szesnaście

13.1K 1.3K 417
                                    

Rozdział niesprawdzony.


- Dlaczego cały czas się tak szczerzysz? – zapytał wreszcie Sean, po dłuższej chwili przyglądania się mi.

Zaśmiałam się, kręcąc głową. Nie dało się ukryć, że ostatnimi czasy mój poziom radości wzrósł odrobinę, a Sean nie mógł zrozumieć dlaczego. Bawiło mnie to w jaki sposób patrzy na mnie, będąc kompletnie zbitym z tropu.

- Wybacz, że moja radość psuje ci dzień – odpowiedziałam z przekąsem, popijając kawę.

- Zniosę to, ale nie mogę zrozumieć z czego się tak cieszysz – powiedział, zajmując miejsce naprzeciwko mnie. – Dostałaś podwyżkę? Ashton wreszcie przyznał się, że jest gejem?

Głośno parsknęłam śmiechem, ciesząc się, że już wcześniej przełknęłam kawę, którą miałam w ustach, bo inaczej mogłoby się to źle skończyć.

- Ashton nie jest gejem – oznajmiłam zdecydowanie. – Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?

- Zgadywałem – powiedział, wzruszając ramionami od niechcenia. – Wiesz, przyjaźnisz się z nim, a dziewczyny lubią mieć za przyjaciół gejów.

- Idąc tokiem twojego rozumowania każdy chłopak, który przyjaźni się z jakąś dziewczyną jest gejem. Sean, to nie ma kompletnie sensu – zaśmiałam się, podczas gdy mój brat zrobił obrażoną minę.

- Okej, kumam, ale nadal nie powiedziałaś dlaczego jesteś taka wesoła. Musisz przyznać, że to u ciebie dość niecodzienne, a tymczasem od kilku dni non stop się uśmiechasz. To chore.

Jednym dużym łykiem opróżniłam szklankę i wstałam od stołu. Po drodze do zlewu poklepałam Seana po ramieniu.

- Będziesz musiał żyć w nieświadomości, braciszku. Przykro mi – oznajmiłam, chwytając torbę. – Chętnie podroczyłabym się z tobą jeszcze trochę, ale zaraz będę spóźniona, a dzisiaj wreszcie kończymy opróżnianie nowego sklepu.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu. Sean chyba coś jeszcze do mnie krzyczał, ale puściłam to mimo uszu.

Podczas jazdy zastanawiałam się nad jego słowami. Czy faktycznie aż tak promienieję radością? Prawda, ostatnio jakoś łatwiej mi się śpi, nie budzą mnie koszmary i codzienne wstawanie nie stanowiło tak wielkiego problemu. Może i czułam się lepiej i było mi lżej funkcjonować, ale to od razu nie oznaczało, że stałam się bezwarunkowo szczęśliwą osobą. Wszędzie znajdzie się kilka słonecznych dni. Nawet u mnie.

Po drodze do pracy nie byłabym sobą gdybym nie skoczyła do pobliskiej kawiarni i nie kupiła dla siebie i Ashtona mrożonej kawy. Chyba właśnie tego będzie mi najbardziej brakowało w nowej lokalizacji. Oczywiście, w centrum aż roi się od różnego rodzaju sieciowych kawiarni, ale nic nie zastąpi tego rodzinnego miejsca. Na każdym kroku było widać ile wysiłku właściciele wkładają w to, żeby każdy klient wychodził od nich zadowolony. W obecnych czasach nie jest to często spotykane i bardzo to u nich ceniłam. Starali się stworzyć tam domową atmosferę, którą dało się czuć na każdym kroku.

Wnętrze sklepu z płytami zaczęło już zionąć pustkami. Wszystkie kartony zostały przeniesione do centrum, więc zostały właściwie tylko półki i sterta papierów. Tego dnia miała przyjechać ekipa, która zabierze na wysypisko resztę niepotrzebnych rzeczy.

Uśmiechnęłam się do Ashtona, który, jak zawsze, z wdzięcznością przyjął ode mnie kawę. W zamian dostałam od niego buziaka w policzek

- Dużo mamy jeszcze do zrobienia? – zapytałam, rozglądając się dookoła.

pakt samobójców ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz