IX

280 10 3
                                    

W koprodukcji z K.!


Z niewielką torbą zakupów wkroczyła w sobotnie popołudnie do domu Dobrzańskich. Została powitana rozognionym spojrzeniem właściciela i niecierpliwością jego córki

- Witaj Marysiu

- Dzień dobry – na małe twarzyczce pojawił się cień uśmiechu - To co, zrobi mi pani te naleśniki?

- Oczywiście, przecież obiecałam – posłała jej ciepły uśmiech i ruszyła w dobrze sobie znanym kierunku – Mam nadzieję, że masz mąkę i jajka – rzuciła jeszcze w stronę ukochanego

- No ba – rzekł dumny z siebie, że do tej wizyty jest wyjątkowo dobrze przygotowany – Nawet udało mi się kupić truskawki – wraz z Marysią ruszyli za nią, ale szybko ich ostudziła

- O nie, nie. Moje naleśniki, to mój sekret. Dopóki nie rozrobię ciasta macie zakaz wstępu do kuchni – na błagalną minę obojga tylko przecząco pokręciła głową – Idę teraz umyć ręce i zabieram się do pracy. Będziecie mogli przyjść, jak was zawołam – jak na komendę ojciec i córka wzruszyli ramionami i udali się w stronę sofy, na której przed przyjściem Cieplak grali w Chińczyka. Wyjątkowo szybko odnalazła się w tej kuchni. Rozkład kuchennych przyborów poznała nieco podczas ubiegłego weekendu i to z pewnością ułatwiło jej pracę. Niespełna dwadzieścia minut później zaprosiła ich do siebie mając już rozrobione ciasto, rozgrzaną patelnię i przygotowane na miseczkach dodatki - Wspominałaś, że najbardziej lubisz z truskawkami i bitą śmietaną, prawda? – zapytała zdejmując z patelni specjalnie do naleśników przystosowanej, gorący placek. Dziewczynka kiwnęła głową wdrapując się na barowy stołek i wpatrując się w swoje ulubione danie niemal z cieknącą śliną. Ula podsunęła w jej kierunku talerz z naleśnikiem po brzegi wypełnionym truskawkami i przyozdobionym dwoma kleksami bitej śmietany, które posypała wiórkami czekolady. Dziewczynka niemal rzuciła się na swoją porcję

- Są pyszne – stwierdziła z pełną buzią, gdy Marek wraz z Ulą z niecierpliwością oczekiwali jej reakcji. Dobrzański spojrzał na ukochaną z mieszaniną miłości i wdzięczności. Odpowiedziała mu uśmiechem pełnym satysfakcji.

- A ja zasłużyłem na naleśnika?

- No nie wiem, nie wiem. Marysiu, podzielimy się z tatą?

- No pewnie! – rzekła entuzjastycznie, gdy jej talerz świecił już pustkami – Ale dostanę jeszcze dwa?

- Dla wszystkich starczy. Zrobiłam tyle, że będziecie mieli dość. To damy tacie jednego gorącego, a później usmażę resztę

- Tatuś najbardziej lubi z serkiem waniliowym i borówkami – zeskoczyła ze stołka i pognała w kierunku lodówki po serek garwoliński

- No skoro tatuś lubi – szepnęła w jego kierunku z błyskiem w oku

- Tatuś nie tylko serek lubi – odpowiedział jej w podobnym tonie unosząc lewą brew do góry i spoglądając jednoznacznie

- Zdążyłam zauważyć – Marysia z pewnym zdezorientowaniem przysłuchiwała się tej wymianie zdań, co skutecznie ich sprowadziło na ziemię – To co, ja smażę, a ty zajmiesz się dodatkami, zgoda? – mała uśmiechnęła się tylko rozpromieniona. Z nutą rozczulenia i radości obserwował, jak dwie najważniejsze kobiety w jego życiu przygotowują mu słodką przekąskę. 

Reszta wieczoru upłynęła im w miłej atmosferze. Po skończonym posiłku, gdy we trójkę czuli się, jak bąki, Ula została zaproszona przez Dobrzańską do wspólnej gry w Chińczyka.

- Ale przyjdzie pani jeszcze do nas? – upewniała się, gdy Ula zbierała się już do wyjścia chwilę przed dwudziestą pierwszą

- Bardzo chętnie – pogłaskała ją po głowie i rozpromieniona spojrzała na swojego partnera. Wychodziło na to, że Marysia coraz bardziej zaczyna przyzwyczajać się do jej obecności w życiu rodziny Dobrzańskich

- I zrobi mi pani naleśniki?

- Zrobię. Ale tym razem na słono. Co ty na to? – kucnęła koło dziewczynki - Obiecuję, że będą równie dobre

- Zgoda. To kiedy pani przyjdzie?

- A co ty na to, żebyśmy spędzali czas z panią Ulą w każdą sobotę? – Marek postanowił kuć żelazo póki gorące i wdrażać w życie zalecenia pani psycholog

- Pewnie. Będzie pysznie – rzekła z rozbrajającą szczerością, na co oboje się roześmiali – Tatusiu, idę się myć. Dobranoc – pomachała Uli i ruszyła schodami na górę. Dobrzański wraz z Ulą wyszedł przed dom, odprowadzając ją do samochodu

- Mam taką cholerną ochotę cię pocałować, że ledwo nad tym panuję – rzucił przez zaciśnięte zęby. Całe popołudnie ledwo się hamował, żeby się na nią nie rzucić. I nawet najmniejszy dotyk podczas przekazywania sobie kostki do gry wywoływał w jego ciele prawdziwą burzę

- To czemu tego nie zrobisz? – spojrzała mu prosto w oczy

- Bo boję się, że moja ciekawska córka obserwuje nas przez okno w swoim pokoju – westchnął spuszczając głowę

- Szkoda, że okna nie są na stronę ogrodu – szepnęła. I ona miała ochotę na tę krótką chwilę bliskości

- Szkoda – mruknął – Masz jakieś plany na wtorek?

- Moje plany w ostatnich miesiącach tyczą się tylko ciebie – uśmiechnął się

- To zabieram cię po pracy do teatru, a później do hotelu

- A Marysia?

- Gdy mam ważne spotkania, Marysia zostaje z nianią. A to jest bardzo ważne spotkanie.

- Kocham cię – szepnęła tonąc w jego spojrzeniu

- Ja ciebie też kocham. I dziękuję za dzisiaj – mimo obawy o to, że jego córka uważnie im się przygląda, przez krótką chwilę ją do ciebie przytulił – Jedź ostrożnie i daj mi znać, jak już będziesz w domu – z wnętrza samochodu posłała mu jeszcze powietrznego buziaka i odjechała z jego posesji. 

Zamknął pilotem bramę i uprzednio składając do pudełka grę, ruszył do pokoju córki. Dopiero wychodziła z łazienki, więc tak, jak przypuszczał, musiała ich podglądać. Okrył ją szczelnie kołdrą i dał słodkiego buziaka. Gdy zgasił światło, zatrzymał go jej głos

- Tatusiu, a ty lubisz panią Ulę?

- Wiesz, że tak. Bardzo ją lubię.

- Ja chyba też ją trochę lubię – szepnęła i mocniej wtuliła się w poduszkę. Z ulgą uśmiechnął się pod nosem.

W chmurachWhere stories live. Discover now