Uważnym spojrzeniem zielonych oczu śledził chodzącego w tę i nazad barczystego blondyna, który co rusz poprawiał spadające z nosa okrągłe okulary. Wygnieciona koszula z niezapiętymi mankietami falowała z każdym jego krokiem, a potargane włosy odstawały w każdą stronę.
Eren miał wrażenie, że jeszcze chwila, a facetowi zacznie para lecieć z nosa i uszu.
- Myślałem, że jesteś zawodowcem i tak proste zadanie nie stanowi dla ciebie problemu.
Szatyn zmarszczył brwi w irytacji.
- Bo nie stanowi. - Wyciągnął palec w jego kierunku i uniósł brew - Jeśli oczywiście mam do czynienia z poważnymi ludźmi, którzy podają mi prawidłowe informacje.
Wziął do ręki butelkę piwa, które popijał w fotelu przy ławie. Był aktualnie w domu swojego zleceniodawcy. Przed nimi paliło się drewno w kominku, a sam Zeke Jeager krążył po całym pomieszczeniu, jak wściekły lew w klatce. Robił to od momentu, kiedy młodszy przyszedł powiedzieć mu, że Ackermann wciąż ma się świetnie, zamiast leżeć martwy w najbliższym rowie.
Cóż… ledwo wybudzony ze snu mężczyzna nie przyjął tego zbyt dobrze.
- Zająłem się już odpowiedzialnymi za pomyłkę osobami - powiadomił go blondyn, po czym przystanął wreszcie naprzeciwko zielonookiego zaplatając ręce na klatce piersiowej. - Mimo wszystko powinieneś był pojechać za nim i dokończyć robotę.
Eren uniósł brwi, prychając pod nosem na to stwierdzenie.
- Chyba sobie żartujesz. Jestem zabójcą, a nie gliniarzem z Beverly Hills, który bawi się w pościgi. - Odstawił z trzaskiem butelkę na bok, po czym oparł łokcie o kolana. Nie spuszczał wzroku z rozmówcy - Poza tym, nie był sam. A no tak! Przecież sam już o tym wiesz.
Zeke odwrócił wściekły wzrok, a następnie z impetem zajął miejsce na fotelu z drugiej strony ławy. Zaczął bębnić palcami o jej blat, a zadowolony Eren oparł się ponownie o fotel, pociągając z butelki kolejne parę łyków.
Czy zależało mu na tym, żeby ten cały Ackermann kopnął w kalendarz? Absolutnie miał to gdzieś. Dopóki oczywiście, nie znalazł się ktoś, kto za szybki strzał w jego głowę gotów był zapłacić krocie. Jak tylko nadarzyła się takowa okazja, natychmiast zawinął sprzęt i zjawił się w drzwiach Zeke’a Jeagera. Musiał być naprawdę zdesperowany, skoro zwrócił się aż do niego.
Choć obracali się w tym samym kręgu już od dobrych paru lat, to nie mieli ze sobą jakichś większych styczności. Poza wczesnymi latami dzieciństwa, ale tego tematu nie poruszali dla zdrowia psychicznego obu. Potem jakoś ich drogi się rozeszły. Dopóki Eren oczywiście nie usłyszał, że Zeke jest szefem jednego z największych karteli narkotykowych, podczas, gdy on sam szalał na mieście jako płatny zabójca. Dopiero Levi Ackermann sprawił, że spotkali się ponownie.
Co do samego Ackermanna, to Eren zbyt dużo o nim nie wiedział i jakoś się tym nie interesował. Jedyne co obiło mu się o uszy, to fakt, że pracuje ze Smithem oraz okupuje zachodnie rejony i to mu w zupełności wystarczyło.
Z zamyślenia wyrwał go głos nadal zdenerwowanego blondyna, który teraz wpatrywał się w buchający w kominku ogień.
- Teraz jeszcze trudniej będzie go namierzyć, bo wie, że na niego poluję. Pewnie się gdzieś zaszył i mogę założyć się o głowę, że już wie, że to ja za tym stoję.
Eren przyglądał się uważnie mężczyźnie, bawiąc się do połowy już pustą butelką alkoholu. Nigdy go takiego nie widział. Na tyle, na ile dobrze znał jego zachowania, to nie przypominało zwykłej irytacji z powodu źle wykonanego zadania. Nerwowe stukanie palcami o blat stołu, szybszy oddech, pot lejący się z czoła i rozbiegane spojrzenie. Choć starszy doskonale ukrywał te drobne zachowania, to wprawne oko natychmiast zauważyło te symptomy, łącząc fakty. Szatyn zaskoczony otworzył szerzej oczy, po czym prychnął rozbawiony własnym odkryciem.
CZYTASZ
Na celowniku |Ereri - snk au|
ФанфикŚwiat bezwzględny i niebezpieczny. Jeden zły ruch i już nie żyjesz. Nie powiedziałeś ostatniego słowa? Trudno, świat go już nie usłyszy. Levi Ackermann we współpracy z Erwinem Smithem jest cenionym przestępcą i dilerem narkotykowym w skali całego kr...