Jest coś uspokajającego w rodzinnym domu. W tym znajomym zapachu ciasteczek, kwiatów i parzonej kawy. W śmiechu roznoszącym się wzdłuż korytarzy czy tupocie bosych stóp na panelach. To prawdopodobnie dlatego nigdy się nie wyprowadził, chociaż woli sobie wmawiać, że to kwestia tego, że wolał zostać i pomóc mamie w domu, przy dziewczynach. Louis ziewa i przeciąga się, siadając na łóżku. Słońce zagląda do jego pokoju przez cienkie zasłony; musi być już grubo po 10 i Jay znów go wyśmieje. A Louis znów jej odpowie, że wakacje są nie tylko dla uczniów.
Leniwie sięga po telefon; na ekranie wyświetla się jedna nowa wiadomość, oczywiście od Keenana. Louis stęka, widząc godzinę wysłania.
- Cholerny ranny ptaszek - mamrocze, przecierając oczy, mimo to uśmiecha się, odczytując treść smsa: "Dzień dobry, śpiochu."
Wystukuje szybko odpowiedź i niechętnie wstaje, czując burczenie w brzuchu. Najpierw jednak sięga po świeżą bieliznę i ręcznik, i na boso przemierza korytarz, zamykając się w łazience. Chłodny woda i świeży zapach cytrusowego płynu pod prysznic szybko go orzeźwiają, więc kiedy w końcu, już ubrany, schodzi do kuchni, uśmiecha się szeroko na widok bliźniaczek, siedzących przy stole z miskami płatków.
- Widzę, że nie tylko ja sobie pospałem, co? - rzuca, wyjmując z lodówki mleko.
- Mamy wakacje! - Daisy odpowiada z oburzeniem.
- Dokładnie, skarbie. - Louis mruga do siostry. - Mamy. Wszyscy. Żadnego wstawania o szóstej rano i pędzenia na lekcje!
Entuzjazm w jego głosie sprawia, że Pheobe zakrztusza się płatkami, śmiejąc się, a Daisy przewraca oczami, ale i na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Gdzie mama? - pyta, siadając obok dziewczynek.
- Poszła na zakupy - odpowiada Pheobe. - Ale pewnie nie wróci szybko, bo miała też, "tylko na chwilkę" wstąpić do cioci Anne - dodaje, palcami rysując cudzysłów w powietrzu.
Louis kiwa ze zrozumieniem głową. Jego mama i Anne przyjaźniły się od dawna i doszło do tego, że jego siostry zaczęły mówić o pani Cox "ciocia Anne", ale on sam nigdy się tak do niej nie zwracał. Zwykł mówić do niej po imieniu, bo przecież głupio byłoby mówić do matki swojego chłopaka "ciociu", ale teraz... Potrząsa głową, starając się odgonić te myśli. To nie jest coś, o czym ma ochotę rozmyślać w poniedziałek rano.
- A wy? Jakie macie plany?
Daisy wzrusza ramionami.
- W telewizji będzie powtórka "Jak wytresować smoka".
Louis jęczy.
- Znowu? Daisy, będziecie to oglądać po raz piąty w ciągu dwóch tygodni! - Kiedy siostry odpowiadają mu oburzonym spojrzeniem, kontynuuje. - Wiecie, są wakacje, może wyszłybyście trochę na dwór, na plac zabaw czy...
- Nie mamy pięciu lat, Lou. - Wzdycha Pheobe, przewracając oczami.
- Ale na oglądanie bajek nie jesteście za duże, co? W porządku - dodaje, unosząc ręce w obronnym geście. - Róbcie co chcecie, ja się wybieram na mały spacer.Ulice Holmes Chapel są zalane słońcem, gdy Louis idzie powoli chodnikiem, trzymając ręce w kieszeniach szarych spodni. Mija witryny sklepowe i uśmiecha się, widząc dzieciaki stojące w kolejce po lody gałkowe. Macha do swoich uczniów, którzy z radością odpowiadają tym samym, a potem skręca, kierując się do warsztatu samochodowego. Już z daleka dostrzega szerokie plecy Keenana; mężczyzna ma na sobie brudną koszulę w kratę i pochyla się nad maską samochodu. Louis podchodzi jak najciszej i najwyraźniej pozostaje niezauważony, bo udaje mu się klepnąć Keenana w pośladki. Mężczyzna prostuje się z cichym okrzykiem i odwraca się, marszcząc brwi.
- Louis - mówi łagodnie i kręci głową. - Jestem w pracy.
Louis przewraca oczami.
- Ciebie też miło widzieć.
Keenan uśmiecha się i ociera spocone czoło grzbietem dłoni, rozmazując na skórze ciemny smar. Potem pochyla się i składa lekki pocałunek na jego policzku, drapiąc go szorstkim zarostem. Louis krzywi się nieznacznie i cofa się o krok, grożąc mu palcem.
- Mógłbyś się ogolić.
- Wiesz, że nigdy tego nie zrobię. - Keenan śmieje się i opiera o samochód. - Znów zaspałeś?
Louis sapie dramatycznie, mrużąc oczy.
- Ja nie zasypiam, mój drogi. Ja mam wakacje.
Mężczyzna kręci głową, ale jego twarz wciąż rozjaśnia uśmiech i Louis odpowiada mu tym samym. Przez chwilę rozmawiają o kliencie Keenana, pani Danvers, i pozwalają sobie na kilka niewybrednych komentarzy, zanim mechanik wzdycha ciężko i pochyla się, podnosząc z ziemi klucz francuski.
- Mamy jakieś plany na wieczór? - Kiedy Louis odpowiada wzruszeniem ramion, kontynuuje: - Nie jestem pewien o której skończę robotę. Obiecałem pani Danvers, że będzie miała samochód na jutro, ale jest tu tyle do zrobienia...
- Nie wiem, czy ta biedna kobieta ci się wypłaci. - Louis chichocze. - W porządku, rozumiem. Mechanicy nie mają wakacji, ciężki żywot. Może zobaczymy się jutro? Czuję, że dzisiaj i tak moja mama będzie miała pewne plany, skoro spotyka się z Anne.
Keenan przekrzywia głowę i zaciska usta na wspomnienie Anne Cox, ale po czterech latach związku nauczył się, że lepiej nie komentować relacji, jakie Louis ma z matką swojego byłego chłopaka. Kiwa jedynie głową i żegna Louisa pocałunkiem.
CZYTASZ
✔The Only Truth (Everything Comes Back To You)✔ (Larry)
FanficPo dziewięciu latach Harry wraca do rodzinnego Holmes Chapel i wszystko wydaje się być takie samo. Domek na drzewie wciąż ma zepsutą drabinę, Barbara wciąż prowadzi piekarnię, a jego dawna szkoła nadal jest wypełniona rozgadanymi uczniami. Holmes Ch...