego wymarzone zwierzęta. Otarł łzę szczęścia i podziękował rodzicom, którzy totalnie zapomnieli, że nie zostawili klatki w domu, tylko w aucie.
Od tamtej pory trzymał je w swoim pokoju i czasem z Pansy obserwowali je przez szkło, a czasem wyciągali je na dłonie i głaskali. Zwierzęta nie miały imion, dlatego nastolatkowie wymyślali im nowe z dnia na dzień, nie mogąc zdecydować się na żadne z wymienionych.
🤠
CZYTASZ
◜gentle-minded◞ drarry
Fanfiction╭₊ Iଓ ʚ 𝙶𝙴𝙽𝚃𝙻𝙴-𝙼𝙸𝙽𝙳𝙴𝙳 ɞ ❛back away from me, don't you think that i am disgusting?❜ zawieszone! !tw: w opowieści występują elementy homofobiczne! Draco Malfoy przez całe życie był nienagannie zachowującym się dzieckiem, otwartym na nowe...