VIII

545 8 2
                                    

W koprodukcji z K.!


Przygotował piżamkę w fioletowe słonie, szczoteczkę i pastę do zębów o smaku truskawkowym, szczotkę do włosów, bluzeczkę i spodnie na przebranie, cienką kurteczkę na wypadek, gdyby pogoda nico się popsuła i nieprzemakalne buty. Dorzucił do tego jeszcze kilka drobiazgów, jak majteczki i skarpetki, paczkę chusteczek higienicznych i owocowy żel pod prysznic. Wszystko spakował do kolorowego plecaczka córki, który to plecak postawił na szafce w przedpokoju. Wszystko na jutrzejszą wyprawę było gotowe. Pozostało mu tylko porozmawiać z córką, żeby słuchała dziadków i była ostrożna w kontaktach z końmi. Wiedział, że matka nie pozwoli Marysi wsiąść na nic większego, oprócz kucyka, ale wolał dmuchać na zimne. Nie wyobrażał sobie, co by począł, gdyby jego małej córeczce się coś stało. Pożegnał Marysię dwoma całusami

- Wyślij mi proszę sms'a, gdy tylko dojedziecie – zwrócił się do matki, obserwując, jak jego córka gramoli się na przeznaczone do jazdy siedzisko, w samochodzie jego ojca

- Zadzwonię

- Wolałbym nie – rzekł lekko zmieszany, a widząc pytające spojrzenie matki, musiał zdobyć się na wyjaśniania – Czekam na Ulę. Ma wpaść za godzinę – spojrzał na zegarek odliczając kolejne minuty do spotkania z ukochaną. Matka uśmiechnęła się szeroko

- Rozumiem. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy – pogładziła do po plecach

- Jestem. Chociaż do pełni szczęścia brakuje całkowitej akceptacji ze strony Marysi – z rozczuleniem spojrzał w stronę córki, która żywo dyskutowała o czymś z dziadkiem

- Ale chyba jest lepiej

- Jest. Na szczęście jest – odparł z ulgą

- Kiedy w końcu ją poznamy? – Helena nie kryła radości z faktu, że Marek znalazł sobie wreszcie kobietę. Nigdy nie przypuszczała, że Paulina, osoba, którą traktowała jak własną córkę, porzuci Marka, a co gorsza odtrąci własne dziecko

- Jeszcze nie teraz. Najpierw chcę poukładać relacje z Marysią. Jak ona ją zaakceptuje, zacznę wprowadzać ją do rodziny i pojawiać się z nią oficjalnie

- Nie mogę się doczekać – puściła synowi oczko i ruszyła w kierunku samochodu

- Powiedz Marysi, że zadzwonię do niej wieczorem

- Możesz być zajęty – rzuciła śmiejąc się pod nosem

- Zadzwonię – rzekł zdecydowanie. Pomachał w stronę odjeżdżającego samochodu ojca i zniknął we wnętrzu domu. Ula miała przyjechać o dziesiątej.


- Cześć prezesie – przywitała go w progu radosnym uśmiechem. Wciągnął ją za rękę do środka i zamknął w swoich ramionach

- Już nie mogłem się doczekać kochanie – krótko musnął jej szyję, by swoje usta przenieść na jej wargi. Zatracili się w żarliwym pocałunku – Pozwolisz, że zwiedzanie domu rozpoczniemy od mojej sypialni – ciasno splatając ich palce ruszył w stronę schodów. Pokręciła głową z lekkim pobłażaniem

- Od razu przechodzisz do konkretów – posłał jej cwaniacki uśmiech

- Nie moja wina, że mam tylko dwadzieścia cztery godziny by się tobą nacieszyć


- Dziękuję ci – szepnął przyjemnie zmęczony

- Teraz za każdym razem będziesz mi dziękował, kiedy będziemy się kochać? – zaśmiała się pod nosem, delikatnie drapiąc paznokciami skórę na jego klatce piersiowej

- Nie – prawy kącik ust powędrował w górę – To znaczy za cudowny seks też dziękuję. Przede wszystkim dziękuję za wyrozumiałość. Wiem, że chciałabyś więcej – przekręcił się na bok i podpierając głowę na przedramieniu, spojrzał prosto w jej chabrowe oczy - Uwierz mi, ja też. Wiem, że nasz związek póki co jest daleki od normalnego. Krótkie spotkania, wspólne lunche i wieczorne sms'y to za mało. Ja wiem - musnął ustami wnętrze jej dłoni - Nie poświęcam ci tyle czasu, ile powinienem. A ty jesteś wspaniała, że to rozumiesz. Obiecuję ci to wygrodzić. Ale nade wszystko dziękuję ci za cierpliwość w stosunku do Marysi.

- Kocham cię – wyznała mu w końcu. On odkrył się z uczuciami już dawno. Ona była bardziej wstrzemięźliwa i mimo tego, że czuł się ważny, nie mógł doczekać się tych dwóch magicznych słów – I bardzo bym chciała, żeby mnie zaakceptowała.

- Wszystko jest na dobrej drodze, mówiłem ci – z czułością przeczesał jej włosy, odgarniając niesforny kosmyk z jej oczu – Teraz tylko się musisz postarać, żeby ci wyszły pyszne naleśniki – zachichotali oboje

- Przez żołądek do serca – mruknęła

- A propos żołądka. Co byś chciała zjeść na obiad?

- Zdaje się na ciebie

- Mądrze – musnął jej usta – Przygotuję coś pysznego

- Będziesz gotował? – zapytała zaskoczona. Sądziła, że zaserwuje jej coś z cateringu. Twierdząco kiwnął głową i podniósł się w poszukiwaniu bokserek i spodni - Nie dość, że jesteś fantastycznym ojcem, równie dobrym kochankiem, to jeszcze okażesz się świetnym szefem kuchni. Ile masz jeszcze talentów, Marku Dobrzański? – przyjrzała mu się uważnie, zagryzając lekko dolną wargę

- Niezliczoną ilość – ponownie wdrapał się na łóżko i znów całował jej wargi – Poleż sobie jeszcze. Później zapraszam na rekonesans domu, a ja będę na ciebie czekał za trzy kwadranse w jadalni.


Ubrała bieliznę, a z garderoby wyciągnęła jedną z jego koszul. Wiedziała, że nie będzie zły. Był niezwykle ułożony. Nie tylko w życiu i poglądach, ale nawet w sposobie segregowania czystych skarpet i koszul, które ku jej wielkiemu zdziwieniu były pogrupowane kolorami. Wolnym krokiem przemierzała korytarz dzielący sypialnię Marka od kolejnego pokoju. Szare ściany przyozdobione były niezliczoną ilością fotografii. Na zdecydowanej większości zdjęć była sama Marysia. W różnym wieku, od niemowlaka, na fotce z pasowania na ucznia kończąc. Na kilku zdjęciach pojawiła się w towarzystwie Marka, pucołowatego blondyna z atrakcyjną blondynką w dość ekstrawaganckich ubraniach. Na jednym zdjęciu rozpoznała nawet Pshemko. Marek jej kiedyś dokładnie opisywał ekscentrycznego projektanta. Wreszcie dotarła do zdjęcia przedstawiającego jego rodziców. Miała stuprocentową pewność, że to oni. Marek odziedziczył po ojcu to figlarne spojrzenie i zniewalający uśmiech. Uchyliła drzwi kolejnego pomieszczenia, którym okazał się pokój Marysi. W nim, podobnie, jak w całym mieszkaniu, panował porządek. Książki równo ustawione na półce, pluszaki poustawiane na komodzie i nocnej szafce. I właśnie na komodzie dostrzegła fotografię pięknej kobiety o włoskiej urodzie. To było jedyne zdjęcie w całym domu prezentujące jego byłą żonę. Przyjrzała jej się uważnie i szybko stwierdziła, że jej oczy kompletnie pozbawione są ciepła, a twarz przyozdobiona była sztucznym uśmiechem. Zastanawiała się, co urzekło Marka w matce jego córki. Wydawało jej się, że jest typem mężczyzny, który oprócz urody, ceni sobie również wnętrze człowieka.

W chmurachWhere stories live. Discover now