Rozdział 4

269 24 5
                                    

Siwy dym unosił się cienką smugą nad kryształową popielniczką. Na wpół wypalony papieros leżał smętnie oparty o jej kant, niemal zupełnie zapomniany przez właściciela. Biurko na którym szklany przedmiot stał również nie podzielało szczęślwego losu. Różnego rodzaju dokumenty, papiery, świstki (choć równo poukładane) zawalały blat niemal w całości, przykrywając brązowy kolor mebla. 

Zwinna dłoń operująca piórem zastygła na pół sekundy nad jedną z wielu rubryczek, a Ackermann zmarszczył brwi. Po chwili jednak zapisał to, co w planach miało się w tej linijce znajdować i przeszedł do kolejnej pustej strony. Wykaz przychodów i kosztów oraz dokładny raport czego, ile i gdzie sprzedawał był bardzo ważnym aspektem prowadzonych przez niego interesów. 

Z tego względu, pomimo, że papierkowej roboty nie lubił, zajmował się tym samodzielnie, dbając, by żaden błąd nie wkradł się w zapiski. Już sam fakt, że robił to wszystko zarówno w wersji papierowej, jak i elektronicznej, świadczył o tym jak ważne były te dokumenty. 

Levi Ackermann był tradycjonalistą, chociaż nie ukrywał, że używanie laptopa do skompletowania dokumentów było nad wyraz wygodne. Samodzielnie doglądał wszystkiego, co mogło mieć wpływ na działanie jego interesów. Miał przez to oczywiście mniej czasu na takie “przyjemności” z jakich korzystał Erwin, lecz kwestia tego czy sam uważał to za kłopot była oczywiście sporna. Wolał siedzieć i uzupełniać dokumenty, aniżeli wlepiać gały w pośladki jakiejś striptizerki w cuchnącej dziurze, jaką był klub nocny. 

Sięgnął po zapomnianego papierosa i zaciągnął się nim głęboko. Zrobił sobie chwilę przerwy, odkładając wysłużone pióro i wyciągając się na oparciu fotela. Marynarka z tyłu zaszeleściła i ześlizgnęła się lekko na jedną stronę. Pozbył się jej już jakieś dwie godziny temu, bo tylko mu zawadzała. Zupełnie jak krawat, który aktualnie wisiał na wieszaku, gdzieś po jego prawej stronie. 

Odłożył fajkę do popielniczki, po czym poprawił podwinięte rękawy koszuli i rozpiął pod szyją jeden z guzików. Zerknął na zegarek przy lewym nadgarstku i prychnął widząc jak późno już było. Na szczęście wiedział, że większość roboty była już za nim, więc ledwie około trzydziestu minut dzieliło go od powrotu do mieszkania. 

Już miał chwycić ponownie za pióro, kiedy usłyszał szybkie pukanie do drzwi. Nie podnosząc wzroku z dokumentów odezwał się mrukliwym głosem: 

- Wejść - Kiedy krótkie polecenie wybrzmiało, drewniana powłoka ustąpiła pod naciskiem klamki, a do pomieszczenia zajrzała okrągła głowa jego pracownika. Mężczyzna ścięty był na jeża, a jego włosy miały popielaty odcień. Dużymi oczami wpatrywał się w swojego szefa, a kiedy ten nic nie powiedział odchrząknął delikatnie. Wtedy Ackermann zwrócił na niego swoje chłodne spojrzenie - O co chodzi? 

Connie, bo tak na imię miał ów przybysz, otworzył szerzej drzwi i całkowicie wszedł do gabinetu. Jego spojrzenie było nad wyraz poważne. 

- Szefie, obcy sprzedawca pojawił się na naszych terenach i kręcił się tu od paru dni. 

- Złapaliście go? - zapytał zaciągając się resztką papierosa. Kiedy mężczyzna kiwnął głową, Levi machnął dłonią, a smuga dymu zakołysała się w powietrzu - Jeśli to samozwańczy bohater, to pozbądźcie się go. Nie widzę powodu, żeby zawracać mi dupę. 

- To właśnie chcieliśmy zrobić, ale jak dostał raz czy drugi po mordzie, to wyszło, że pracuje dla Jeagera. - powiedział, a w momencie, kiedy nazwisko zawisło w powietrzu czarnowłosy ponownie zwrócił ku niemu swoje twarde spojrzenie - Pomyślałem, że szef chciałby wiedzieć. 

Ackermann przejechał językiem po dolnej wardze, gdzie wciąż miał świeży ślad po ostatnim starciu z bratem Jeagera. Choć minęło od niego kilka dni, to rana wciąż nie chciała się na dobre zasklepić. Nie leciało z niej chociaż jak z kranu, a po dokładnym obejrzeniu jej przez Hanji doszli do wniosku, że szwy nie będą potrzebne. Co nie zmieniało faktu, że już dwie koszule z jego małej kolekcji poszły do kosza, bo raz czy dwa pojawiły się na niej krople krwi, jeszcze na samym początku. 

Na celowniku |Ereri - snk au|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz