osiem

17.1K 1.4K 344
                                    

Dziękuję bardzo najlepszej Lean za wykonanie okładki!

Wiedziałam, że przygotowanie się do wyjścia zajmie mi nieco ponad pół godziny, więc postanowiłam wreszcie porządnie się najeść. Byłam zła i głodna, a wiadomo, że to niezbyt dobre połączenie. Moja frustracja w większości brała się z niespełnionego życzenia. Chciałam zrobić z siebie użytek i w ciągu tego czasu, który sobie zostawiłam, zrobić coś dla innych. Jak widać moje altruistyczne zapędy zostały brutalnie stłumione przez rzeczywistość. 

O dziwo, Sean przed wyjazdem zrobił zakupy. W lodówce czekały na mnie jogurty, mleko oraz kilka jabłek i bananów. Oprócz tego mój wielkomyślny brat zostawił mi trzy kawałki pizzy, które, z niespotykaną radością, skonsumowałam. 

Po szybkim prysznicu, nałożyłam makijaż i ubrałam na siebie czarne spodnie, T-shirt z nadrukiem i krótką jeansową kurtkę. 

„Muszę pofarbować włosy", pomyślałam, gdy przeglądając efekt końcowy, zobaczyłam, że ciemne odrosty zaczynają być coraz bardziej widoczne i pewnie dłużej rozprawiałabym na ich temat, gdyby nie telefon, który zaczął wibrować mi w kieszeni. Była to wiadomość od Luke'a o jakże złożonej treści.

„Jadę". 

Już kilka minut później siedziałam na miejscu pasażera, słuchając na cały regulator All Time Low. Trochę zdziwiłam się, że chłopak przyjechał samochodem, ale szybko rozwiał moje wątpliwości, tłumacząc, że impreza odbywa się zaledwie kilka domów obok niego. Zdążyłam jedynie rzucić okiem na średnich rozmiarów willę, pod którą zaparkował, bo od razu ruszył żwawym krokiem przed siebie i jak zawsze musiałam go dogonić. Nienawidziłam tego, że miał takie długie nogi. 

Już z oddali dało się usłyszeć głośną, klubową muzykę. Minęło sporo czasu od kiedy ostatnio byłam na jakiejś domówce, a fakt, że prawdopodobnie będę znała tam tylko Luke'a nie pocieszał mnie. Moje obawy zapewne były bezpodstawne, bo gdy tylko znaleźliśmy się pod wypełnionym po brzegi domu, zdałam sobie sprawę, że zapewne wmieszam się w tło. 

- Lubisz takie imprezy? – zapytałam, kiedy weszliśmy na werandę, a muzyka jeszcze nie musiała być przekrzykiwana. 

- Niekoniecznie, – uśmiechnął się krzywo – ale darmowy alkohol jak najbardziej. 

Nie kłopotaliśmy się z dzwonieniem do drzwi. Od razu wkroczyliśmy do zatłoczonego salonu. Impreza trwała w najlepsze, mimo że dopiero niedawno się ściemniło.

Wewnątrz panowała ogromna duchota, spowodowana natłokiem spoconych ciał. Szybko odnalazłam dłoń Luke'a i chwyciłam ją mocno, aby go nie zgubić, co chłopak od razu odwzajemnił. To była jedna z tych domówek znanych z amerykańskich seriali. Alkohol lał się strumieniami, a seksownie ubrane dziewczyny zachowywały się niczym tancerki z klubów nocnych. Gdzieś w kącie grupa chłopaków, wyglądających na zawodników drużyny koszykarskiej, grała w beer ponga. Przeciskając się przez grupy studentów, dotarliśmy do kuchni.

- Drinka czy piwo? – zapytał, podczas przebierania w różnokolorowych alkoholach. On sam wziął jedną z butelek Heinekena i sprawnym ruchem pozbył się kapsla. Nie byłam oryginalna gdy po chwili wzięłam to samo. 

Zajęliśmy wolne miejsca w ogromnych rozmiarów jadalni, gdzie trwał konkurs na jak najszybsze wypicie największej ilości piwa. Mimowolnie stukałam stopą o podłoże i delikatnie kołysałam się w rytm grającej właśnie melodii. 

- Przepraszam – powiedział nagle Luke, przerywając ciszę pomiędzy nami.  Posłałam mu zdziwione spojrzenie i wzięłam spory łyk zimnego napoju. 

pakt samobójców ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz