Rozdział 1 - Czym jest czajnik?!
Wszyscy byli ubrani oficjalnie. Czuł wielki strach. Język polski ledwo opanował na poziomie komunikatywnym w zaledwie miesiąc. Umiał sie dogadać jednak bał sie odezwać. Myślał po angielsku i jakoś nie wyobrażał sobie przerzucić się nagle na inny język. Stał na ulicy przez wejściem na aulę. Wszedł do budynku i zajmując jedno z krzeseł. Najpierw odbyła sie mowa i wyczytanie nowo przyjętych. Dyrektorka była dość szczupłą nie wysoką kobietą w granatowych okularach na nosie i prostymi włosami lekko stykających się z ramionami. O kolorze ciepłego brązu. Przydzielony został do klasy Ib... Strach ścisną do gdy słyszał skomplikowane nazwiska... Sosnowska, Błękitek, Świątek czy Nowakowska... Dobrze wiedział, że niewiele uczniów płynnie włada językiem angielskim... Martwiło go to i to nawet za bardzo. Gdy usłyszał na jaki kierunek zastał przydzielony odetchnął. Metaloplastyka (Od autorki - To profil, na który sama chodzę, serio jest zajebisty) i kowalstwo artystyczne. Coś co przynajmniej ogarnie. Bo jak usłyszał "snycerstwo" to nie wiedział nawet co to (A~~snycerstwo to praca w drewnie).
Udał się do internatu gdzie tymczasowo się zakwaterował. Pokoje były ale bo pięcio albo siedmioosobowe... On wylądował w pięcioosobowym... Usiadł na swoim łóżku i spojrzał na ulice rozciągającą sie za oknem. Był dwa łózka piętrowe i jedno normalne zajął miejsce u góry na jednym z piętrowych łóżek. Różowo-brzoskwiniowe bloki zdobiły najbliższy horyzont (Ul.Staszica). Jak na jego standardy były niskie. Nie więcej niż 6 pięter Jakąś godzinkę o tym jak przyzwyczaił się do rumoru, huku, dźwięków małego miasta i parku, który znajdował sie niezwykle blisko.
Do pokoju wszedł wysoki chłopak o rudych jak wiewiórka włosach i piegowatej twarzy. Spojrzał na niego brązowo zielonymi oczami.
-Cześć, jestem Ivan.-Przedstawił się na wstępie z wypisaną radością na twarzy.-Będziemy pewnie mieszkać tu razem przez jakiś czas.-Mówił z lekko wyczuwalnym akcentem.
-Cześć. Peter.-Podał mu dłoń. U niego samego jego amerykański akcent był wyraźnie słyszalny.
-Nie jesteś Polakiem.-Stwierdził.-To super bo jak tylko w połowie.-Uśmiechnął się do niego szeroko, był niezwykle rozgadany.
-Przyjechałem ze Stanów.
-Ja ze wschodu, dokładnie z Rosji z Moskwy. Wiesz, że pokój jeszcze dzielimy z pozostałymi trzema?
-Wiem.
-Pewnie jeszcze ich nie znasz. Ale Polaka w tym pokoju nie znajdziesz. W pokoju jest ktoś z twoich stron. A ty jesteś dokładnie z...
-Nowego Jorku z Queens.
-A to Kevin jest z New Jersey! To chyba blisko?! Nie?
-Dość blisko.
-Ściągnę chłopaków! Wiesz jest nas w klasie tylko 5...
-Yyymmm, czyli reszta to same dziewczyny... Nie przeżyjemy tego!
-Damy rade! Czekaj zaraz wracam.-Wypadł z pokoju wołając pozostałych z "naszej" klasy.
Czuł się obco. Rosjanin zwołał resztę i rozsiedli sie po kontach pokoju. Na drugim łóżku usiadł dość wysoki blondyn o błękitnych oczach i niezwykle delikatnej urodzie i niesamowicie bladej cerze. Na trzecim łóżku siedział brunet o ciemnych oczach i rumianej karnacji. Obok Ivan stał niższy od niego o cztery może trzy centymetry chłopak o włosach koloru mlecznej czekolady Goplana i oczach szarych jak rtęć. Wyglądali jak banda popalająca pety pod monopolowym? Można tak powiedzieć.
