Szansa

769 26 22
                                    

Myśli nie dawały mu spokoju. Nie mógł spać, a ostatnia rozprawa rozwodowa nieubłagalnie się zbliżała. Już jutro wszystko się zakończy.

Mijali się w pracy, wymieniając się tylko potrzebnymi dokumentami. Zdawkowe uwagi i rady dotyczące pokazu, stały się dla obojga codziennością. Bolesną codziennością.

Czarna, mocna kawa i korki na ulicach Warszawy w deszczowy poranek. Nie tak wyobrażał sobie ten dzień. Nie tak to wszystko miało wyglądać.

To miał być zwyczajny dzień, który zacząłby się od porannej kawy z żoną, kłótni dzieci o porozrzucane w pokoju kartki i spóźnienia do szkoły i pracy. To miał być zwyczajny dzień.

Zatrzymał się przy starej siedzibie F&D. Zalała go fala wspomnień. Tych bolesnych i tych pięknych.

Tutaj ją poznał. Tutaj się zakochał. Tutaj dał jej szansę na pracę. Tutaj dała mu szansę na miłość. Na szczęście. Na rodzinę.

Jeśli Ty będziesz szczęśliwy beze mnie, to ja przynajmniej będę mogła spokojnie zasnąć z myślą, że odżyłeś. Że gdzieś tam uśmiechasz się do kogoś...

Przypomniał sobie słowa listu, który trafił w jego ręce. List, który miał nigdy do niego nie trafić, stał się dla niego swoistym punktem zaczepienia. Tylko przez ten list miotał się nie wiedząc co począć.

Serce przyprowadziło go w to miejsce. W miejsce dawania szans. Miał deja vu.

Pokaz FD Gusto, wtedy to wszystko wisiało na włosku. Firma. Oni.

Dzisiaj pokaz kolekcji rozwodowej, ale stawka większa niż wtedy. Wszystko wisi na dziecięcych sznurówkach. Firma. Oni. Ich rodzina.

Nie zastanawiając się długo, wyjął z samochodu kartkę papieru i pióro, które Ula podarowała mu dziesięć lat temu. Wiedząc, że nie zdobędzie się na to, by wszystko powiedzieć jej prosto w twarz, postanowił wykorzystać jej sposób.

Listy były mocną stroną Uli. Jej dusza romantyczki, wręcz wyrywała się do ich pisania. Jednak z czasem i Marek zaczął je pisywać. Czy to, by zaprosić ją na randkę, czy przeprosić za małe spięcie w sprawie firmy.

Dzisiaj ten list miał zadecydować o tym co będzie. O tym co się stanie z nimi. O tym czy jutro obudzi się koło niej, czy może jednak będzie leczył jedynie kaca.

...

Na hali było czuć dreszczyk emocji. Ekscytacja mieszała się ze strachem. Jednak Marek nie martwił się pokazem. Wiedział, że to, co przygotowywała Ula, to w czym maczała te swoje piękne paluszki, musiało wyjść, musiało odnieść sukces.

Marek czuł strach, gdy w dłoniach kurczowo trzymał zgiętą na cztery części kartkę. Przechadzał się raz w jedną, raz w drugą stronę, czekając na nią.

W końcu po piętnastu minutach, weszła za kulisy, gdzie panował chaos. Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Czuła się jak na rollercosterze. Dopiero ciepła dłoń na jej ramieniu, sprawiła, że wszystko się zatrzymało.

Te szare oczy, które napotkała odwracając się, spowolniły jej tętno. Obdarował ją delikatnym uśmiechem, a ona mimowolnie odwzajemniła ten gest.

Stali tak chwilę w mileczeniu, wpatrując się w swoje oczy. Wokół nich wszyscy biegali, projektanci krzyczeli, a modelki przechwalały się, która lepiej się prezentuje w kreacji z najnowszej kolekcji. Jednak dla Uli i Marka to wszystko nie miało znaczenia. Nie słyszeli tego. Odpłynęli w bezkresny ocean swoich spojrzeń.

W końcu ciszę przerwał Marek. Wiedział, że nie może zwlekać. Że czas nie jest jego sprzymierzeńcem. Odchrząknął, przez co i ona obudziła się z tego transu.

Nie zapomnę o TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz