-ˋˏ 0 0 5 ˎˊ-

123 16 29
                                    

-ˋˏ M O D L I T W A I U W I E L B I E N I E ˎˊ-

Monotonny dźwięk kropel deszczu stukających cicho o metalowy parapet, przerywał ciszę panującą w pokoju Quackitego. Alex wyczerpany całym dniem, siedział na swoim starym, rozwalonym fotelu gamingowym i bez celu kręcił się w kółko. Zastanawiać może, czym Alex mógłby być taki być zmęczony, przecież przez całymi dniami nic nie robi, tylko bąki zbija.

Otóż dzień dzisiejszy różnił się od innych. Magiczne danie zaserwowane przez Króla Mórz zdziałało cuda. Chłopak wstał bowiem już o 5.30 wraz ze wschodem słońca, by wybrać się na poranny, orzeźwiający jogging po parku, a po powrocie, dla orzeźwienia, wypił 69 litrów zimnej wody z świeżą soczystą cytryną, oraz zjadł 69 kaloryczny, dietetyczny język mamuta, który z niewiadomych powodów, okazał się jedynym posiłkiem jaki znajdował się w lodówce. Tak produktywnie spędzony poranek Alex przypieczętował robiąc swój perfekcyjny skincare kosmetykami florence by mills.

Mimo wszystko, celem tego wszystkiego było jedynie choć chwilowe zapomnienie o Obamie. Quackity wciąż usiłował wcisnąć myśli o nim w najdalsze zakątki swojego umysłu, jednak ten wciąż i wciąż wizualizował jego sylwetkę , stojącego przed nim, wykonywującego taniec godowy. Chłopakowi z jednej strony bardzo podobał się ten widok, lecz z drugiej, karcił się za takie dziwaczne upodobania. Mimo tak obiecującego początku dnia, teraz znów wrócił do punktu wyjścia - Obamy oczywiście.

Gdy niewinne krople deszczu zdążyły zmienić się w strugi wody lejące się z niebios, Alex przestał się kręcić na fotelu, w zamian zaczął walić swoją głową o stół, by w końcu wybić sobie myśli o Obamie z głowy. Jak można się domyśleć pomogło mu to tak jak pomaga rozmowa z rodzicami w trudnej sytuacji.

Czyli nie pomogło mu to wcale. Ale to było chyba oczywiste.

Zirytowany Quackity wstał energicznie z fotela i podszedł do okna, aby ujrzeć, ku swoiemu zdziwieniu, że wielka ulewa powoli ustaje. Zachwycony widokiem maleńkich kropelek deszczu otworzył na oścież obie okiennice, zaciągając się świeżym zapachem deszczu. Odświeżająca woń wypełniła nozdrza chłopaka, tym samym wywołując nagłą falę szczęścia napływającą do jego serca.

Nawet tak krótki moment radości sprawił, że Quackity z nowo wzbudzoną motywacją wybiegł szybko ze swojego pokoju i mimo późnej godziny skierował się w stronę holu. Narzucił na siebie ciepły serdak i był gotowy do wyjścia.

***** ***

Lekki powiew wiatru muskał Quackitiego w twarz gdy ten pewnie szedł w stronę pobliskiego pubu. Do jego uszu już dochodziły dźwięki melodii, a chwilę później ujrzał także różnokolorowe światła, tańczące wraz z rytmem muzyki.

Quackity dziarskim krokiem wstąpił do lokalu i rozejrzał się na wszystkie strony. Zdjął serdaczek udziergany przez jego babunię, powiesił na krzesełku i zamówił 2 soczki caprisun z odrobiną whiskey. Po kilku dolewkach tego intrygującego napitku Alex podniósł się z krzesła i zaczął wywijaście tańczyć.

Wspomnienia zaczęły napływać mu do pustego mózgu, gdy didżej puścił piosenkę perfekt by ed sheeran. Na wspomnienie o agresywnym Edzie, Quackity zbuntował się i pochycał do stanowiska didżeja i głosem pełnym stanowczości przemówił:

-Drogi chłopcze, bądź tak dobry i puść jakąś porządną muzykę a nie jakieś dźwiękobrzdęki czy nie wiadomo co. Bardzo cię proszę, uszy moje hałasu tego znieść nie mogą, się zaraz schowają pod podłogą, więc nie stój jak ten słup soli i niech me zmysły jakaś muzyka zadowoli.

Quackity odwrócił się na pięcie, zarzucił swoja bujną grzywą i pomaszerował na parkiet.

Gdy doszedł do swojego celu zaklaskał rękami na znak aby wszyscy zgromadzeni ucichli. Gdy na sali zapanował spokój i cisza, wszystkie reflektory skierowały się na Alexa stojącego na środku pubu. Każde ślepia były teraz wpatrzone w niesamowitego Quackitiego.

Wtem z głośników zaczęły wydobywać się pierwsze nuty piosenki WAP. Alex nawet dłużej nie zwlekał tylko od razu zaczął wywijać dupą jak pani od religii na szkolnej dyskotece.

Skakał i rzucał się jak pojebany orangutan. Oszołomieni Ludzie z podziwem i iskrami w oczach wpatrywali się w tego niesamowitego tancerza. Po skończonym tańcu ukłonił się od stup do głów i jeszcze raz spojrzał się na swoją widownię, przesyłająć buziaka każdemu z osobna.

Jednak jeden osobnik umknął oczom Alexa. Był to mężczyzna, który przez cały występ wpatrywał się w niego z zachwytem z dalekiego kąta. Nieraz nawet mu stanął, ale to można pominąć.

Po skończonym pozdrawianiu fanów, tajemnicza istota aka Obama potrzedł do Quackitiego i zaczął całować mu stopy.-

To. było. nieziemskie.

Nieco zdezorientowany Quackity nie wiedząc kim jest tajemniczy wielbiciel i co zrobić poklepał go lekko w łepek. Gdy wreszcie Obama podniósł się z klęczków ( ͡° ͜ʖ ͡°) Alex w końcu zdołał dostrzec piękny rysy tego urodziwego młodzieńca.

Jego serce zaczęło bić z prędkością 69 kilowatodecybeli na 69 milisekundkwadratowych.

-D-D-daddy c-co t-ty tu r-robisz?- Zająkał się

Zanim odejdę ;  Quackity x ObamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz