-ˋˏ W O B J Ę C I A C H M O R F E U S Z A ˎˊ-
ღ⚣✰∗
Zlany potem Quackity zerwał się na równe nogi, uderzając tym samym o twardą, kamienną ścianę. Zdezorientowany chłopak od razu ze wściekłością złapał się za boleśnie pulsujące miejsce z tyłu głowy i zachwiał się się niepewnie na zdrętwiałych nogach.
Z trudem utrzymywał się w pionie, więc po krótkiej chwili poddał się grawitacji ociężale opadając z powrotem na skotłowane posłanie. Kręciło mu się w głowie, i mimo, że wytężał swój umysł z całych sił, nie był w stanie pozbierać myśli. Bezsilnie próbował przypomnieć sobie w jakich okolicznościach się znajduje i co się z nim stało, jednak nie wiedzieć czemu jego mózg przepełniały obrazy Obamy.
Skołowany i Obolały Alex ze zrezygnowaniem oparł się o kłęby brudnych ubrań i poduszek rzuconych w rogu łóżka, gdy coraz więcej wspomnień zaczęło powolnie wypełniać jego zamglony umysł.
Od ogromu informacji zaczęło mu się kręcić w głowie więc powoli i niepewnie podsunął się z powrotem pod ścianę, opierając się o nią plecami. W tym właśnie momencie zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak jak być powinno. Spanikowany zerwał się na równe nogi o mało się przy tym nie przewracając prosto na zimną kamienną posadzkę. Drżącą ręką złapał się za grzbiet i z jeszcze większym szokiem zdał sobie sprawę, że jego plecy wciąż są w jednym kawałku. Wtedy niespodziewanie go olśniło i do jego mózgu z zawrotną prędkością zaczął napływać ogrom informacji.
Momentalnie przypomniał sobie cały bieg wydarzeń z ostatnich kilku godzin i był zupełnie skołowany, ponieważ dobrze pamiętał bolesny i okrutny moment przełamania jego rdzenia kręgowego i towarzyszący temu głuchy gruchot. Po raz kolejny przejechał drżącą dłonią po plecach, jednak wciąż były one w jednym kawałku.
-Jak to możliwe?! Czemu ja wciąż żyję?! Czyżbym był nieśmiertelny niczym Maryla Rodowicz? - Zastanawiał się wciąż wpółprzytomny Quackity... - Nie, przecież to niemożliwe, jedynie ona jest wybrańcem. - Dodał w myślach po krótkiej chwili i rozejrzał się wokół siebie. Jeszcze bardziej zdziwiony zdał sobie sprawę, że znajduje się znowu w swoim zasmrodzonym pokoju.
Z jego rozmyślań wyrwał go intensywny ból w okolicach wątroby. Gdyby Quackity był alkoholikiem śmiało można by stwierdzić że choruje on na hepatitis alcoholica, co z łaciny tłumaczymy jako alkoholowe zapalenie wątroby, jednak jedyne co obecnie doskwierało Alexowi był niemiłosierny głód.
Quackity jako człowiek rozumny, aka istota ludzka, aka homo sapiens, udał się do kuchni w celu przygotowania wybornego pożywienia, którym będzie mógł wypełnić swój burczący brzuszek.
Chwiejnym krokiem wstąpił do ześmiardłej kuchni pełnej brudnych pudełek po jedzeniu na wynos. Od razu skierował się do lodówki i zamaszyście ją otworzył oblewając się tym samym resztką soku z gumijagód, który z głośnym chluśnieciem pokrył całą jego osobę w klejącej powłoce.
W ciasnym pomieszczeniu dało się słyszeć donośne przekleństwa:
-Piernik jasny, kurcze blade, co za idiota schował do lodówki to dziadostwo!
Jak można się domyślić Alex szybko pożałował swoich bezmyślnych słów, bowiem przypomniał sobie, że sam wykonał tą czynność dnia powszedniego z rana i zrobiło mu się niezmiernie przykro. Załamany usiadł na zimnej posadzce i zaczął płakać rzewnymi łzami. Łzy płynęły z jego oczu kaskadami wody i w połączeniu z sokiem z gumijagód spływały na ziemię tworząc słodko-słoną kałużę, która niespotykanie szybko przybierała na objętości. W mgnieniu oka niewielkie bajorko zamieniło się w ogromny zbiornik wodny, zalewający całą powierzchnię kuchni.
Do czasu gdy dryfująca na powierzchni wody mikrofalówka nie ugodziła Quackitiego w głowę, nawet nie zauważyłby on nagłej zmiany wystroju jego kuchni, bowiem teraz wszystkie meble znalazły dla siebie nowe miejsca.
Zdezorientowany chłopak rozejrzał się wokół siebie, i nagle zauważył coś bardzo osobliwego. Bowiem w jego stronę z zawrotną prędkością pędził Król Mórz Makłowicz wraz ze swoim delfinem, przecinając prostą niczym stół taflę wody wysokimi falami.
Jeszcze zanim Alex zdążył cokolwiek powiedzieć, ten podpłynął do niego i rzekł:
- Zapamiętaj sobie moje słowa na zawsze, schowaj w sercu i przechowuj je tam do końca twoich dni: Porażki inspirują zwycięzców, natomiast pokonują przegranych. Nie poddawaj się! W imieniu mojego wsparcia ofiaruję ci tego oto delfina, którego specjalnie dla ciebie przyrządzę według mojego wyśmienitego i niepowtarzalnego przepisu.
Makłowicz zeskoczył ze zwinnością sarenki z swojego delfina, a następnie podniósł szafkę na wysokość splotu słonecznego i z mocą 69 niutonów pchnął ją w pusty kąt. Tak przygotowane stanowisko było idealnym miejscem do dźgnięcia delfina w jego jędrną pupę.
Zdegustowany Quackity odwrócił wzrok od tej niezmiernie makabrycznej sceny aby uniknąć traum życiowych (których i tak ma już za wiele).
Jednym zamaszystym i zwinnym ruchem dłoni Makłowicz zamienił szkaradnego , śmierdzącego stwora z głębin w pyszne danie. Uwiedziony smakowitą wonią wspaniałej potrawy Quackity, lekko podniósł powiekę.
Zszokowany niesamowitymi umiejętnościami gastronomicznymi legendarnego kucharza z niedowierzaniem wpatrywał się w stojący przed nim posiłek.
Mówi się "przez żołądek do serca", i tak było również w tym przypadku. Głodny Alex łapczywie pożerał pyszną potrawę, a smakowity sos spływał po jego policzkach, gdy wgryzał się w kolejne kęsy rarytasu. Rzecz o której nie miał zielonego pojęcia, był fakt, iż potrawka z delfina była potajemnie zaczarowana przez Króla Mórz Makłowicza. W związku z tym, gdy chłopak skosztował tego osobliwego dania i cząstki delfina momentalnie trafiły do jego żołądka, a następnie wniknęły w naczynia krwionośne i dotarły do serca i wtedy nie było już odwrotu od działania pradawnej magii.
Jak miało się później okazać to wydarzenie miało zmienić życie Quackitiego nie do poznania...
CZYTASZ
Zanim odejdę ; Quackity x Obama
FanfictionGdy życie głównego bohatera, legnie w gruzach pojawia się ktoś kto pomaga mu przetrwać ten trudny czas. Co stanie się po dramatycznych perypetiach, które nastąpią w życiu bohatera? Jak zakończy się znajomość Quackitiego i Obamy? Czy mimo straszli...