trzy

24.3K 1.9K 390
                                    

Jeśli chcecie, włączcie załączoną muzyczkę.

Dzwoneczek zawieszony nad drzwiami oznajmił moje wejście do sklepu muzycznego. Pracowałam tutaj odkąd skończyłam szesnaście lat. Na początku na pół etatu, aby nie kolidowało to ze szkołą, ale już jakiś czas temu stało się to pełnoetatowym zajęciem. W ten sposób zapełniałam sobie czas i przy okazji miałam pieniądze na swoje wydatki. Mogłam uniezależnić się chociaż trochę od rodziców. Już dawno przestałam chcieć od nich cokolwiek. Wmawiałam im, że chcę w ten sposób zarobić na studia. Tylko, że nie mieli pojęcia, że tych studiów nie dożyję.

Za ladą jak zawsze stał Ashton - syn właścicieli i mój bardzo dobry kolega. Odkąd zaczęłam tam pracę mieliśmy całkiem przyzwoite relacje. On lubił mówić o muzyce, a ja go słuchać. Tyle wystarczyło nam, aby zawiązać między sobą nić porozumienia, która przerodziła się nawet w coś na kształt przyjaźni.

Powitał mnie uśmiechem, wyszczerzając białe zęby. Na głowie jak zawsze miał zawiązaną bandanę, a koszulka dosadnie ukazywała jego gust muzyczny. Ciekawiło mnie często ile czasu poświęca, aby mieć tak świetnie umięśnione ramiona. Musiałam przyznać, że chłopak był przystojny. Już dawno zauważyłam pewne "stałe klientki", które robiły zawiedzioną minę gdy tylko zobaczyły, że to ja akurat mam zmianę. Wtedy też podejrzanie szybko się ulatniały. Jednak jeszcze nigdy nie widziałam, aby korzystał ze swojego powodzenia. 

Ashton był ode mnie dwa lata starszy i pracę w sklepie łączył ze studiami. Dlatego ja najczęściej pracowałam w tygodniu, a on w weekendy. Bywały jednak takie dni jak dziś, kiedy dzieliliśmy ze sobą zmianę ze względu na dostawę towaru. 

Udałam się na zaplecze, gdzie zostawiłam swoje rzeczy i w pośpiechu przygotowałam dwa kubki kawy, z którymi wróciłam na sklep. 

- Jak ja lubię z tobą pracować. - roześmiał się, z wdzięcznością odbierając ode mnie gorący napój. 

Przysiadłam się do niego i zaczęłam przyglądać się co robi.

- Nie sądziłam, że jesteś takim romantykiem. - powiedziałam, wskazując na  książkę, którą czytał. - Sparks?

- Co poradzę, że lubię się wzruszać. - Ashton od niechcenia wzruszył ramionami. 

Poklepałam go lekko po ramieniu i zaczęłam wycierać instrumenty z cienkiej warstwy kurzy. Tego dnia, oprócz spodziewanej dostawy, nie mieliśmy zbyt dużo do zrobienia. Jako, że szefa nie było w pobliżu, a nam strasznie się nudziło pomiędzy obsługiwaniem klientów, zaczęliśmy grać w scrabble, co wcale nie było tak monotonne jak się wydawało, bo Ashton lubił wymyślać własne słowa i przekładać płytki, gdy nie patrzyłam, więc cały czas musiałam go sprawdzać, czy aby na pewno nie oszukuje.

Znajomy mężczyzna w czapce z daszkiem przyjechał dopiero po szóstej. Podpisałam potrzebne papiery i z zapałem zabraliśmy się za wypakowywanie towaru z kartonów. Nie było to jakoś strasznie katorżnicze zajęcie, ale musiałam być maksymalnie skupiona, żeby niczego nie pomylić, co skutecznie utrudniał mi mój współpracownik. 

W związku z kolejną falą upałów, przesuwającą się przez kraj, pogoda zaczęła wariować. Żar lał się z nieba, aby po chwili zastąpiła go burza z piorunami. I tak się stało, gdy Ashton kończył papierkową robotę na dziś i oboje szykowaliśmy się do wyjścia. 

- Cholera - mruknęłam, stojąc pod niewielkim daszkiem przed sklepem. Przeklinałam się w duchu, że postanowiłam zostawić samochód w domu.

- Przyszłaś na pieszo? - chłopak w pełnym skupieniu mocował się z zamkiem. 

Wydałam z siebie jakiś niezrozumiały jęk, który miał oznaczać tak.

- Podwiozę cię. - zaproponował, zakładając na głowę kaptur.

pakt samobójców ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz