Epilog

322 28 9
                                    

Ogień cicho trzaskał w kominku oświetlając swoją pomarańczową poświatą duży salon spowity w ciemności. Blond włosy mężczyzna siedział w jednym z foteli na przeciwko płomienia popijając powoli bursztynową Whisky z kryształowej szklanki. 

Po chwili jego komórka, która do tej pory spokojnie leżała na ławie obok dała o sobie znać krótkim sygnałem. 

Blondyn poprawił zsuwające się z nosa okulary, po czym odstawił szklankę biorąc telefon do ręki. Otworzył i przeczytał wiadomość, uśmiechając się do siebie pod nosem. 

Eren: 
Ackermann nie żyje. Za chwilę chcę pieniądze na koncie. 

Naturalnym było, że nie miał zamiaru przelewać mu ani grosza. Prędzej urżnął by sobie palec niż od tak oddał trzy miliony dolarów. Nawet własnemu bratu. 

Ten gówniarz według niego nie zasługiwał nawet na te parę tysięcy, które od niego dostał za zastrzelenie Kirstaina. Ale cóż, musiał trochę poświęcić, żeby mieć spokój od Ackermanna. 

Otworzył listę kontaktów i kliknął w nazwisko Reiner Braun. Przystawił słuchawkę do ucha, biorąc ponownie szklankę do ręki. 

- Słucham

Głos po drugiej stronie był gruby i stanowczy. 

- Możesz już go zdjąć. - mężczyzna nie mógł powstrzymać uśmiechu - Zrobił swoje, teraz twoja kolej. 

Zapadła chwila ciszy, po której odezwał się ponownie Zeke: 

- Reiner? O co znów…

- Nie ma go - przerwał mu głos po drugiej stronie słuchawki, a w chwili kiedy to usłyszał serce stanęło mu na sekundę. 

- Jak to: nie ma? - Podniósł głos, odstawiając z hukiem szklankę na stół. - Nie pierdol tylko zastrzel go, jak ci mówię!

- Szefie, jestem u niego w mieszkaniu. Nie ma po nim śladu.

Chciał ponownie krzyknąć, jednak głos uwiązł mu w gardle, kiedy przy skroni poczuł chłód lufy pistoletu. Zastygł w bezruchu, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. 

- Rozłącz się. - usłyszał po swojej prawej stronie cichy głos, który wydawał się równie zimny i bezwzględny jak broń z której mierzył do niego ów mężczyzna. 

Blondyn chwilę się wahał, jednak zgodnie z poleceniem zwrócił się do słuchawki: 

- Już nieważne. Możesz to zostawić. - Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, powiedział dobitniej - Ja się tym zajmę. 

- Tak jest, szefie. 

Po tych słowach połączenie zostało przerwane, a Zeke drżącą ręką odłożył telefon na stół zaraz obok szklanki z alkoholem. 

Mężczyzna mierzący do niego, stanął wtedy przed nim odsłaniając w końcu swoją twarz. Blondyn rozchylił wargi widząc jak zielone oczy mierzą go bezwzględnie swoim pogardliwym spojrzeniem. 

- Eren, co ty tutaj… 

- Zamilcz, bo aż nie chce mi się ciebie słuchać. - Przerwał mu natychmiast, jednak po chwili przekrzywił głowę w bok. - Albo wiesz co, jednak chcę. Powiedz mi: Naprawdę myślałeś, że się nie dowiem? 

Starszy Jeager przełknął ślinę słysząc ton z jakim mówił do niego brat. Starał się jednak nie pokazać po sobie strachu, dlatego też nie odwracał wzroku. 

- Nie wiem co słyszałeś, ale zapewniam cię, że musiałeś coś źle zrozumieć. - Kiedy nie otrzymał żadnej reakcji, a oczy mężczyzny były tak samo obojętne, odchrząknął - Właśnie miałem przelać ci…

- Nic się nie zmieniłeś, wiesz? - Zeke wzdrygnął się, jednak nic nie powiedział. Młodszy potrząsnął bronią tuż przed jego twarzą - Jesteś takim samym chujem, jakim byłeś zostawiając mnie te piętnaście lat temu na ulicy. 

Między nimi zawisła cisza przerywana trzaskaniem drewna w kominku. Przed oczami blondyna pojawiło się wspomnienie sprzed laty, o którym mówił strzelec. 

Nie czuł nic. Tak samo jak wtedy, nie ukłuło go nic w serce. Wyrzuty sumienia? Żadnych. Zrobił to, co uważał za słuszne i dokładnie tak samo postąpiłby dzisiaj gdyby zaszła taka potrzeba. 

Poczuwszy się trochę pewniej sięgnął ręką po karafkę z Whisky i nalał sobie do niemal pustej szklanki. Eren nie odrywał od niego wzroku, czekając aż ten w końcu coś powie. 

- Nie przesadzasz trochę? - odezwał się w końcu Zeke, wychylając całe naczynie na raz - Wiesz w jakim świecie żyjemy. Trzymanie takich uraz jest trochę dziecinne, nie uważasz?

- Tak samo jak ty powinieneś wiedzieć, że “w tym świecie” nie wystawia się płatnego zabójcy do wiatru. - odparł młodszy Jeager nadal obojętnym tonem - A jednak to zrobiłeś. 

- A więc znowu wracamy do teraźniejszości? - zapytał ironicznie mężczyzna opierając się wygodnie na fotelu. Coraz mniej przejmował się pistoletem przed jego twarzą. - Mówiłem ci, że nie masz się o co martwić. Przeleję ci pieniądze, ale opuść tę broń z łaski swojej. 

Szatyn patrzył na niego bez słowa, jak ten wyjmuje paczkę papierosów i odpala jednego z nich. Zaciągnął się, a następnie wypuścił dym z ust, wracając do niego spojrzeniem. 

Eren westchnął, po czym podszedł do siedzącego brata. Ten zaskoczony uniósł brwi, a cień strachu ponownie przebiegł mu przez twarz. Ciemnowłosy pochylił się nad nim, jedną ręką opierając się na oparciu fotela, a drugą mierząc do niego tym razem od dołu w głowę. Zeke przełknął ślinę, a papieros zadrżał mu między palcami. 

- Wiesz czego nienawidzę? - zapytał zimnym tonem młodszy. Ich twarze dzieliło ledwie parę centymetrów. Niebieskooki potrząsnął głową. - Kiedy ktoś mi kłamie prosto w twarz, w momencie kiedy ja staram się być fair. Tak się składa, że wiem jakimi zasadami rządzą się grupy przestępcze. Oko za oko? Ząb za ząb? Ty mi nic co prawda nie zrobiłeś, ale zapominasz chyba o jednej rzeczy… - tutaj zacmokał z dezaprobatą, mocniej przyciskając lufę do jego kwadratowej szczęki - Nie należę do “twojego świata”. W moim kręgu znajomych, za oszustwa kara się bardziej niż za fizyczną krzywdę. A ty nie dość, że mnie oszukałeś, to jeszcze chciałeś zabić. Myślisz, że jaka spotka cię za to kara? 

Blondyn wpatrywał się w niego starając się być obojętny, jednak spluwa przystawiona do jego szczęki wyraźnie mu to utrudniała. 

- Daj spokój. Dobrze wiemy, że nie masz jaj, żeby to zrobić. - spojrzał mu pewnie w oczy - Jesteś w stanie zabić wszystkich, tylko nie mnie, jak bardzo byś tego nie chciał. 

Eren nic na to nie odpowiedział. Nie odrywał spojrzenia od brata przez kolejne parę minut, a tamten uśmiechnął się triumfalnie. W momencie, w którym zielonooki się zawahał już był pewien, że miał rację. 

Szatyn usłyszał za sobą kroki. Nie dawał po sobie poznać, że doskonale wiedział kim była osoba, która wkroczyła do pomieszczenia. Zamiast tego niespodziewanie oderwał pistolet od brata i odsunął się na odległość paru kroków. 

Zeke’owi zamarł uśmiech na twarzy, kiedy dostrzegł mężczyznę stojącego tuż obok młodszego Jeagera. 

- Masz rację, nie zrobię tego. - powiedział, przeładowując broń. Charakterystyczne kliknięcie rozbrzmiało w pomieszczeniu, a  sekundę potem Eren podał pistolet Ackermannowi, który z cieniem uśmiechu na twarzy przyjął przedmiot. - Ale on nie będzie miał z tym problemu. 

Odziana w czarną rękawiczkę dłoń pewnie złapała giwerę i wymierzyła nią prosto między oczy blondyna. Ten nie zdążył nawet się zająknąć, a kula przeszyła jego głowę na wylot przy akompaniamencie huku wystrzału. Krew i resztki tkanek ozdobiły mozaiką zarówno fotel, podłogę jak i stół, na którym cały czas stała Whisky. 

- Widzę, że szykuje nam się niezła współpraca, panie Ackermann… - odezwał się Eren, z błyskiem w zielonych oczach. 

Levi zwrócił ku niemu swoje kobaltowe spojrzenie, unosząc lekko kącik ust. 

- Pora zadzwonić do Smitha. 

Na celowniku |Ereri - snk au|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz