Żyli długo i...

1.5K 36 42
                                    

Powstrzymywała łzy wychodząc z firmy. Zostawiła go bez słowa. Jak powiedzieć osobie, którą się kocha, że nie chce się być blisko niej, bo to za bardzo boli? Jak przestać kochać? Da się przestać kochać? Łatwo powiedzieć, że to już koniec... Chociaż nie, nie w ich przypadku. Przeżyli już za dużo końców. Początek końca przeżyją jeszcze wspólnie, koniec końców już osobno.

Minęła się w drzwiach z Anią, ale nie miała siły się teraz tłumaczyć. Poprosiła jedynie o papierosy i zapalniczkę. Nie, nie paliła, ale jedyne co jej przychodziło teraz do głowy to, to że musi zacząć. Musi znaleźć kolejną rzecz, która pokaże jej, że jej dawne życie przestaje istnieć i nie ma szansy na jego powrót.

Usiadła na ławce i drżącymi rękoma próbowała zapalić. Ulę zauważył Sebastian idący z parkingu. Zdziwił się, gdy zobaczył, że Dobrzańska walczy z zapalniczką. Podszedł do niej i usiadł obok. Nie spojrzała na niego, nie mogła spojrzeć w oczy przyjaciela jej męża i jej. Wziął od niej zapalniczkę i zapalił jej papierosa. Spojrzał na nią z troską. Nie rozumiał decyzji swoich przyjaciół. Nie rozumiał jak można się tak łatwo poddać.

- Od kiedy palisz? - spytał.

- Od teraz - powiedziała i zaciągnęła się dymem. Myślała, że przyniesie jej to ulgę. Przecież wszyscy mówią, że palenie odstresowuje. Niestety Ula uświadomiła sobie, że to jej kolejna porażka. Kolejna klęska, której może się wstydzić. W jej oczach zbierały się łzy. Gorzkie łzy, które starała się przełknąć, by nikt ich nie zobaczył.

Za dużo łez zostało wylanych - myślała. Za dużo dobrego było między nami - usłyszała w swojej głowie głos Marka. Wszystkiego za dużo. Za dużo kłamstw, zdrad. Za dużo dobrego, za dużo miłości. Powinni znaleźć złoty środek, a jedyne co im się udało znaleźć to czarną rozpacz, na której dnie się znaleźli.

- Jak się czujesz? - spytał Olszański, ale po chwili zdał sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało. Jak mogła się czuć kobieta, która w afekcie zdradziła męża, a jutro czeka ją pierwsza rozprawa rozwodowa. Nie chciał sobie wyobrażać jak się czuje i ona i Marek.

- Cieszę się, że dzieciaki zaczęły oswajać się z tą całą sytuacją. Kuba i Julka przespali całą noc u Marka. Nawet Antek nie płakał - uśmiechnęła się pod nosem - A u Ciebie jak? Jak z Violką? - zmieniła temat, miała nadzieję, że chociaż u niego w końcu układa się w życiu miłosnym.

- Jutro wraca z Chin. To już na szczęście końcówka rozwodu - powiedział Olszański, znowu nie myśląc, że może trafić w czuły punkt Dobrzańskiej. Dla Sebastiana i Violetty rozwód, był nowym początkiem. Wspólnym, lepszym. Dla Uli i Marka rozwód był końcem. Końcem tego co znali - Ulka przepraszam. Wiesz o co mi chodzi...

- Trzymam kciuki, żeby jak najszybciej wróciła do Polski. Cieszę się Waszym szczęściem, ona naprawdę się zmieniła. Będzie dobrze - posłała mu pokrzepiający uśmiech. Nie fałszywy, ale szczery. Naprawdę nie mogła się doczekać, aż Sebastian w końcu zejdzie się z Violettą. Miała też nadzieję, że Kubasińska nie skrzywdzi go po raz kolejny.

Sebastian objął ją ramieniem i pogłaskał w geście pocieszenia. Chciał ją zachęcić, żeby jeszcze zawalczyli z Markiem ten ostatni raz, przecież wszyscy dobrze wiedzieli, że Dobrzańscy są mistrzami w robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę, ale nie wiedział czy jest sens... Musi to przemyśleć, dzień się jeszcze nie kończy.

- Idziesz do środka? - spytał.

- Zaraz przyjdę - powiedziała spoglądając na niego załzawionymi oczami. Sebastian skinął głową i poszedł do firmy. Wszedł do windy i wcisnął przycisk. Po chwili znalazł się już na odpowiednim piętrze. Minął recepcję i zauważył Marka, stojącego przy biurku Uli.

- Cześć - przywitał się, ale Marek się nie odwrócił - Ej, stary - klepnął go w ramię i stanął obok niego. Spojrzał na kartkę, którą trzymał jego przyjaciel. Nie dowierzając w to co widzi, wyjął z rąk Marka dokument. Marek przetarł twarz dłonią. Po tym jak wyszła bez słowa, on nie potrafił się ruszyć, nie potrafił za nią pobiec, ale nie umiał też wrócić do swoich obowiązków.

- Chce oddać mi wszystkie udziały - powiedział tylko Dobrzański, wyraźnie przygnębiony.

- Jak to? Odchodzi z firmy? Tak totalnie? - pytał Sebastian, a Marek kiwał tylko głową na potwierdzenie. Tępo wpatrywał się w jeden punkt - To dlatego była przed firmą.

- Była przed firmą? Przecież chłodno dzisiaj jest, nie wzięła nic na siebie - zmartwił się Dobrzański. Przecież rozwód nie sprawi, że przestanę się o nią martwić...

- Stary, nigdy nie widziałem, żeby Ulka paliła papierosy. Myślisz, że ona naprawdę tego chce? Myślisz, że naprawdę chce odejść? Zostawić tą firmę? Jakby nie patrzeć to, tu się wszystko zaczęło.

- Może jednak chce odciąć przeszłość grubą linią i nie pamiętać tych lat... Może zastąpi mnie kimś innym? - spojrzał na Sebastiana. Z jego oczu biły ból i strach.

- Gdyby chciała zrobić to wszystko o czym mówisz... Po pierwsze chciałabym rozwód z orzekaniem o winie, po drugie ile razy ma ci powtarzać, że 'to' był jeden raz, a po trzecie i najważniejsze, gdyby było tak jak mówisz to wszystko nie przychodziłoby jej z takim trudem. Nie płakałaby. Zastanówcie się oboje, bo oboje to spieprzyliście - powiedział Sebastian, poklepał przyjaciela po ramieniu i poszedł do swojego gabinetu.

Nie wiedział co ze sobą zrobić. Zaczął układać sobie scenariusze jak to będzie, gdy ich małżeństwo zostanie rozwiązane. Czy w chwili ogłoszenia decyzji sądu, poczuje nagle jakąś pustkę? Czy zaboli go serce, które znowu się złamie? Jak czuje się człowiek, który wbrew sobie bierze rozwód? Jak czuje się człowiek, który na własne życzenie rezygnuje z miłości? Czy taki człowiek nadal czuje?

Milion pytań, żadnej odpowiedzi. Przecież ich małżeństwo miało być inne, lepsze niż wszystkie pozostałe małżeństwa... Mieli być ze sobą i dla siebie na zawsze. Czy ich "na zawsze" oznaczało 10 lat małżeństwa, 12 lat związku?

Czy tak naprawdę każda bajka tak się kończy? Łzami, bólem i cierpieniem? Czy zamiast "żyli długo i szczęśliwie" tak naprawdę powinno się mówić: "żyli długo, lecz nieszczęśliwie"?

Przypomniał sobie swoją rozmowę z Ulą, gdy zaprosił ją na pierwszą. Wtedy jeszcze udawaną randkę. Nie przepadała za komediami romantycznymi, bo po szczęśliwym zakończeniu nigdy nie pokazywali co dalej... Może twórcy tych filmów mają rację? Po co pokazywać co będzie dalej, skoro można żyć chwilą i cieszyć się z tego co jest tu i teraz...

Szkoda, że ja nie żyłem chwilą i nie doceniałem tego co miałem. Przyzwyczaiłem się, że jest. Przestałem ją zdobywać, bo myślałem, że jest moja. Tylko moja. Każdego dnia powinienem był o nią walczyć, o jej miłość. Dziś pozostało mi patrzeć, jak z minuty na minutę coraz bardziej przestaje być moja...

Nie zapomnę o TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz