XIII

392 10 5
                                    

W koprodukcji z K.!


To zdecydowanie była ciąża podwyższonego ryzyka. Już jakiś czas temu skończyła trzydziestkę, a na dodatek miała zostać matką po raz pierwszy. Komplikacje pojawiły się już pod koniec pierwszego trymestru. Leżała już od kilkunastu tygodni i wychodziło na to, że taki stan rzeczy utrzyma się aż do rozwiązania. I mimo tego, że od siedzenia w domu dostawała już bzika, to nigdy, nawet przez moment nie żałowała podjętej decyzji. Wydawało jej się, że już nigdy nie zostanie matką. Od momentu, gdy rozpadł się jej długoletni związek, z trudem pogodziła się z faktem, że nigdy nie usłyszy słowa 'mamo'. Lata uciekały, a ona nie spotykała na swojej drodze mężczyzny, który zasługiwał na miano ojca jej dziecka. Aż wreszcie trafiła na Marka. Nie zastanawiała się ani chwili, gdy krótko po ich zaręczynach, które notabene miały miejsce w chmurach, zapytał, czy urodzi mu dziecko. Trzeba było przyznać, że Urszula Cieplak była wielką szczęściarą. Miała u swego boku cudownego partnera, który był idealnym materiałem na męża, ojca, przyjaciela i kochanka w jednym. Jej marzenia o szczęśliwym życiu, z mężczyzną, który będzie ją kochał ponad wszystko właśnie się spełniały. Ilekroć wracała pamięcią do momentu ich oświadczyn, na jej ustach pojawiał się szeroki uśmiech. Był luty, zbliżał się walentynkowy weekend. Zostawili Marysię pod opieką dziadków i wybrali się na romantyczny wypad do Paryża. I podczas tej podróży, na pokładzie samolotu oświadczył się jej, tłumacząc, że odkąd poznali się w chmurach, on każdego dnia upaja się tym szczęściem. 

Chwilę po zaręczynach spełniło się również jej marzenie o byciu matką. I wcale nie chodziło o ciążę. Odkąd w połowie listopada wprowadziła się do domu Dobrzańskich jej relacje z Marysią układały się coraz lepiej. Marek nie raz skarżył się żartobliwie, że zaczyna być zazdrosny i oburzony faktem, że w porównaniu z Ulą schodzi coraz częściej na drugi plan. W głębi duszy cieszył się, że obie jego dziewczyny tak dobrze się dogadują. Marysi od dawna brakowało ciepła i zrozumienia, które mogła dać tylko kobieta. I podczas jednego z leniwych popołudni, gdy grali we trójkę w scrabble Marysia zawróciła się do niej 'mamo'. Widząc zaskoczone, ale jednocześnie roześmiane oczy ojca, wpatrzone w Ulę zrozumiała, że najwyraźniej strzeliła gafę. Szybko się poprawiła używając imienia 'Ula'. A Cieplak była wzruszona. Głaszcząc małą po głowie zapewniła, że może zwracać się do niej, jak jej wygodnie, ale jeśli będzie miała ochotę mówić do niej 'mamo', to będzie zaszczycona, bo zawsze marzyła o takiej cudownej córce. Tym jednym zdaniem całkowicie 'kupiła' dziewczynkę. Wszyscy troje mieli wrażenie, że to popołudnie było taką kropką nad i, kiedy to stali się prawdziwą rodziną. 

Informację o ich zaręczynach Marysia przyjęła bardzo dobrze. Nawet dopytywała, czy będzie mogła sypać na ślubie kwiatki, wzorem amerykańskich filmów. Bardziej bali się jej reakcji, jeśli chodzi o powiększenie rodziny. Nie zapowiadali tego wcześniej. Nie mieli pewności, jak szybko Ula zajdzie w ciążę, ale również, jaki dziewczynka będzie miała stosunek do potencjalnego rodzeństwa. Uznali, że lepiej będzie ją postawić, przed faktem dokonanym, a później pracować nad ewentualnym sprzeciwem. I gdy ginekolog w pewien kwietniowy dzień potwierdził Uli przypuszczenia, postanowili ogłosić radosną nowinę. Mała Dobrzańska wieść o rodzeństwie przyjęła ze spokojem, ale bez wyraźnego entuzjazmu. Przyznała się później Markowi, że zawsze chciała mieć brata lub siostrę, tak, jak jej szkolne koleżanki, ale z drugiej strony obawiała się, że małe dziecko pozbawi ją uwagi rodziców. Zapewniał córkę, że będzie się starał poświęcać jej jak najwięcej czasu. Tłumaczył, że taki mały szkrab wymaga wzmożonej opieki i jest dość absorbujący, ale postarają się z Ulą, by nie czuła się zaniedbana lub odrzucona, że wciąż będą kochać ją tak samo. Cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania i spokojnie wyjaśniał, że miłość trzeba mnożyć, a liczne rodziny są fajne. Koniec końców dziewczynka szybko pogodziła się z sytuacją, a wręcz nie mogła się doczekać, kiedy dziecko pojawi się na świecie. Wielką rolę w tym procesie akceptacji odegrała również Helena Dobrzańska, która wiele z wnuczką rozmawiała na temat nowego członka rodziny. Dobrzańscy bezapelacyjnie byli zachwyceni Ulą i szczęśliwi, że ich syn wreszcie ułożył sobie życie.

- Cześć kochanie – do sypialni wsunął się Dobrzański

- Już po piątej? – zdziwiła się. Zwykle czas do powrotu ukochanego strasznie jej się dłużył. Dziś minął wyjątkowo szybko, może za sprawą książki, którą kupił jej w ubiegłym tygodniu

- Zerwałem się godzinkę wcześniej – puścił jej oczko i wgramolił się na łóżko, przekręcając się na bok i kładąc lewę rękę na jej zaokrąglonym brzuszku – Jak Maks? Daje ci dziś popalić?

- Będziesz miał córkę tancerkę i syna piłkarza – zaśmiała się, by po chwili lekko się skrzywić - Od dwóch dni jakby rozgrywał turniej. Mam dość tego leżenia – jęknęła

- Wiem kochanie – musnął ustami jej policzek – Musisz wytrzymać jeszcze troszkę. Jesteś bardzo dzielna.

- Dzielny wieloryb – mruknęła – Nie dość, że tyję od ciąży, to jeszcze okłada mi się tłuszczyk z braku ruchu.

- Dla mnie i tak jesteś najcudowniejsza i nie mogę się doczekać, kiedy urodzisz i wreszcie będę mógł się z tobą ożenić – spojrzał w jej oczy z miłością – Będziesz najpiękniejszą panną młodą na globie – parsknęła śmiechem

- Dobra, dobra. Już mnie tak nie czaruj – położyła swoją dłoń na jego – Jak w pracy?

- W porządku. Cisza i spokój, dlatego wziąłem dwa dni wolnego. Zawiozę jutro Manię do szkoły i wrócę do ciebie. Dotrzymam ci towarzystwa, a po południu zabiorę ją na rolki do parku. A pojutrze pojedziemy razem na badania. Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania z naszym synem. Może znowu nam pomacha – przypomniał sobie ostatnie badanie USG w 3D, kiedy to chłopczyk wykonywał dziwne ruchy ręką. Lekarz twierdził, że się po prostu przeciągał, ale Marek nie przyjmował tej wersji. Twierdził, że synek witał się z rodzicami, na co Ula reagowała śmiechem

- No dobrze. Bardzo chętnie cię jutro pomęczę, bo nudzę się tu jak mops, dopóki pani Ela nie przyprowadzi Maryśki ze szkoły. Dobrze, że podstawówka ma zajęcia do wczesnego popołudnia, to przynajmniej ona dotrzymuje mi towarzystwa. A właśnie, zajrzyj do niej. Powinna już skończyć pracę domową z angielskiego. I dopilnuj proszę, żeby zjadła zupę przed treningiem. Pani Ela ugotowała pieczarkową. Wystarczy odgrzać – Dobrzański westchnął

- No to idę. A tak bym tu sobie z tobą poleżał

- Uwierz mi, że chętnie bym się z tobą zamieniła. Ty być tu leżał i dbał o to, żeby ten mały rozrabiaka prawidłowo się rozwijał, a ja bym dopilnowała Marysię. Chętnie bym się wzięła za jesienne porządki, albo za prasowanie, którego szczerze nie znoszę. Zaczęłam nawet cholernie tęsknić za pracą.

- A podobno nie lubisz swojego nowego prezesa – zauważył kierując się w stronę drzwi

- Bo jest cholernie upierdliwy. Ale z braku laku – mruknęła

- I tak dopilnuję, żebyś po macierzyńskim zaczęła pracę w Febo&Dobrzański. Już ci szykuję ciekawą posadę

- O nie. Znowu zaczynasz – pogroziła mu palcem – Będziemy razem w domu, w pracy, w drodze do pracy. Aż się sobie znudzimy i w końcu się pozabijamy

- Nie pozabijamy, bo się kochamy – odpowiedział jej z szerokim uśmiechem – Chcę cię mieć jak najbliżej. A i zamienisz upierdliwego prezesa na takiego, który jest w tobie zakochany. Obiecuję być wymarzonym przełożonym – posłał jej powietrznego buziaka i zniknął za drzwiami

- Wystarczy, że jesteś wymarzonym partnerem – rzekła pod nosem i czule pogładziła swój brzuch – I wymarzonym ojcem.

W chmurachWhere stories live. Discover now