-No pora się poznać skoro jutro pierwszy dzień!-Ekscytował się.
-Ty zawsze taki radosny?-Zapytał brunet również z silnym akcentem nieznanego dla Petera pochodzenia.
-Coś ci nie pasuje?
-Dajcie spokój.-Mruknął Peter delikatnie zirytowany.
-A ciebie co ugryzło?-Mrukną srebro oki.
-Nic.-Prychnął.
-Ivan temu co?-Zapytał go ten sam.
-On jest dość pesymistyczny.-Odpowiedział.-To Peter.-Wskazał na niego.-Nie zrozumiemy albo sie nie dogadamy.
Siedział z zaplecionymi na piersi rękoma. Zmarszczył delikatnie brwi. Zapachy perfum i wody kolońskiej mieszały sie drażniąc go równie mocno co pyłki lip i innych drzew posadzonych w pobliżu. Przełkną ślinę z trudem. Miał dość. Chciał wrócić do NY i naprawdę naprawić to co zepsuł i stracił. Kupił ostatnio nowy telefon i laptop. Telefon jeden z najnowszych bo Stark sie mu dołożył w ramach prezentu urodzinowego... Tęsknił z colą tą... cóż atmosferą akceptacji i chyba domu. Tak teraz nazwałby już siedzibę Avengers domem.
-Jestem Kevin.-Usiadł obron niego srebrnooki. Miał taki sam akcent...-Nie wyglądasz jak osoba zachwycona przyjazdem tu.
-Bo nie jestem.-Mruknął.
-Czemu?
-Ciotka sie wyzłośliwia w ten sposób.-Westchnął.-Nie ogarniam tego.
-W ile nauczyłeś sie języka?-Zagadną blondyn.-Ja w rok.
-Miesiąc.-Odpowiedział.
-Tak w ogóle jestem Dimitri.-Przedstawił sie z znów obcym akcentem.
-A ty skąd jesteś?-Zagadną Rosjanin.
-Ukraina.-Odpowiedział.-Okolice Lwowa.
-Rosja, Moskwa.-Uśmiechną się do niego.-A ty?-Zagadną do cichego bruneta.
-Niemcy. Volvgang jestem.-Odpowiedział silnie akcentując zgłoski.
-Egzotycznie tu.-Rzucił Kevin.-A ty?-Szturchną Petera.
-Nowy Jork.
-New Jersey.-Uśmiechnął się. Chyba znalazł "przyjaciół".
Nadszedł czas kolacji. Każdy miał zorganizować sobie kolacje we własnym zakresie, a przynajmniej przez pierwszy dzień. Miał wrażenie, że jednak go to przerasta. Były dostępne dwie mikrofalówki które namiętnie okupywane były przez dziewczęta. Jak więc miał zaparzyć sobie herbaty? Zrezygnował już całkiem słysząc przeciągły gwizd buchającego parą urządzenia.
-Coś ty czajnika nie widział?-Zapytała go wysoka brunetka. Ewidentnie starsza.
-Co to jest czajnik?-Zapytał lekko zdezorientowany.
-Z Ameryki jesteś? Tak... To wiele wyjaśnia...-Miał wrażenie że nie dogada się z płcią piękną.
*******************
Oto widok z mojego okna w internacie... ul.Staszica... Zapamiętajcie to bo to istotne
Często będę wrzucać jakieś zdjęcia z mojej okolicy... Mieszkam w szkole więc to trochę smute...
CZYTASZ
Akryl - Marvel(Chwilowo Zawieszone)
FanfictionLena jest szesnastolatką zaczynającą pierwszą klasę w ZSP. Nie spodziewała się jednak że jej życie zmieni się o 180°. Co by się stało jakby Peter wylądował w Polsce W nawet szkole o profesji, o której on nie ma pojęcia? Czy ktoś zawróci mu w głowie...