Napawaliśmy się razem pięknem wieczora. Cały czas trzymałem Demetris za rękę. Nie mam pojęcia czemu, ale bałem się, że kiedy ją puszczę, to ona znowu ucieknie na parę lat.
Że znowu ją stracę.
Tym razem na to nie pozwolę.
Gdy usiedliśmy na ławce, Dem oparła głowę na moim ramieniu.
Poczułem zapach jej włosów. Raczej szamponu o zapachu jabłek. Zemdliło mnie do tego stopnia, że poczułem w ustach smak wczorajszego obiadu.
Odsunąłem lekko głowę, żeby nie zwymiotować.
Starając się nie myśleć o intensywnym zapachu jabłek, starałem ułożyć sobie w głowie to co chciałbym jej powiedzieć.
Nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, więc postanowiłem nic nie mówić, żeby nie wyjść na idiote.
Ciekawe jakby wyglądało nasze życie za 20 lat.
Może siedzielibyśmy razem na kanapie, popijając herbatę. Może stałaby się starą wredną prukwą z którą nie mógłbym już wytrzymać.
Może ja stałbym się starym nieznośnym dziadem.
Nie to nie możliwe. Jestem zbyt inteligentny żeby się zestarzeć.
Tak czy siak, ciekawe jakby to było.
Objąłem ją ramieniem.
- Demetris ?
-Tak ?
- Kocham Cię.
Spojrzała się na mnie, jak Rockefeller na pieniądze, jak młody Skywalker na Yode. Nie wiem czemu to powiedziałem. Wyrwało mi się pod wpływem enocji.
- Ja ciebie też Danielu. Od dawna.
Ok, przyznaje. Jestem szczęśliwy jak nigdy. Mam ochote krzyczeć i skakać z radości. Po twarzy oczywiście tego nie widać. Muszę przecież zachować resztki godności. Nie mogę przecież pokazać jak bardzo mi zależy.
W dupę misia kochanego, jak ja się cieszę!!!!!!!Jestem w pełni opanowany.
Gdy wróciłem do domu zacząłem się drzeć i skakać jak 3 letni chłopiec widząc zestaw klocków Lego ze Star Wars. Najpiękniejszy dzień, noc w zasadzie, w miom życiu.