Dotknąłem opuszkami palców
promienie słońca padadające na pościel.
Jaki ładny dzisiaj dzień.
Nie jestem z natury pesymistą, ale tak pozytywnie nastawiony do nadchodzącego dnia, nigdy jeszcze nie byłem.
Usiadłem na łóżku i wciągnąłem powietrze w płuca. Wyprostowałem nogi i zrobiłem wydech.
Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki, opłukałem twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro.
Od 30 lat nie moge na siebie patrzeć.
Nie widze swojej twarzy, tylko jedną wielką, 20 centymetrową bliznę, przebiegającą wzdłuż lewego policzka i lewej skroni.
Spojrzałem sobie w oczy i wyszedłem z łazienki.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem jedyne czyste ubrania, jasno-jeansową koszulę, jasną marynarke i ciemnobrązowe spodnie.
Może rozważe pomysł znalezienia sobie żony, miałby kto mi sprzątać, gotować i robić pranie... chociaż nie uśmiecha mi się użeranie z rozwrzeszczonym, rozwahanym emocjonalnie babsztylem i jej małymi rozwydrzonymi, zaślinionymi klonami w postaci naszych bachorów.
Dryyyńńń, dryyyńńńńPodniosłem leniwie słuchawke.
- Słucham ?
- Dzień dobry synu.
- A , to ty mamo...
- Pamiętasz o naszym dzisiejszym spotkaniu ? Tam gdzie zawsze, w kawiarence Taro, rozmawiałam z twoim ojcem o ...
Odstawiłem telefon od ucha, mam dosyc jej paplaniny. Położyłem słuchawke na stalik i poszedłem do kuchni wstawić czajnik na gaz. Postawiłem na blacie swój ulubiony kubek z Obi-Wanem i wsypałem do niego dwie czubate łyżeczki rozpuszczalnej kawy.
Wróciłem do stolika i podniosłem do ucha telefon.
-... i w ten sposób ją poznaliśmy. Zgadzasz się kochanie , prawda ?
- Tak , tak jasne...
- Wiedziałam skarbie. Do zobaczenia
- Ta...
Cholera, pewnie znowu mnie z kimś umówiła. Ostatnim razem była to 45 letnia Kornelia , taki pasztet że ledwo na krześle się mieściła.
Ciężko znaleść normalną , niezdesperowaną kobiete mając 40 lat na karku.
Woda się zagotowała.
Wróciłem do kuchni i nalałem wrzątku do kubka.
Wziąłem materiały na kartkówke dla moich studentów , kawe i usiadłem na kanapie.
Może nie bedę ich dzisiaj męczyć...
Wziąłem łyk pysznej czarnej kawy i przeciągnąłem się jak kot.
Mam tyle energi że kawa chyba nie jest mi potrzebna. Jeśli wyszedłbym teraz to mógłym przejść sie na uczelnie, szkoda by było marnować taki poranek na kiszeniu się w autobusie.
A może kupie sobie jakiś fajny samochód?
Veneno albo 911 albo R8 ?
Na Veneno nie było by mnie stać nawet gdybym oszczędzał na niego do usranej śmierci.
Dobry boże, czy to kryzys egzystencjonalny ?
Spakowałem materiały do skórzanej torby, włożyłem czarne buty i wyszedłem z domu.
Na klatce minąłem moje dwie starsze sąsiadki. Jak zwykle komuś obrabiają dupe. Wyszedłem z klatki na dwór a słońce musnęło mnie swoim ciepłem.