Część Pierwsza

656 54 5
                                    

Im bardziej Louis był nadąsany, tym szerzej Harry się do niego uśmiechał.

Kędzierzawy chłopak był promieniem słońca, a Louis czuł się jak burza z piorunami.

Pracował dopiero drugi dzień, a już miał ochotę odejść. Świat, w którym żył, był szary i zamglony, a oślepiające światło pochodzące od uśmiechu Harry'ego raniło jego oczy. Okrążył ladę i osunął się na stołek, przeczesując włosy palcami, gdy głośno rozmyślał.

- Boże, zaraz oderwę sobie cholerną głowę.

- Co się dzieje, stary? Wredny klient czy coś? - zapytał Niall, ledwie unosząc wzrok znad swojej pracy. Przyrządzanie latte było sztuką i zawsze tak to traktował.

- Nie, nie, nie klient, to... - Jego wzrok spoczął na kędzierzawym chłopaku, a jego żołądek zacisnął się na widok szerokiego uśmiechu na jego twarzy. Zdał sobie nagle sprawę, że Harry miał parę uroczych dołeczków w komplecie ze swoim słonecznym uśmiechem i jęknął, kładąc głowę na blacie.

- Nie klient? - naciskał Irlandczyk.

- Nie. To Harry.

- Harry? Co z nim?

- On po prostu... nie wiem. Czuję się przez niego niespokojnie. Wydaje się taki sztuczny. - Louis wzdrygnął się, gdy tylko te słowa opuściły jego usta -- dobrze wiedział, że nie są nawet blisko prawdy. Cały dzień jego własna niepewność przytłaczała jego umysł, popychając go w stronę wniosku, który głęboko, głęboko w środku wiedział, że nie jest prawdziwy. - Jest dla wszystkich zbyt miły.

Niall wydawał się niewzruszony i postawił kilka kaw na ladzie, zanim zadzwonił dzwonkiem, by zasygnalizować, że są gotowe.

- To po prostu Harry - odparł mglisto, wzruszając ramionami.

- Nie ma opcji, żeby naprawdę myślał te wszystkie miłe rzeczy, które mówi - kontynuował Louis. Nikt nie miał tak czystego serca. To było niemożliwe. - Tylko wszystkich okłamuje, żeby każdy go lubił...

- Jedna czarna i jedna z mlekiem?

Uniósł głowę i nawiązał kontakt wzrokowy ze stojącym naprzeciwko Harrym. Wciąż miał na twarzy słaby uśmiech i odszedł, jakby nic nie usłyszał, Louis wiedział jednak, że było inaczej.

Chryste, musiał zapalić.

Serce Harry'ego zatrzepotały lekko w jego piersi, gdy pospiesznie odchodził od lady. Przykleił na twarz ogromny, sztuczny uśmiech, gdy podchodził do stolika, i drżącymi dłońmi stawiał na nim napoje.

Wytarł ręce o fartuch, bardziej by je ustabilizować, niż oczyścić. Nic nawet Louisowi nie zrobił, a jednak drugi chłopak zdawał się automatycznie go nie cierpieć. Harry był przyzwyczajony, że inni ludzie go oceniali (ci, którzy tylko zerkali na jego włosy do ramion i pomalowane paznokcie, zanim zdecydowali, że coś jest z nim nie w porządku), ale Louis zdawał się... inny. Louis musiał być inny.

A może szukał wymówek dla połączenia, które istniało tylko w jego głowie.

- Louis cię nie lubi - oznajmił otwarcie Niall, gdy Harry wrócił do kuchni z zaciśniętymi ustami? Był bardzo opiekuńczy względem Harry'ego, nawet jeśli wiedział, kiedy ugryźć się w język.

- Tak słyszałem.

- Nie przejmuj się tym, stary. Nieważne, co on myśli.

Harry westchnął.

- Wiem, wiem, ja tylko... - Zerknął w stronę drzwi, przez które kilka minut wcześniej wychodził Louis. - Zaraz wrócę.

- Harry, nie. - Głos Nialla był pełen ostrożności i ostrzeżenia.

The Way You Touched Me [Short Story] » L.S. (Tłumaczenie) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz