#2

41 8 0
                                    

~ Gdzie skarb wasz, tam i serce wasze! ~



Minęło kilka godzin, kiedy wujek Vernoon ogłosił, ze lada moment przyjedzie przyjaciel Dudleya. Nawet zdążył zrobić nam wykład o tym jak mamy się zachowywać i nie przynieść wstydu rodzinnie.

Dzisiaj była bardzo słoneczna sobota, a my zamiast odpoczywać. Musimy się męczyć Dudleyem i jego przyjacielem. Wsiedliśmy wszyscy do samochodu, ja z Harrym musieliśmy się zmieścić na jednym siedzeniu, ponieważ Ci dwoje zajmowali, aż dwa miejsca.

Podczas jazdy wuj Vernoon użalał się przed ciotką Petunią, nad motocyklami.

-... rozbijają się wszędzie jak maniacy, Ci młodzi chuligani - powiedział kiedy wyprzedził nas jakiś motocykl.

Przy wejściu do zoo wuj Vernoon kupił nam wszystkim lody, to nie tak, ze mi i Harry'emu kupił. Po prostu pewna miła sprzedawczyni zapytała nas, co sobie wybraliśmy. Lizaliśmy lody i obserwowaliśmy wielkiego goryla.

- Patrz jaki ma wieli brzuch, całkiem podobny do Dudleya. – zachichotałam 

Harry lekko się uśmiechną, a ja w głowie analizowałam co z mną jest nie tak.

Zauważyłam, ze Dursleyowie oddalają się od nas, idąc w stronę węzy, chwyciłam Harry'ego za ramię i pociągnęłam go w ich stronę.

Dudley przycisnął nos do szyby, wpatrując się w węza, a ja stałam jak kołek i próbowałam ukryć śmiech.

Przyjaciel Dudleya zastukał swoimi tłustymi rękami w szybę, ale wąż ani drgnął.

- To jest okropnie nudne - oświadczył Dudley i razem odeszli.

Podeszliśmy do szyby, wpatrując się intensywnie w węza. Popatrzyłam się na szybę, chcąc wiedzieć skąd on pochodzi, a tam było napisane" Wychowywany w niewoli". Zrobiłam smutną minę i powiedziałam do węza, aby go pocieszyć.

- To zupełnie jak my, nie znamy swoich rodziców.

Nagle wąż otworzył swoje oczy i powoli podniósł głowę - teraz to jego oczy znalazły się na poziomie moich oczu.

Mrugną do nas.

Wytrzeszczyłam oczy i szybko popatrzyłam na Harry'ego.

- Mam halucynacje, czy to się serio dzieje? - zapytałam lekko zszokowana.

- Jak ty masz, to ja tez mam.

Kiedy wąż z nami prowadził "rozmowę" usłyszałam ogłuszający wrzask za moimi plecami, co sprawiło, ze obaj podskoczyliśmy.

- WĄŻ, WĄŻ SIĘ RUSZYŁ! - wykrzyczał Dudley odpychając mnie i Harry'ego na ziemię.

To co później się wydarzyło, stało się tak szybko, ze nikt nie zauważył jak szybka przed którą stoi Dudley z przyjacielem nagle znika, a oni wpadają do środka.

Dyrektor zoo, lekko zszokowany osobiście zaprosił ciotkę Petunię na filiżankę herbaty, ale najgorsze co się mogło dzisiaj przydarzyć to kiedy, przyjaciel Dudleya, powiedział:

- Harry i Aurela akurat rozmawiali z wężem, prawda Potterowie?

Wujek Vernoon odwiózł przyjaciela kuzyna do domu, a następnie zabrał się za nas. Był tak wściekły ze aż stał się cały purpurowy.

Pociągnął nas za rękawy i wrzucił do komórki pod schodami.



Minęło już kilka dobrych tygodni odkąd zostaliśmy zamknięci w komórce pod schodami. Można to uznać za wieczność, ale spędziłam je z cudowna osobą, która ten czas bardzo dużo skróciła. Zanim się obejrzałam ciotka Petunia pozwoliła nam wyjść. Okazała się, ze już zaczęły się wakacje, a wujek zadzwonił do szkoły, ze niby' jesteśmy chorzy. Bardzo się ucieszyłam, ze nie musimy tego wszystkiego nadrabiać, ale jedynym minusem było to, ze banda Dudleya ciągle przychodziła do domu. Próbowaliśmy z Harrym nie przebywać zbytnio w wariatkowie, zamiast tego przesiadywaliśmy w parku, albo na placu zabaw. Nie mogliśmy się doczekać, aż skończy się lato. To oznaczało tylko jedno... koniec z Dudleyem, my idziemy do gimnazjum, a on do prywatnej szkoły do której chodził wuj Vernon. Współczuje uczniom i nauczycielom, ze będą musieli się z nim użerać przez calutki rok, no chyba, ze go wyleją po miesiącu, a nawet tygodniu... nie wnikam.

- Co robimy, Harry? Nudzi mi się –

- Nie wiem, Aurel – powiedział rysując słonce patykiem.

Kucnęłam koło piasku i dorysowałam mu oczy, wzięłam łyk soku z porzeczki. Niespodziewanie kiedy brałam chciałam się napić potknęłam swoją stopę, o duzy kamyk. Calutki sok wylał się na moją bluzę. Szybko wstałam próbując to jakoś ogarnąć, ale Harry powiedział, abym tego nie robiła, bo będzie tylko gorzej. Jęknęłam.

- J-ja nie wracam tam, Harry – powiedziałam patrząc na moją biedną koszulkę – Ciotka mnie, chyba zabije.

- Oj tam, przestań. Nawet się nie skapnie – poczochrał mnie po włosach – schowaj bluzę, za materac, proste.

Spojrzałam na Harry'ego z fatalnym wyrazem twarzy.

- To się nie uda, Harry. Mam koszulkę na ramiączkach, a oni o tym wiedzą bo widzieli jak brałam bluzę – wymamrotałam- będą się pytać, wiesz jak kochają nas torturować.

Harry popatrzył się na mnie i poszedł po wodę, próbując to zmyć. Niestety nic się nie dało zrobić, więc musieliśmy już wracać. Byliśmy już koło domu, ostatni krok i jesteśmy w więzieniu.

Weszliśmy zdjęliśmy buty, a ja szybko pobiegłam do pokoju schować bluzę i poszłam do kuchni na kolację. Zauważyłam, ze Petunia robi pranie, ale zlekceważyłam to i zjadłam przygotowane suche kanapki z serem.

- Aurel, gdzie masz bluzę? Trzeba ją wyprać – powiedziała Petunia

Zrobiłam niewinną minę i powiedziałam, ze nie wiem. Jakimś cudem zignorowała to i poszła dalej. Minęło kilka minut, a wuj Vernon kazał nam iść się myć i spać.

Następnego dnia, kiedy wszyscy siedzieli w kuchni, przyszły listy. Wujek Vernon, ta klucha wysłała mnie po mnie, bo oczywiście nie będzie się wysilał.

Wzięłam koperty i oczywiście musiałam je przeglądać, bo co? Przecież to nie żadna zbrodnia.

Nagle zauważyłam dwa listy, które były zaadresowane do mnie i Harry'ego.

- Do mnie, list? – stałam tak na korytarzu, oszołomiona co się właśnie wydarzyło.

Siostra PotteraWhere stories live. Discover now