#1

56 7 1
                                    

~Przysięgam uroczyście, że knuje coś niedobrego.~


Spałam spokojnie razem z moim bratem Harrym, choć nie miało to trwać długo. Ciotka Petunia już dawno wstała i rozległ się wrzaskliwy głos.

-Wstawajcie! Dosyć tego spania!

Szybko się obudziłam i zeskoczyłam z łóżka, zobaczyłam jak mój brat nadal smacznie śpi, więc postanowiłam mu zrobić lany poniedziałek w Lipcu, nikomu nie zaszkodzi trochę adrenaliny z rana.

Wzięłam butelkę pełną wody, odkręciłam zakrętkę i polałam wodę na twarz Harry'ego. Szybko uciekłam w mały kącik i czekałam na reakcje.

- Co to jest – powiedział Harry, dotykając się po głowie.

Myślałam, ze zaraz wybuchnę z śmiechu, ale w ostatniej chwili zakryłam swoje usta dłonią. Delikatnie wstałam i podeszłam do Harry'ego.

-Pora wstawać, braciszku!

Jego oczy natychmiast się szeroko otworzyły, zanim się obejrzałam, on już miał swoje dłonie na moich włosach. To oznaczało tylko jedno... wojna!.

Niestety ciotka powróciła do drzwi, pewnie usłyszała nasze krzyki.

- Wstaliście już? – zapytała.

- Prawie – zachichotałam.

- No to wstawajcie, musicie popilnować bekon. I żeby mi się nie spalił, dzisiaj są urodziny Dudziaczka, wszystko ma być na pierwszym miejscu.

Popatrzyłam się na Harry'ego i razem wybuchliśmy śmiechem.

- Co powiedzieliście? – warknęła ciotka przez drzwi

- Nic, nic...


Dzisiaj urodziny tej kluchy, jak mogliśmy zapomnieć – warknęłam, szukając skarpetek. Harry nic nie powiedział, tylko robił to co ja.

Kiedy się wreszcie wyguzdraliśmy, wyszliśmy z pokoju prosto maszerując do kuchni.

Stołu prawie nie było widać, przez prezenty dla Dudleya. Zobaczyłam nawet rower, nie miałam pojęcia czemu on tam stoi, przecież Dudley nie uprawia żadnego sportu – chyba, ze za dyscyplinę sportową uzna się bicie kuzynów. Jego ulubionym workiem treningowym, byliśmy my. Choć jest fajna zabawa kiedy ta świnia przegrywa lub leci się poskarżyć wujkowi.

Siadłam na krześle koło blatu i wzięłam małe jabłuszko, w ten czas Harry przewracał bekon, to nie tak ze nie chce mi się pomóc bratu, ale po prostu to jest za ciężka robota, jak dla mnie. Nagle wuj Vernoon wszedł do kuchni i zaczął na nas krzyczeć.

- Uczeszcie się! – warknął wuj

- A, ty schudnij - wymamrotałam

- Coś powiedziała, Dziewczyno?- podszedł do mnie i wyjął jabłko z mojej dłoni.

- Nic, nic...

Przynajmniej raz w tygodniu wuj Vernoon kazał Harry'emu chodzić do fryzjera, musiał się strzyc o wiele częściej niż reszta chłopców, ale niewiele to pomaga – włosy natychmiast mu odrastały. Na szczęście ja nie miałam tego problemu, po prostu zawsze z rana zapominałam się uczesać. To nie mój problem, ze wuj ma taki problem co do idealnego ubioru. Szybko zeskoczyłam z krzesła i postawiłam talerze, na które Harry później dawał jajka i bekon, na stole co w cale nie było łatwe przez prezenty tego Prosiaka.

- Co to ma być! Tylko trzydzieści siedem prezentów! – oburzył się Dudley, przewróciłam oczami i poszłam po szklankę wody, obserwując napad szału naszego dżentelmena.

- Kupimy ci dzisiaj jeszcze dwa prezenty. Co ty na to misiaczku?

Duldey zastanawiał się w milczeniu, czyli będzie trzydzieści...

- Trzydzieści dziewięć, deklu– wymamrotałam

Wuj Vernoon spojrzał na mnie swoim wzrokiem, a Dudley zaczął krzyczeć że zniszczymy jego urodziny. Kiedy wreszcie się opanował usiadł na podłodze swoim wielkim tyłkiem, a ja siedziałam w milczeniu jedząc bekon. W tym momencie zadzwonił telefon i ciotka Petunia poszła go odebrać. Dudley rozpakowywał swoje prezenty.

- I na co Ci ten rower, klucho – wymamrotałam. – na ozdobę, czy co

Wuj Vernoon spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.

Na szczęście, co nie było zbytnio prawdopodobne Dudley zignorował mój komentarz i zaczął dalej rozpakowywać prezenty, dopóki nie wróciła ciotka Petunia.


- Mam złe wieści, Vernoonie- oznajmiała.- Pani Figg złamała nogę. Nie może ich zabrać – popatrzyła na naszą dwójkę.

Ucieszyłam się, ze nie muszę tam siedzieć, ale szybko wróciłam do rzeczywistości. Dudley dostał ataku paniki, a jego oczy błyskały z przerażenia.

- Możemy ich zostawić u Margie – podsunął wuj Vernoon.

- Nie bądź głupi, Vernoonie, ona ich nienawidzi.

Na mojej twarzy namalował się uśmiech, przez umysł przeszło mi wiele pomysłów, jak zostałam sama z Harrym i graliśmy w jakieś gry na komputerze Dudleya.

- To może, zostawicie nas samych? – powiedziałam z nadzieją w sercu.

- I po powrocie zastać dom w ruinie? – prychnęła ciotka Petunia

- Przecież, nie wysadzimy domu – zapewniłam, ale nikt mnie nie słuchał

Minęło kilka minut, aż uzgodnili ze pojedziemy do zoo.

W skrócie to, Dudley zaczął płakać i wrzeszczeć, ja z Harrym dokończyliśmy jedzenie i odeszliśmy w ciszy. Czekając... 

Siostra PotteraWhere stories live. Discover now