Dagorlad

129 4 4
                                    

Mijałam namioty, ogniska, miejsca dla koni. Próbowałam znaleźć dowódctwo.
-Hej, żołnierzu!- zatrzymałam jednego- Gdzie mogę znaleźć waszych dowódców?
-Którego dokładnie? Gil-galada, Elendila?
-A wiesz gdzie jest przynajmniej jeden z nich?
-Mają jakąś naradę, pójdziesz prosto za namiotem służącym jako zbrojownia skręcisz w lewo i w tedy znowó prosto. Ich namiotu niesposób nie dostrzec. Jest największy.
-Dziękuję.
Ruszyłam tak jak mi powiedział i rzeczywiście po pewnym czasie zauważyłam duży namiot przed którym znajdowały się flagi m. in. ludzi Elendila i elfów Gil-galada.
Przed wejściem do namiotu stało dwóch strażników, podeszłam do nich.
-Przejścia nie ma.- odezwał się jeden z nich.
-Jestem Mera. Chcę porozmawiać z dowódctwem.
-Możesz sobie chcieć paniusiu. Ale Cię nie wpuścimy. Lepiej wracaj do reszty kobiet i im pomóż gotować, czy co tam robicie.
-Nie zrozumiałeś mnie żołnierzu. Muszę porozmawiać z dowództwem.
-Słuchaj nie mam zamiaru się powtarzać. Idź z tąd albo pożałujesz.
Zacisnęłam pięści. Miałam ochotę go iderzyć ale to by tylko pokrzyżowało moje plany. Odeszłam na bok i zaczęłam zastanawiać się jak wejść do namiotu.
-Może Ci pomóc?- usłyszałam głos Nárë.
-Jak?
-Mogę odwrócić na chwilę uwagę strażników, a wtedy ty wślizgniesz się do namiotu.
-Wolalabym by nie zobaczyli smoka.
-Spokojnie. Umiem zmieniać postać w dowolny sposób.
Zamkneła oczy i po chwili na jej miejscu stał pies.
-I jak
-Dobra. Ale uważaj.

Stanęłam w cieniu jakiegoś namiotu i obserwowałam jak moja smoczyca w postaci psa zaczepia wartowników którzy chwilę później gonili za nią gdzieś w głąb obozu. Odczekałam chwilę a następnie podeszłam do namiotu dowódców i wślizgnęłam się niepostrzeżenie.

-... Dla tego najlepiej będzie atakować od tej strony i w miarę szybko, nim się zorientują.

Przy stole na którym, jak zauważyłam, leżała ogromna mapa stało kilku mężczyzn. Dwóch z nich miało bardziej zdobione stroje od reszty, domyśliłam się że są to Elendil i Gil-galad, pozostali musieli być zatem pomniejszymi dowódcami z poszczególnych armii.

-Skąd wiemy że nam się uda? Armia Saurona jest ogromna, służą tam orkowie, trolle, gobliny a nawet ludzie, zdrajcy.- Odezwał się mężczyzna obok Elendila, był to najpewniej Isildur, syn króla.

-Zaatakujcie w dzień. - odezwałam się. Mężczyźni gwałtownie odwrócili się w moją stronę.

-Kim jesteś?! Z resztą nieważne, straż!

-Do środka wpadli ci sami strażnicy którzy wcześniej mnie nie wpuścili, jeden z nich trzymał Nárë za kark, gdy mnie spostrzegł puścił ją i wycelował broń we mnie.

-Jak tu weszłaś?! Jesteś szpiegiem?!

przewróciłam tylko oczyma. Strażnicy zaatakowali ale szybko ich rozbroiłam.

-Co z was za strażnicy skoro nie umiecie powstrzymać intruza przed wejściem do namiotu władcy lecz uganiacie się za kundlem który po prostu chce się bawić?- Spytałam rozbawiona.

-Jest twój? Ugryzł mnie w łydkę!

-Widać zasłużyłeś, po za tym to ona a nie on. A teraz- odwróciłam się do władców- czy raczycie mnie wysłuchać , czy też będziecie dalej przyglądać się temu cyrkowi?

-Zgoda.- Odezwał się władca elfów- Wysłuchamy co masz do powiedzenia. Wyjdźcie, zwrócił się do strażników i części zebranych, ci opuścili namiot i po chwili byłam tam tylko ja Elendil, jego syn, Gil-galad i elf którego nie znałam

-Więc co takiego chcesz nam powiedzieć?

-Jestem Meredith, pochodzę z kraju za morzem. Zostałam przysłana  by pomóc wam pokonać Saurona.

who I really am?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz