Czasem to co kruche pozostaje wieczne niczym ponadczasowe piękno. Natura miała być największym artystą, a jej tworem, ludzkie ciało - ale nie jako dzieło, lecz materiał. Jemu tylko bóg był w stanie nadać odpowiedni kształt do swoich celów.
¤ atticess 2020
¤ Phantom Blood / Stardust Crusaders
¤ angst; drabble series; Dio narrator[Sama nie uznaję tego paringu, nie shipuję kanonicznych przyrodnich braci. Fanfick ma być tylko moją lekką nadinterpretacją.]
Jonathan Joestar.
Nasze losy były powiązane niewidzianą nicią, taką jaka łączyć ma kochanków. Bez niego ja nie mógłbym istnieć, a on nie byłby sobą.
To jedyna rzecz jakiej nawet bóg nie mógłby zmienić. Połączenie było zapisane w gwiazdach. Nawet gdy próbowałem odciąć się od niego, nic mi to nie dało. Dlatego przestałem walczyć. Zaadaptowanie się do sytuacji nie było trudne. Słabe umysły poddają się mistrzowskiej manipulacji z łatwością. Aby osiągnąć czego bym zapragnął od Jonathana nawet nie musiałbym go do niczego zmuszać. On oddałby mi wszystko po dobroci, ze swojego szlachetnie, żałośnie dobrego serca. Za darmo, za nic w zamian.
Oddanie.
Muszę przyznać, że nie zawsze tak było. Przez większość życia faktycznie w Jonathanie widziałem rywala, kolejnego pionka do osiągnięcia swoich celów. Jednak był taki czas, gdy umiałem odłożyć spory na bok. Myślałem: może on jest tym, czego potrzebuję? Nikomu nie dał tyle dobra ile mnie, chłopakowi z ulicy.
Zawsze zastanawiało mnie dlaczego lituje się nade mną. Dużo czasu zajęło mi postawienie się na jego miejscu aby zrozumieć, że on wcale nie mierzył mnie jako słabego lub silnego. Dla niego istniała jakaś inna, niezrozumiała definicja, w której byłem ponad wszelkimi pozycjami. Jonathan traktował mnie jak brata i nigdy nie oceniał.
Granica.
Każdy kto widział nas jako młodych chłopców, mówił, że jesteśmy w gruncie rzeczy podobni, ale w tym nie było wcale prawdy. Jonathan szanował ideały, miał swój honor i chciał kontynuować rodzinne tradycje. To w pewien sposób rozczulające. Wolał pozostawić coś po sobie niż jak ja żyć swoim życiem. Nigdy nie byłbym gotów na takie poświęcenie. Nie byłbym w stanie żyć jak zwyczajny mężczyzna w tamtych czasach. Zachłysnąłem się prawdziwym życiem na dworku Joestarów i zapragnąłem więcej. Z Jonathanem mógłby tylko czekać na coś, co nigdy by nie nadeszło. Nie chciałem żyć nadziejami. Musiałem obietnice zamienić w rzeczywistość własnymi siłami.
Pożegnanie.
Nie mogę rzec przecież, że zabiłem go z łatwością. Wcale tak nie było. Odebranie życia Jonathanowi wymagało ode mnie nie lada odwagi. Nie skłamałbym mówiąc, że mi w tym pomógł. Nie stawiał oporów, nie chciał walczyć z swym bratem. Nawet w tamtej chwili widział we mnie swoją rodzinę, choć do człowieka było mi już daleko. Wolał umrzeć niż podnieść na mnie rękę. Ta stanowczość w swojej wierze urzekła mnie. Jonathan nie miał tak prostego umysłu jak inni mu podobni. Ukrywał taki sam potencjał jak ja. Przykro mi mówić, że ta ukryta siła musiała się zmarnować. Jonathan byłby wielkim sojusznikiem.
Ideał.
Gdyby zdecydował się zostać ze mną, sam nie wiem gdzie byłbym dzisiaj. Bo czy w prawdzie nie zatrzymałem się w Anglii, na dworku Joestarów, ale w bardziej uległej mi rzeczywistości? Gdzie nie spojrzę, widzę Jonathana. Egipt czy Anglia, nadal jest blisko mnie. W mrocznych korytarzach równie czarnego miasta sekretów.
CZYTASZ
Hamon Overdrive ° JJBA One-shots
FanficJakby mi mało było opublikowanych ¤ atticess 2021 ¤ jjba ¤ wstyd; one shoty 06/05/21 » XXX