IV

625 10 2
                                    

W koprodukcji z K.!



- Siema stary – do gabinetu prezesa Dobrzańskiego wparował Sebastian Olszański

- Cześć – rzucił wciąż jeszcze lekko zamyślony

- Tak sobie z Violką wymyśliliśmy, że zrobimy w sobotę grilla. Wpadłbyś z Manią. Pobawiłaby się z chłopakami. Chcę jeszcze zadzwonić do Zduńczyków. Ten ich Marcel chyba już wyzdrowiał.

- Sorry, ale nie tym razem. Marysia idzie w sobotę na urodziny koleżanki i nocuje u moich rodziców – wyjaśnił

- No to wbijaj sam. Wypijemy po jakimś piwku przy szaszłyku. Będziesz się mógł u nas przekimać, a rano pojedziesz do rodziców – prezes słysząc tę propozycję chrząknął i poprawił się na swoim skórzanym fotelu

- Ja też nie mogę – kadrowy zmarszczył brwi i spojrzał na przyjaciela lekko zdezorientowanym wzrokiem – Mam randkę – rzucił z nieodgadnionym wyrazem twarzy

- Poważnie? – podekscytował się blondyn – To czemu się nie chwalisz? No wreszcie zaczynasz żyć! Już myślałem, że będziesz samotnym tatuśkiem do uzyskania przez Mańkę pełnoletniości

- Daj spokój! – burknął obruszony 

- Kim ona jest? – zaciekawił się

- Poznaliśmy się na konferencji w Amsterdamie. Pracuje w banku – postanowił nie zagłębiać się w szczegóły

- Znacie się ponad miesiąc, a ja słyszę o niej dopiero teraz? – zapytał oburzony – No fajny z ciebie przyjaciel!

- Nie chciałem zapeszać – wzruszył ramionami - Nie miałem pojęcia, czy w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać. Samotny ojciec to nie jest to, o czym marzą kobiety

- A jednak! Ten twój urok osobisty – rzekł z udawaną zazdrością wznosząc wzrok ku górze – Ale zaraz, zaraz.... W tobie nie ma za grosz entuzjazmu. Stary, za dwadzieścia parę godzin idziesz na kolację z, jak sądzę, interesującą kobietą. Helloł? – rozłożył ręce w zabawnym geście

- Problem w tym, że to ma być kolacja ze śniadaniem – mruknął. Olszański na te słowa aż klasnął w dłonie

- No nieźle, nieźle – cmoknął – I gdzie to radosne podniecenie?

- Nie wiem, czy będę w stanie... - chrząknął

- Stanąć na wysokości zadania? – wszedł mu w słowo z trudem hamując śmiech

- Ją zadowolić – dokończył – Miałem dość długą przerwę – rzekł smętnie

- Stary – Olszański poderwał się z sofy i stanął obok kumpla – z tym jest jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina – poklepał go po ramieniu – Powodzenia – puścił mu oczko i wyszedł



- Tatusiu, ta czy ta? – mała brunetka przykładała do siebie sukienki w kolorze zieleni i fioletu

- A która ci się bardziej podoba? – zapytał

- To ty jesteś prezesem domu mody – zauważyła, szczerząc się do niego. Roześmiał się, kręcąc głową

- Zdecydowanie zielona

- Tak myślałam – odłożyła ubrania na sofę – Przyjedziesz rano do dziadków? Pani Grażynka obiecała zrobić na śniadanie omlet i hawajskie tosty

- Chyba nie dam rady – skrzywił się i pospiesznie próbował znaleźć wymówkę. Słysząc te słowa dziewczynka wyraźnie posmutniała. Nie lubił oszukiwać córki, zresztą sam jej powtarzał, że zawsze należy mówić prawdę, ale nie miał wyjścia – Wiesz, umówiłem się z panią Ulą na jogging rano. Pamiętasz? Wspominałem ci o niej kiedyś.

W chmurachWhere stories live. Discover now