Prolog

780 53 30
                                    

– Dzień dobry!

Głos Harry'ego wypełnił cichą kawiarnię. O wpół do siódmej rano tylko niewielka część świata nie spała, a jeszcze mniejsza opuściła swoje ciepłe łóżka. W samym środku zimy, powietrze gryzło bardziej niż letnie komary, zostawiające irytujące bąble na jego bladej skórze.

Ciepło kawiarni było uderzające w porównaniu z mrozem na zewnątrz, a Harry poczuł wdzięczność, że nie dotarł tu jako pierwszy. Niall musiał już uruchomić ogrzewanie.

I rzeczywiście, kątem oka dostrzegł swojego irlandzkiego współpracownika, gdy odwieszał płaszcz.

– Dzień dobry, Niall! - wykrzyknął, uśmiechając się od ucha do ucha. - Jak ci mija dzień?

– Wstałem zaledwie pół godziny temu, Haroldzie, będziesz więc musiał wrócić do mnie z tym pytaniem.

Harry powstrzymał grymas, który szybko zastąpiło rozbawieniem.

– Dlaczego zawsze jesteś taki zrzędliwy? - droczył się, starannie wiążąc swój fartuch, gdy wychodził zza lady. Niall osunął się na stołek barowy, wyglądając przy tym, jakby bez problemu mógł z niego spaść.

– Jak możesz mieć z rana tak wiele energii? - jęknął Irlandczyk, ukrywając twarz w ramionach.

– To motywujące. - Harry uśmiechnął się szeroko, utrzymując swój pełen werwy ton nawet wtedy, gdy ziewał szeroko, przykrywając usta dłonią. - By przetrwać poranną zmianę, potrzebne są dwie rzeczy: pozytywne myślenie i kofeina.

Kawiarnia stopniowo zapełniała się klientami, głównie wcześnie wstającymi emerytami, wysoko postawionymi biznesmenami i studentami, którzy albo wstali wcześniej, by zdobyć przewagę w zadaniach szkolnych, albo w ogóle nie położyli się spać. Przyćmione, poranne promienie słoneczne stopniowo się ocieplały, gdy słońce wschodziło nad horyzontem, przebijając się przez okna w sposób, który uniemożliwiał przeczytanie słów na komputerowym ekranie.

Około siódmej trzydzieści, Niall włączył głośniki i przypadkiem odpalił swoją playlistę z punkowymi piosenkami, zamiast zwykłej, kawiarnianej, z delikatnymi, akustycznymi utworami. Zaskarbił sobie kilka rozbawionych spojrzeń i kilka wrogich, gdy Alex Gaskarth wykrzyczał, 'What am I supposed to do, oh, oh? When she's so damn cold, like twenty below! That girl, that girl, she's such a bitch! I tell myself I can handle it!'

Harry musiał schować głowę pod szafkę, by stłumić swój niekontrolowany chichot, za co Niall z wdzięczności uderzył go w tył głowy.

– Kurwa, dlaczego mi nie pomagasz? Nie mogę znaleźć tej cholernej playlisty!

I tak głównie wyglądały ich poranki; klęli, śmiali się i wszędzie rozlewali kawę, starając się przy tym nie pomieszać żadnych zamówień.

Wszystko szło dobrze aż do ósmej trzydzieści.

Szefowa weszła do kawiarni z nieznajomym chłopakiem podążającym za nią w niewielkiej odległości. Harry omal nie zakrztusił się swoją kawą, przyglądając się nowemu od góry do dołu. Był dość wysportowany i bardzo w guście Harry'ego: niski, ale atletyczny, z względnie imponującymi mięśniami, odznaczającymi się na bluzce z długim rękawem i jeansach. Przenosząc wzrok z jego zgrabnych ud na wyraziste kości policzkowe, spojrzenie Harry'ego zatrzymało się na parze oszałamiających, niebieskich oczu.

I nagle musiał się dowiedzieć. Szturchnął Nialla łokciem, by zdobyć jego uwagę, czym zaskarbił sobie figlarne popchnięcie.

– Kto to jest?

– Nie wiem - odpowiedział Niall, wciąż zaspany, nawet po kilku godzinach sekretnego przysypiania. Przetarł oczy, sięgając do różnych maszyn stojących na blacie, by je wyczyścić. - Możesz wytrzeć stoliki? Jestem prawie pewny, że bym się przewrócił, gdybym teraz próbował wstać.

The Way You Touched Me [Short Story] » L.S. (Tłumaczenie) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz