Przebudzenie wroga.

41 2 0
                                    

Poczułam powiew świerzego powietrza na twarzy. Teoretycznie nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że nie czułam dookoła wody. Chociaż, mnie to nie dziwiło. Otworzyłam oczy i rozejrzałam w okół.
Znajdowałam się na grzbiecie jakiejś góry, przedemną zauważyłam szczyt którego jedno ze zboczy stanowiła pionowa ściana. Otaczały mnie praktycznie same skały i niewielkie, brązowe krzaki. Wiatr zawiał mocniej i poczułam jego chłód.
-Brrr, ta okolica nigdy nie była przyjemna.- mruknęłam wzdragając się- Nawet przed Sauronem.
Ponownie rozejrzałam się do okoła i zobaczyłam wspinającego się Gandalfa.
-Mithrandirze!!!- krzyknęłam machając do niego ręką.
-Meredith.- uśmiechnął się lekko czarodziej.- Jesteś. Nie sądziłem, że uda Ci się tu dotrzeć.
-Cóż, nie mam wiele czasu, niestety, to zużywa trochę energii.
-To znaczy?- spytał.
-Cóż, teoretycznie to nie jest do końca moje ciało.- westchnęłam.- Uwierz, gdyby Nare yła dostępna to bym przyleciała, niestety wysłałam ją by obserwowała Dol Guldur.
-Stworzyłaś iluzję.
-Coś w tym rodzaju.- przyznałam.- Ale nie mam wystarczająco mocy by utrzymać ten stan rzeczy wystarczająco długo.
-Rozumiem. Chodźmy więc.- ruszył dalej a ja za nim.
-Przyznam szczerze, wolałabym być teraz gdzieś indziej.- mruknęłam stając przy schodach wystających ze ściany.
-Ja też. Ale nie mamy wyboru, jeżeli chcemy się dowiedzieć z czym mamy do czynienia.
Zaczeliśmy wspinać się po stopniach jednocześnie uważając by nie spaść gdyż, mimo iż zrobione z kmienia, stopnie były już na tyle stare by załamywać się gdy nieostrożnie sie postawiło krok.
W końcu dotarliśmy do malutkiej półeczki przy której w ścianie znadowął się otwór prowadzący coraz bardziej w głąb góry. Z kamienia wystawały metalowe, zardzewiałe pręty wygięte w dość nienaturalny sposób, jakby ktoś wyszarpnął je z dużą siłą
-Ktoś tu był przed nami.- mruknęłam przyglądając się "furtce"
-Pewnie masz rację.
Weszliśmy do środka lecz korytarz nagle zaczął opadać w dół i Gandalf zjechał aż na jego krawędź. Ja byłam trochę ostrożniejsza i w porę złapałam równowagę schodząc za towarzyszem.
-Przyda się trochę światła.- mruknęłam i stworzyłam niewielką kulę mieniącą się biało-żółtym blaskiem.
Znajdowaliśmy się w czymś na krztałt dużego szybu, wzdłóż jego ścian wiodła ścieżka z podobnych stopni jak te na zewnątrz. Schodziła coraz głębiej i głębiej a na każdym niższym poziomie znajdowało się wejście do czegoś przypominającego celę. nad każdymi drzwiami widniały znaki słóżące jako zaklęcie.
-Nie wygląda to najlepiej.- westchnęłam schodząc za czarodziejem i od czasu do czasu pomagając mu kiedy jakiś kamień się osunął.
weszliśmy do jednej z cel. Tu też znajdowały się metalowe pręty, wygięte tak jak pierwsze. Miałam, wrażenie, że nie jesteśmy sami w tym przerażającym miejscu.
Na końcu pomieszczenia znajdował się kamienny sarkofag, z mocnego, grubo ciosanego kamienia. Jego górna część była przesunięta na bok i zniszczona, ukazywała co znajdowało się w jego wnętrzu. Czy raczej co się w nim nie znajdowało.
Wtem ze środka coś wyleciało, Gandalf cofnął się wpadając na mnie. Nie dziwiłam się, w takim miejscu wszystko wydaje się przerażające, nawet zwykły ptak.
Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Radagasta.
-Straszysz.- mruknęłam zobaczywszy ptaka toważyszącego czarodziejowi.- Znowu.
-Wybacz. Czemu tu jesteśmy?- spytał.
-Nie wezwałbym Cie bez ważnego powodu.- odparł Szary czarodziej.
-To nie jest miłe miejsce na spotkanie.
-co Ty nie powiesz.- odparłam z sarkazmem.
-Zły dzień?
-Zły król elfów leśnych.- odparłam trochę znudzona.- Ale nie o tym mieliśmy rozmawiać. skupmy się na powodzie dla którego siedimy w tej niezbyt przyjemniej, ciasnej, ciemnej celi w czyimś grobowcu.
-Te zaklęcia- Radagast wskazał naps na wejściu- to stare zaklęcia, mroczne i pełe nienawiści. Kogo tu pochowano?- spytał.
-NAwet jeżeli kiedyś miał jakieś imię, już dawno zostało ono zapomniane.
-Najprościej będzie nazwać go wiernym sługą zła.- mruknęłam wychodząc z klitki.- Jednym z kilku.
-Dziewięciu.- dodał Gandalf patrząc na pozostałe osiem grobów.
-nienawidzę tego miejsca.- powiedziałam cicho.- Znacie tą opowieść, prawda? Kiedy Angmar padł, ludzie wzięli ciało czarnoksiężnika i pozostałych, i zamknęli tutaj. Opatrzyli to miejsce zaklęciami. A teraz, groby są puste, a Ty przyjacielu znalazłeś ostrze morgulu, w Dol Guldur.
Wyszliśmy na zewnątrz.
-Nic z tego nie rozumiem.- odezwał się Radagast.- Czemu akurat teraz.
-Co czemu akurat teraz?- odparłam.
-Upiory pierścienia zostały wezwane do Dol Guldur.- odpowiedział Gandalf.
-To akurat jest jasne.- mruknęłam.
-Ale przez kogo? Czarnoksiężnika?- powątpiewał Bury czarodziej- Człowiek nie umie kontrolować takiego zła.
-Kto powiedział, że mówimy tu o człowieku?- spojrzałam na rozmówcę.
-Przecież to nie możliwe.
-A jednak. Dobrze wiemy, że dziewięciu słucha tylko jednego pana.
-Meredith, przecież sama widziałaś jego koniec.
-Widziałam upadek Saurona, nie jego koniec. Dobrze wiemy, że puki istnieje źródło jego mocy, do puty on nie zginie.
-Byliśmy ślepi. Nie dostrzegliśmy, że nieprzyjaciel powrócił. A teraz wzywa swoje sługi.
Radagast był wyraźnie przerażony. W sumie czego się spodziewać. Sauron był upadłym majarem. Nie miał takiej mocy jak Morgoth ale w momencie kiedy był w pełni sił budził przerażenie w prawie całym Śródziemiu, sama myśl, że mógł kiedyś wrócić, wielu napawała lękiem.
-Plugawy to nie zwykły myśliwy. To dowódca, ma swoje wojsko. Wróg szykuje się do wojny.
-A ona zacznie się na wschodzie.- domyśliłam się- Jego celem jest Erebor.
Gandalf ruszył w dół zbocza.
-Dokąd idziesz?- spytał go drugi czarodziej.
-Wracam do pozostałych. Ja to zacząłem, nie mogę ich teraz zostawić. Są zagrożeni.
-Jeżeli to co mówisz, jeżeli to co oboje mówicie, jest prawdą.- odparł Radagast- To cały świat jest zagrożony. Moc twierdzy będzie potężniała.
-Więc mam zapomnieć o przyjaciołach?- spytał Mithrandir.
-Niekoniecznie.- mruknęłam- Ja ich przypilnuję. Wy udajcie się do Dol Guldur. Tam spotkamy się ponownie. A, dobrze by było poinformować też pozostałych o tym co odkryliśmy.
-Masz rację. Ale na razie sprawdźmy jak sytuacja ma się w twierdzy. Ty już wracaj do kompanii, pilnuj Thorina, no i Bilba.
-Taki mam zamiar. Muszę też coś wymyślić na wypadek gdyby dosięgła nas wojna.- westchnęłam- Gandalfie, myślisz, że On skontaktował się już ze smokiem?
-Nie wiem.- odparł szczerze czarodziej.- Pozostaje nam tylko wierzyć, że nie.
Kiwnęłam głową.
-To ja znikam. Do zobaczenia niedługo, mam nadzieję.
I zniknęłam. Dosłownie.

who I really am?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz