3-wizyta

270 38 24
                                    

Nie wiem ile tak leżałem na tej zimnej ziemi. Jak niby zastrzyki, używanie siły i siedzenie całymi dniami w zamkniętym pomieszczeniu z jednym, małym oknem miałby komukolwiek pomóc? Do tego jeszcze ten kaftan...

To jakiś koszmar. Przecież takimi sposobami mnie nie wyleczą. A może nie chcą wyleczyć? Może to taki pic na wodę i tak naprawdę po prostu mam tu siedzieć jak pies w kagańcu aby nikogo nie skrzywdzić? To też jest jakaś opcja

Nagle usłyszałem otwieranie drzwi jednak bałem sie otworzyć oczy. Nie chciałem znowu widzieć tych okropnych białych postać i rażących ścian

-Komaeda?- usłyszałem znowu ten melodyjny głos. Teraz musiałem otworzyć oczy. Na całe szczęście już wszystko wróciło do normy

Niech ta biel już nie wraca. Nie wiem co zrobię jak znowu ją zobacze

Podniosłem się do siadu i spojrzałem na chłopaka. Był...ładny. Naprawdę ładny. Brązowe włosy, oczy które wręcz promieniały, szczupła sylwetka. Do tego ubrany był w koszule i czarne spodnie. Gdzie on się tak wystroił?

-Miło cie znowu widzieć- nie wyglądał jakby się cieszył. Patrzył na mnie niezrozumiałym dla mnie spojrzeniem. Nie uśmiechał się. Jedynie usiadł na łóżku przodem do mnie

-Ty jesteś Hajime tak?- przekręciłem głowę w bok wlepiając w niego wzrok

-Tak. Hajime Hinata- mruknął obojętnie. Co on taki zimny podobno miał się cieszyć na mój widok. Zaśmiałem się na co on jedynie posłał mi pytający wzrok

-No to opowiedz mi coś o sobie Hinacia- zmarszczył brwi. Oj czyżby nie lubił takiego określenia?

-Ty naprawde nic nie pamiętasz co?- pokręciłem głową a on westchnął. Postanowił zignorować moje pytanie -A pamiętasz wczorajszy dzień?

-Tak pamiętam i podobno to jakiś postęp czy coś- odruchowo szarpnąłem ręką. Już mi wszystko drętwiało od tego kaftanu. Musieli aż tak mocno zacisnąć te pasy? Przecież nie dałbym rady tego rozerwać to po co aż takie zabezpieczenia -EJ Hinacia. Wiesz może jak tutaj trafiłem? Dokładnie- trochę spoważniałem. Puli mam szanse muszę go wypytać o co tylko się da

-Cóż. Po części to...jakby moja wina- że co? -Jednak nie do końca. Byliśmy przyjaciółmi od dziecka. Spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu ale...ty mi powiedziałeś jedną rzecz. Między nami się wtedy naprawdę zepsuło. Mówiłeś że nie dasz rady tak żyć i że to bez sensu. Próbowałeś popełnić samobójstwo i wbiegłeś pod tir jednak jakimś cudem żyjesz- Czyli to nie był wypadek. Próbowałem się zabić co?

Zmarszczyłem brwi. Co takiego mu powiedziałem że chciałem po tym ze sobą skończyć?

-Wtedy zawiozłem cie do szpitala. Lekarze cie cudem uratowali ale zapadłeś w śpiączkę. Przychodziłem do ciebie ale obudziłeś się dopiero po jakiś 10 miesiącach i...- urwał

-I?- podniosłem się z podłogi patrząc na niego uważnie

-I się na mnie rzuciłeś. Zacząłeś coś krzyczeć i próbowałeś mnie udusić. Pewnie gdyby nie to że lekarze przybiegli i wbili ci środek uspokajający to byś mnie udusił. Krzyczałeś że to wszystko moja wina i że powinieneś się domyślić. Szczerze do tej pory nie rozumiem o co co chodziło

Usiadłem obok niego, odwracając głowę w bok. Chłopak nawet na mnie nie spojrzał. Po prostu tak siedzieliśmy obok siebie

-Co ci wtedy powiedziałem?- zapytałem po chwili ciszy

-Jeżeli masz szanse, lepiej abyś o tym nie pamiętał- dowiem się tak czy siak. Wszystkiego się dowiem. Przestańcie wszystko zatajać bo mnie nie powstrzymacie

-Rozumiem. Mam jeszcze jedno pytanie

-Pytaj śmiało. O co chcesz

-Czy wiesz kiedy zacząłem mieć jakieś dziwne..halucynacje?

-Cóż już przed wypadkiem mówiłeś że ciągle masz koszmary w których widzisz jakieś światło. Kilka razy jakby się wyłączałeś i szedłeś w jakieś dziwne miejsca. Musiałem cie ciągnąć za rękę żebyś sobie nic nie zrobił. Kilka razy też wspominałeś że widzisz wszystko w strasznie jasnych barwach

-mhm- przysunąłem się trochę do niego, tak że stykaliśmy się ramionami. On sie nie ruszył -Gdzie mieszkałem?

-Obok mojego domu. Puki cie tu nie zamknęli byliśmy sąsiadami

-A co z moją rodziną?- widocznie posmutniał

-Cóż, twoi rodzice zmarli kilka lat temu. Nie pamiętam dokładnie na co ale ty sie tym za bardzo wtedy nie przejąłeś- czyli z nimi relacji jakiś dobrych nie miałem skoro mnie to nie ruszyło -Po ich śmierci w kółko powtarzałeś że masz tylko mnie i ciągle kazałeś mi sobie obiecywać że cie nigdy nie zostawie. Ile razy bym ci tego nie obiecał, ty ciągle kazałeś mi to powtarzać- czyli mam tylko tego chłopaka. Przynajmniej ktoś. Zauważyłem lekki uśmiech na jego twarzy -Wiem że jutro o wszystkim zapomnisz i znowu będę ci musiał o wszystkim opowiadać ale--

-Nie zapomne- spojrzał na mnie z politowaniem -Naprawdę. Nie zapomne. Jeżeli ty mi tyle razy obiecywałeś wierność, ja obiecuje że nie zapomne- jego spojrzenie zmieniło się na zaskoczone i zmieszane

-Obiecujesz?- spytał poważnie

-Obiecuje. Tylko tyle mogę zrobić ale przysięgam że nie zapomnę- To musiało brzmieć zabawnie. Osoba z amnezją mówi że nie zapomni o kimś. Jednak miałem głęboką nadzieje że go zapamiętam. Męczy się ciągłym tłumaczeniem mi wszystkiego

-Trzymam cie za słowo Komaeda- poklepał mnie po głowie na co lekko zmarszczyłem nos i zadrżałem -Och wybacz zapomniałem- szybko zabrał rękę

-Co? O czym?- w co nie możesz m je dotykać bo sie boisz że cie ugryze?

-O tym że ty źle reagujesz na dotyk. Przedtem strasznie się do mnie kleiłeś a odkąd tu jesteś dostajesz napadu drgawek jak tylko cie dotkne- zamknałem oczy i oparłem głowę o jego ramie. Widocznie się spiął -Nagito..?- miał racje, trząsłem się ale nie chciałem się odsunąć -Wiesz że nie musisz tego robić tak?

-Wiem ale chce. Chce żebyś mnie dotknął przecież cie nie ugryze. Dusić cie też nie mam jak przecież ledwo się mogę ruszać- mruknąłem wciskając głowę w jego ramie. Poczułem jak zaczął mnie głaskać po głowie

Cały drżałem ale nie chciałem by przestawał. To było...miłe, nawet bardzo miłe. W tym pomieszczeniu było tak zimno a on był ciepły

Cholerne kontrasty

-Nagito wszystko dobrze?

-Tak, czemu miałoby być inaczej?

-Bo zacząłeś płakać- podniosłem głowę. Fakt, miał całe mokre ramie. Dopiero teraz poczułem że nam mokre policzki. Kiedy? Jak? Przecież nie czuje smutku -Co się stało?- złapał mnie za ramiona. Poczułem jak ilość łez się jeszcze zwiększyła

-Ja...ja nie wiem. Nie czuje smutku nie wiem czemu mi łzy lecą- westchnąłem. Chłopak zaczął mi wycierać łzy -Ja już nic nie rozumiem

-Zrozumiesz. Jeszcze zrozumiesz wszystko ale nie od razu- o czym on mówi? Zabrzmiało dosyć dziwnie. Jakby było coś o czym powinienem wiedzieć

-Hinata? Mogę cie poprosić o jedno? Wiem że dosyć mi już obiecałeś ale obiecaj mi tylko tą jedną ostatnią rzecz- spojrzał na mnie pytającym wzrokiem -Jeżeli kiedyś stąd wyjde, zabierz mnie jak najdalej od tego miejsca. Najdalej jak tylko się da i zostań ze mną- jego twarz zrobiła się jakaś milsza. Uśmiechał się

-Obiecuje ci to Nagito. Obiecuje że ci stąd zabiore jak tylko cie wypiszą. Zabiore cie gdzieś gdzie jest ciepło i zostanę z tobą dobrze?- spuściłem wzrok i się lekko uśmiechnąłem. Jedyna miła osoba tutaj. On jedyny nie wygląda jak biały demon i nie chce mnie skrzywdzić -Obiecuje- szepnął i przytulił mnie do siebie

Zamknąłem oczy dając sie obiąć

Może jednak jest nadzieja?

-------------

Słowa: 1155

Nie będę kłamał, zacząłem tą książkę po tym jak przeszedłem Alice Madness Returns i to mnie zainspirowało xD

Pustka//Komahina (wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz