Ruch

24 4 1
                                    

-Wszyscy wiedzą, co mają robić? - upewnił się syren, na co reszta pokiwała głowami.

Hariel wiedział, że nie mają zbyt dużo czasu, dlatego od razu przystąpił do działania. Razem z przyjaciółmi dość szybko dostał się do wybrzeży miasta, skąd miał wyruszyć w dalszą drogę. Przepłynięcie Atlanty nie zajęło im zbyt dużo czasu. Problem pojawił się dopiero za Podwodnym Miastem.

-Stój - płaszczka pociągnęła go za łokieć do tyłu, za rafę koralową. - Strażnicy. Marcus, Nigel.

- Się robi, szefowo - potwierdziła meduza, ruszając do przodu.

Nie musieli czekać zbyt długo na moment, kiedy strażnicy broniący przejścia ruszyli zirytowani za ich przyjaciółmi. Hariel patrzył na to z lekkim niepokojem.

- Dadzą sobie radę - zapewniła płaszczka, jakby czytała syrenowi w myślach.

- Chodźmy, zaraz wrócą.

Już chcieli ruszyć do przodu, gdy nagle, zaraz za poprzednimi, wpłynął nowy oddział straży.

- Rozproszę ich - powiedziała Cecylia.

- Co?

- Zajmę się nimi. Ty płyń z tym czymś -

-Człowiekiem - wtrącił syren.

-Tak, człowiekiem. Potem wracaj szybko. Nie pozostawaj zbyt długo na brzegu.

Hariel pokiwał głową. Strach przebiegł mu przez żyły, kiedy patrzył, jak przyjaciółka odpływa w stronę straży. Teraz był zdany tylko na siebie. Może nie był najgorszej budowy, jednak samotność przerażała go bardziej niż cokolwiek innego. Wolałby mieć kogoś ze sobą. Rzecz jasna kogoś bardziej świadomego i przytomnego niż ciało szatyna, które musiał jakoś dociągnąć do brzegu. Obejrzał się za siebie, patrząc na oddaloną Atlantę. Nie chciał tam wracać, jednak wiedział, że w końcu i tak to nastąpi. Jakby był na smyczy. Odwrócił głowę w stronę nieznanego zbyt dobrze terenu. Może wypływał tam kilka razy niepostrzeżenie, jednak nie dotarł nigdy aż do brzegu.

Zauważył, że Cecylia przegoniła straże. Teraz.

Złapał ciało za łokieć i zwinnymi ruchami mieniącego się ogona, niepostrzeżenie wypłynął dalej. Nagle poczuł tak rzadko spotykaną, wolność. Od bardzo dawna nie doświadczył tego uczucia, które teraz tylko dodawało mu sił, gdy ciągnął nieznaną postać w kierunku brzegu. Jednak wciąż z tyłu głowy miał odpychającą wizję, ukazującą mu jego nieunikniony powrót na Atlantę. Szybko odgonił te myśli, chcąc skupić się na zadaniu, które miał do wykonania. Ważne było to, co jest tu i teraz. Pędził, przecinając wodę, dopóki nie był na tyle daleko, że mógł chociaż trochę zwolnić.

Po pewnym czasie zauważył, że dno jest coraz bliżej, co oznaczało, że docierał do brzegu.

Kiedy tylko wypłynął na powierzchnię, ułożył ciało szatyna na pomoście. Kropelki wody powoli skapywały z jego włosów, tworząc, jakże miły dla oka syrena, obraz. Hariel nie był zbyt pewny, co teraz powinien zrobić. W końcu był to jego pierwszy bliższy kontakt z człowiekiem i nie rozumiał, jak miałby przywrócić go do świata żywych i normalnie poruszających się ludzi. Postanowił jednak coś zrobić. Musiał spróbować.

Wychylił się z wody, opierając ciężar swojego ciała o pomost na średnio umięśnionych rękach. Usadowił się obok nieznajomego i jednocześnie delikatnie pochylił się nad nim. Przejechał palcami po jego brzuchu, okrytym przesiąkniętym morską wodą materiałem. Nacisnął, jednak nic się nie stało. Przesunął swoją dłoń nieznacznie wyżej. Powtórzył czynność. Małymi ruchami brnął do góry, aż doszedł na wysokość mostka.

Nacisk. Nacisk.

Ruch


KOREKTA JEST (więc błędów brak)

ST: Moje kochane syrenki,

Bardzo was przepraszam za takie opóźnienie, mam nadzieję że wybaczycie, bo przychodzę z nowym rozdzialikiem. 

Chce z góry zaznaczyć, że mamy egzaminowy okres więc rozdzialiki będą się pojawiać troszeczkę rzadszej (jeżeli w ogóle), ale nie martwcie się w czerwcu będę mieć baaardzo dużo czasu więc będą się pojawiać częściej.

Mam nadzieję, że nadal podobają się wam rozdzialiki, bo akcja dopiero się rozkręca!

Bardzo was kocham syrenki wy moje,

Pozdrawiam 

xoxo

-Under the sea - LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz