[ IV ] ❝ confession ❞

594 83 10
                                    

Westchnął cicho widzą zmartwiony wzrok Masaru i Mitsuki. Czy aż tak było po nim widać, że coś jest nie tak? Owszem, Bakugou wszedł dzisiaj ze spokojem wymalowanym na twarzy, i od początku jak tu był nie wdał się nawet w małą sprzeczkę z blondynką, co nie zdarzało się często, jednak to nie musiało oznaczać, że coś jest nie w porządku, prawda? On też mógł mieć lepszy dzień, w którym był oazą spokoju. On też potrafił być cicho. Dlaczego więc jego rodzice wydawali się aż tak niespokojni. Katsuki nie zawsze był w porządku dla swoich rodziców, jednak to oni go wychowali i sprawili, że jest tą osobą, którą jest. Był wdzięczny za to co robili i zależało mu na nich, dlatego też martwił się o nich, gdy patrzyli się niepewnie na niego, jakby starając się znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Chłopak uśmiechnął się delikatnie do nich w celu uspokojenia ich, lecz pomimo odwzajemnionego gestu, rodzice zostali tak samo niespokojni jak wcześniej. Blondyn wrócił wzrokiem do swojego dania zaczynając ponownie jeść posiłek zrobiony przez jego mamę.

Mitsuki była naprawdę wspaniałym kucharzem. Najmłodszy mógł przyznać, że pod tym względem jego matka była dla niego wzorem. Młody bohater również był w tym dobry, dlatego też gdy tylko był w domu gotował wraz z kobietą. Była to jedyna czynność, w której rozumieli się doskonale i można by rzec, że bawili się razem niesamowicie. Aż miło było na nich patrzeć, co często robił brązowowłosy, szczęśliwy, że choć raz ich rodzina wygląda na całkowicie normalną.

Bakugou uśmiechnął się delikatnie pod nosem na wspomnienia, które stworzył z czerwonooką. Mimo wszystko było mu odrobinę przykro, że prawdopodobnie już nigdy się to nie powtórzy. Bowiem blondyn nie sądził, że dożyje tegorocznego czasu wolnego pomiędzy drugą, a trzecią klasą. Zagryzł wargę i ścisnął mocno pięść w której trzymał pałeczki. Pani Bakugou widząc, że jej syna coś gryzie, wstała od stołu, podeszła do nastolatka i uniosła jego brodę, aby ten na nią spojrzał. Gdy zobaczyła cisnące się do oczu łzy, poczuła jak coś ukuło ją w serce. W końcu żadna matka nie chciałaby zobaczyć swojego dziecka w takim stanie. Do tego mama siedemnastolatka nie była ani trochę przyzwyczajona do takich rzeczy, gdyż nawet jeśli jej syna coś trapiło wolał zaszyć się w swoim kącie i nic nie mówić. Czasami piekli coś razem i tylko wtedy Katsuki otwierał się przed nią, co niesamowicie ją radowało. Nie miało to jednak miejsca często, gdyż gdy wracała do domu po pracy chłopak już zdążył coś upiec, o czym świadczyły wypieki stojące na blacie kuchennym.

— Katsuki — szepnęła, a chłopak zamknął oczy aby nie musiała widzieć jego cierpienia. — Co się dzieje?

— Nic. — Skłamał, lecz nie tak gładko jakby tego chciał. Jego głos wyraźnie wskazywał na roztrzęsienie chłopaka. Masaru spojrzał na kobietę, która również spoglądając na niego, westchnęła głośno.

— Nie okłamuj mnie.

— Nie kłamie. — Kolejne kłamstwo wydobyło się spod warg blondyna, a on zaczął kontynuować jedzenie, chcąc pokazać, że rozmowa jest zakończenia.

Mitsuki nie poddaje się jednak tak łatwo. Była kobietą upartą i ceniła sobie prawdomówność, zresztą dokładnie tak samo jak jej syn. Tym bardziej dziwne wydawało się jej gadanie Bakugou. W końcu nastolatek nigdy nie szczędził w słowach i mówił najokrutniejszą prawdę. Dokładnie tak jak wychowała go czterdziestolatka. Teraz jednak odczuwała, że jej syn jest inny. Coś nie dawało mu spokoju, a w tym fakcie utwierdzała ją jeszcze nerwowo chodząca noga czerwonookiego.

— Katsuki, jestem twoją matką i się o ciebie martwię. Czy mógłbyś mi powiedzieć co cię tak zamartwia? I nie mów, że nic, bo z daleka da się poczuć jak spięty jesteś. Wiesz, że zawsze chce dla ciebie jak najlepiej, więc zaufaj mi chociaż ten jeden raz i powiedz mi co cię gryzie. Wiem, że nie rozmawiamy tak szczerze ze sobą za często, ale jesteś moim synem i cię kocham. Zależy mi na tobie i ważne jest twoje samopoczucie. Więc przełam te bariery, choć na moment i wygadaj się starej matce z bólu i cierpienia, które nosisz.

Czerwonooki popatrzył się ponownie na twarz kobiety uśmiechając smutno. Cisza pomiędzy nimi była tak długa, że kobiecie wydawało się, że zaczęła słyszeć nie tylko bicie własnego serca, ale też siedemnastolatka i swojego męża. Brązowowłosy złapał dłoń żony widząc, jak niespokojna się stała. Głaskał delikatnie kciukiem wierzch jej dłoni sam oczekując odpowiedzi chłopaka.

— Nie dacie mi spokoju, co? — mruknął, a gdy zauważył jak poważny wzrok ma jego matka przewrócił oczami. — Jesteś tak poważna jakby ktoś umarł. Chociaż... wcale nie mylisz się tak bardzo. — Mitsuki spojrzała się pytająco na syna. — Jestem chory na hanahaki. To taka choroba-.

— Wiem co to — przerwała starsza. — Twój ojciec też był na to chory w liceum. — Chłopak otworzył szeroko oczy i przeniósł swój wzrok na lekko zakłopotanego ciemnookiego. Nie wiedział co powinien powiedzieć, więc jego mama wykorzystała ten moment, do kontynuacji tego, co chciała powiedzieć. — To nie jest częsta choroba, ale zaatakowała jak się we mnie zakochał. Myślę, że tylko dlatego jeszcze ze mną wytrzymał. — Oboje zaśmiali się krótko. — Wiem, że jest szaleńczo we mnie zakochany. No to powiedz, kto to?

— Kirishima — mruknął od razu, ale cicho. Był zbyt oszołomiony tym co przed chwilą usłyszał, żeby zastanowić się na tym co chcę powiedzieć. Gdy dotarło do niego, co wyznał chciał jakoś to odkręcić, jednak niższa zaśmiała się tylko, a z jej ust wyszło głośno "tak, spodziewałam się tego". — Nie wiem co cię tak cieszy. Zdajesz sobie sprawę jak to wszystko jest niebezpieczne? Mogę, tak czysto hipotetycznie, UMRZEĆ. — Ostatni wyraz chłopak wykrzyczał. Naprawdę nie był jeszcze gotowy na śmierć.

Blondynka posmutniała. Dokładnie wiedziała, jak poważna jest sytuacja, w której się znajdowali. Uleczenie, poprzez odwzajemnione uczucie było rzadkością. Można by było rzec, że to praktycznie niemożliwe. Jednak w Mitsuki tlił się promyk wiary, że Katsuki wyzdrowieje, tak samo jak jej partner i wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

— Szansa na wyzdrowienie jest zawsze. Nie możesz się poddać, jasne? Gdyby Masaru się poddał zapewne by cię tu nie było. Nas by tu nie było. Przejdziesz to. My to przejdziemy. Zawsze jesteśmy tutaj do twojej dyspozycji. Jeśli tylko czujesz potrzebę możesz się wygadać. Choć wiem, że tego nienawidzisz, to masz w nas wsparcie, pamiętaj o tym. Pamiętaj, to nadzieja umiera ostatnia. Póki wierzysz, możesz wszystko. Dlatego zdrowiej. Dla nas, dla siebie, dla Eijirō. Nie poddawaj się tylko.

Bakugou był zaskoczony słowami matki. Prychnął cicho pod nosem kręcąc głową lekko. Może i kłócili się często, a do tego miał jej ogromnie dość, to czerwonooka była najwspanialszą mamą, jaką nastolatek mógł sobie wymarzyć.

The fucking flowers || KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz