Oblężenie twierdzy Saurona trwało siedem lat. Pochowalismy Orophera, a po nim jeszcze wielu innych. Orkowie nie dawali za wygraną ale i my się nie poddawaliśmy.
W tym czasie podróżowałam dużo po Śródziemiu pomagając innym. Orkowie uprzykszali życie każdemu.
Pewnego dnia dostałam list z obozu sojuszu. Prosili bym przyjechała jak najszybciej, tak więc spięłam konia i razem z Nárë ruszyłyśmy do Mordoru. Smoczyca urosła w tym czasie i teraz była wielkości dużego warga.
Po kilku dniach dotarłam na miejsce oblężenia. W namiocie czekali jak zwykle wszyscy dowódcy, każdy się ze mną przywitał, oprócz Isildura, ten tylko obrzócił mnie tym samym, co zawsze, spojrzeniem.
-W czym mogę wam pomóc?
-Nasze oblężenie trwa już od siedmiu lat. Nagle ataki orków zmniejszyły się, obawiamy się że Sauron ma zamiar przypuścić ostateczny atak. Potrzebujemy planu.
-W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem będzie uderzyć wcześniej. Gdzie zbierają się jego wojska?
-Orków zaczęło przybywać przy Orodruinie. Myślisz, że z tamtąd zaatakują?
-Tak.
-Powiniśmy w takim razie zaatakować teierdzę kiedy będzie najsłabiej strzeżona.- odezwał się Isildur.
-Nie. Zaatakujemy ich oddziały gdy tylko ich większość zgromadzi się w jednym miejscu.
-Przecież to nie powstrzyma Saurona.
-Szykuje się do ostatecznego starcia, i sam będzie chciał poprowadzić swoje oddziały, jeżeli zwycięży... fakt że brał udział w tej bitwie przypieczętuje jego potęgę.
-Jesteś pewna?- sytał Elrond.
-Nie, ale to jest najrozsądniejsza opcja. Tak na prawdę nie mamy wiele do stracenia?
-A nasze życia?!- Isildur był wściekły że do ignorują.
-Jeżeli zaatakujemy tak jak planuję, zwyciężymy lub przegramy, jeżeli będziemy zwlekać przegramy z pewnością.
-Zgoda, zrobimy jak mówisz. Ale kiedy przypuścić atak?
-W ciągu tygodnia zebrała się jedna trzecia zastępów Mordoru.
-W takim razie atakujemy za tydzień.
Tydzień minął w zaskakującym tempie, wszyscy szykowali się do starcia, ja sama mało spałam, leczyłam rannych tak by jak najwięcej z nich miało siły do walki.
Siódmego dnia wyruszyliśmy ku wulkanowi, niebo było czarne od wyziewów góry. Czuć było napięcie spowodowane strachem, o bliskich, o siebie. Nasze wojsko ustawiło się tak że prawie otaczało oddziały Saurona.
Nagle tama blokująca wrogie oddziały pękła i orkowie jak lawina tuszyli ma nas. Sauron wydał rozkaz do ataku.
Walka była zacięta, wiedzieliśmy jaka jest cena za naszą przegraną. Nagle wszystko jakby się zatrzymało. Byłam jakieś dwadzieścia metrów od Elendila i jego oddziału. Żołnierze od ich strony cofnęli się a kilku uciekł, gdy spojrzałam w tamtym kierunku. Zobaczyłam wysoką postać w grubej zbroi, z ogromną buławą służącą za broń i w hełmie zakończonym szpiczastymi kolcami wuglądającymi jak korona złego króla.
-Sauron.
Upadły majar zamachnął się i nawet ich nie dotykając, odepchnął iluś ludzi w głąb armii. Elendil stał. Kolejny cios i ciało króla iderxyło o skały.
Przepchnęłam się przed ludzi i stanęłam naprzeciw wroga. Czułam złą energię bijącą do niego. Zamachnął się lecz nim zdąrzył zadać cios utworzyłam niewidzialną barierę która go zablokowała.
Zobaczyłam jak z tyłu Isildur podbiega do ciała ojca. Spojrzałam na Saurona.
-Przegrasz.- Zwróciłam się do niego.
-Ciemność powróci.- usłyszałam jakby złowrogi szept.
-Nie, jeżeli wyrwiemy ją z korzeniami.
Zaatakował. Odparowałam cios i stworzyłam kulę jasnego światła która go oślepiła. Podbiegłam do księcia.
-Isildurze, musisz walczyć.
-Jak? Jest zbyt silny.
-Czyźbyś zapomniał co mówiłam?
Sauron zaczął do nas podchodzić. Isildur złapał za miecz ojca, jednak przeciwnik nadepnął na ostrze które pękło. Isildur bał się, Mroczny Pan wyciągnął ku niemu swoją rękę. Wtedy książę skorzystał z okazji i odciął mu palec z pierścieniem. Przez chwilę nic się nie działo lecz nagle upadły majar zaczął trząść się, jego słudzy byli przerażeni. Wtem zbroja rozpadła się na elementy, a podmuch dziwnej energii omiótł wojska. Kiedy znowu spojrzałam w stronę gdzie stał Sauron po wrogu nie było śladu. Podbiegł do nas Elrond.
-Isildurze, chodź.
-Ja zostaję, trzeba tu zaprowadzić porządek.- powiedziałam.
Mężczyźni ruszyli ku szczelinom wulkanu. Walka rozpętała się na nowo lecz tym razem wygrywaliśmy. Orkowie i reszta wrogów, bez dowódcy nie wiedzieli co robić. Jedni uciekali w popłochu, inni po prostu stawali. Trolle bez kontroli latały po polu bitwy. Nagle poczułam jak ziemia trzęsie mi się pod nogami. Spojrzałam na Orodruinę, miałam wrażenie jakby wydobywało się z niej więcej dymu i ognia.
CZYTASZ
who I really am?
FantasyMeredith to dziewczyna wychowywana przez jedne z najpotęrzniejszych istot zamieszkujących świat. W skutek pewnego zdarzenia zosatje wysłana do Śródziemia na misję która odkryje przed nią wiele sekretów skrywanych przez wieki. Kto wie może nawet odna...