4

140 7 0
                                    

-Trzy dni? - nie dowierzała Allison.

Kobieta wręczyła kawę Lutherowi i Diegu. Siedziałam razem z czwórką rodzeństwa Hargreeves w ich salonie. Po, chyba, udanej akcji z Hazeleml i Cha-Chą, przyjechaliśmy do rezydencji, gdzie czekała na nas jedna z dwóch sióstr Piątki, Allison. Trzeba było obgadać parę rzeczy związanych z końcem świata, a jako, że byłam bardzo w temacie, nie pozwolono mi wrócić do domu.

Mieliśmy zebranie w salonie. Luther zajął miejsce na stołku przy barze, Diego na jednej z kanap, a ja i Kalus usiedliśmy na ziemi. Musiałam przyznać, że jego, na chwilę obecną, lubiłam najbardziej, z całej tej rodziny wariatów. Spojrzałam na swój kubek kawy.

-Tak Pięć powiedział - odpowiedział blondyn.

-Głupi dziad, coś mówił o apokalipsie, tylko nie powiedział, że to już - mruknął beznamiętnie Klaus, siadając wygodniej.

-Trafniej bym tego nie powiedziała - uśmiechnęłam się, biorąc łyk ciepłego napoju.

-Ufacie mu? - kobieta wciąż nie była przekonana, co do zeznań braci - On jest trochę...

Allison zagwizdała i zakręciła palcem wskazującym przy czole. Parsknęłam. Wiara tej rodziny w jej członków mnie dobijała.

-Nasz własny psychol - uśmiechnął się Klaus, podnosząc kubek w geście toastu.

-Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale... ja mu wierzę - powiedziałam i wskazałam ręką na Klausa. - Pięć jest psychopatą, ale nie wariatem.

-Jest przekonujący - poparł mnie Luther. - Jakby nie chciał powstrzymać apokalipsy, to by ta parka nie ścigała.

-To dla tego go ścigają? - zapytał Diego.

-A ty myślałeś, że co? Zabawki im podpieprzył w piaskownicy? - zapytałam z ironią.

-To Pięć. Każdy chce go wykończyć i każdy ma do tego dobry, unikalny powód. Ale akurat tej opcji nie obstawiałem.

Na znak zgody wygięłam usta i uniosłam brwi. Ciężko było się z tym nie zgodzić.

-A co Pięć widział? - dopytywała jasno włosa.

-Eeee. Wszyscy walczyliśmy z tym, kto za to odpowiada - odpowiedział niepewnie wielkolud.

Skrzywiłam się i przechyliłam głowę.

-Co? - zapytałam po chwili.

Allison również nie sprawiała wrażenia przekonanej.

-Mam plan - niebieskooki podniósł się i spróbował zmienić temat. - Przejrzymy papiery taty...

W słowo weszliśmy mu wszyscy, przez co powstał straszny harmider.

-Sekundę - uciszył nas Klaus. - A co się stało za pierwszym razem?

-Czego nam nie mówisz? - Diego spojrzał na stojącego mężczyznę. - No wykrztuś to z siebie.

Wszyscy wbiliśmy oczy w blondyna, wyczekując odpowiedzi. Wielkolud spuścił wzrok szukając odpowiednich słów.

-Zginęliśmy - powiedział po chwili i upił łyk kawy, jak gdyby nigdy nic.

-Co? - spytała Allison.

-Zginęliśmy - powtórzył całkowicie wyluzowany Luther.

Popatrzyłam niepewnie na twarze innych zebranych. Ponownie się napiłam, udając, że nie słyszałam tej rozmowy. Nagle ze ściany spadł czarny parasol, który od razu się otworzył. Ja podskoczyłam, a Klaus krzyknął. To chyba nie była najlepsza wróżba.

Coffee BeanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz