Wnętrze domu było niesamowite.
-No chodź...- Powiedział Justin dość głośno, żeby mnie wyrwać z transu.
-Sam tu mieszkasz?- Spytałam, bo trochę dziwne, że jedna osoba mieszka w tak dużym domu.
-No tak.- Ale nie siedzę często w domu... Praca mi na to nie pozwala...
- Rozumiem.- przytaknęłam.
- Chcesz herbatę?- Spytał chłopak.
- Jak mogę prosić.- powiedziała, na co szatyn uniósł brwi i się na mnie popatrzył.
- No co?- uniosłam ramiona, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Nic, nic.- Odwrócił się i nastawił czajnik.
- Więc, wytłumaczysz mi tą całą, dziwną sytuację?- Zapytałam i wzięłam od niego swój kubek herbaty.
- Jasne... Powiedziałem, że cię znam bo to prawda chodziłem z tobą do 3 gimnazjum.- Powiedział spokojnie.
- Ale jak to? Ja cię nie pamiętam. Może mnie z kimś innym pomyliłeś.- Powiedziałam z nie dowierzaniem.
- Nie pamiętasz bo zostałem wymazany z twojej pamięci.
- Ale jak to, co ty do cholery mówisz?- W tej chwili nie wiedziałam co się działo.
- pod koniec 3 gimnazjum miałaś wypadek, samochód potrącił cię na pasach. To stąd ta mała blizna na ramieniu. Przez prawie całe wakacje leżałaś w śpiączce. Potem nic nie pamiętałaś. Ja postanowiłem się wycofać z twojego życia i trochę twoi rodzice kazali mi odejść bo byli wściekli.
No trochę się im nie dziwię... To była moja wina ten wypadek. To ja cię niepotrzebnie wziąłem na imprezę. Wtedy ty się upiłaś i kazałem ci wracać do domu, ale nie pomyślałem, że może ci się coś stać.To ja byłem twoim przyjacielem, ale po tym wszystkim nie mogłem sobie tego wybaczyć i odeszłem. Myślałem, że tak będzie lepiej.- Jego twarz momentalnie posmutniała.
- Ale to nie była twoja wina. To ja się opiłam.- Próbowałam go pocieszyć.
-Nie. To była moja wina to ja cię zabrałem na tę pieprzoną imprezę i to ja ci kazałem wracać.- Powiedział patrząc gdzieś w dal.
-Proszę, nie obwiniaj się. Jest ok.- Poprosiłam chłopaka z błagalnym wzrokiem.
-To ja cię proszę, nie mów rodzicom twoim o tym, że znasz prawdę. Oni będą wściekli na mnie.
-Okey. -Zgodziłam się.
Popatrzyłam na duży metalowy zegar w kuchni. Była 23:45.
- Możesz mnie zawieźć pod domu?- Spytałam.
-Jasne. Tylko stanę trochę dalej, żeby rodzice twoi nas razem nie widzieli.
Tak jak powiedział. Stanął trochę dalej od domu.
-Dziękuję i pa.- Posłałam mu przyjazny uśmiech i wyszłam z auta.
- Nie ma za co i ja też dziękuję.- Powiedział zanim zamknęłam drzwi od auta.
***********
Krótki, ale mam nadzieję, że zaciekawił Was do przeczytania kolejnych rozdziałów.