june 16th - birthday

146 18 18
                                    

gdzie marco obchodzi z jeanem swoje urodziny

gdzie marco obchodzi z jeanem swoje urodziny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


P L A Y L I S T

the smiths
this charming man

tears for fears
head over heels

the lumineers
ophelia

* * *

Gdy tylko tramwaj zatrzymał się na przedostatnim przystanku, a jego drzwi zostały otworzone przez motorniczego, Marco prędko wyskoczył z pojazdu. Musiał mocno naciągnąć kaptur zielonej bluzy na zmierzwione włosy, bo los chciał, żeby właśnie w momencie opuszczenia przez niego tramwaju nieznaczny deszczyk przemienił się w istną ulewę. Biegnąc oświetlaną przez wysokie latarnie ulicą i czując, jak jego nieprzystosowane do podobnej pogody trampki w zastraszającym tempie wypełniały się deszczówką, pocieszał się tym, że przynajmniej wynajmowane między innymi przez jego osobę mieszkanie nie było znacznie oddalone od przystanku. W truchcie musiał więc wytrzymać jedynie pare minut, czyli do momentu, w którym po wpisaniu odpowiedniego kodu i otworzywszy ciężkie drzwi, przekroczył próg klatki. Chociaż odczuwał małą zadyszkę – niewątpliwie w dorosłym życiu zapominał o chociaż odrobinie ruchu — czekała go jeszcze wspinaczka po schodach aż na czwarte piętro. Brak windy niewątpliwie należał do minusów już nieco starego budynku, ale przynajmniej koszta wynajmu nie były tak kosmiczne.

Jeszcze przed przekroczeniem progu lokum – zamieszkiwanego przez bruneta, jego chłopaka Jeana oraz dwójkę poznanych przez blondyna na studiach przyjaciół – do jego nozdrzy dotarł przyjemny zapach przygotowywanego na kuchence posiłku. Aromat ten przybierał na intensywności z każdym kolejnym stawianym przez Marco krokiem, a apogeum osiągnął, kiedy przemoczony do szarej nitki brunet znalazł się wewnątrz mieszkania. Zanim udał się w jego głąb by zobaczyć, co dokładnie było źródłem pięknego zapachu i wprawiało go w stan silnego głodu, postanowił zdjąć w znacznym stopniu wypełnione wodą obuwie, nie chcąc przypadkiem zabrudzić podłogi.

— Marco, to ty? — zawołał głos z kuchni, do której brunet zbliżał się w przemoczonych, różnobarwnych skarpetkach.

— Nie, złodziej — odpowiedział żartobliwie, stojąc już w tym samym pomieszczeniu co blondyn. Ten spojrzał przez ramię i zobaczywszy w rogu Marco, którego najwyraźniej złapała ulewa, pozwolił uśmiechowi wkraść się na usta. — Co robisz? — zapytał z nieukrywaną ciekawością. To pod jej wpływem podszedł bliżej odpalonej kuchenki gazowej i objąwszy niższego chłopaka w pasie, oparł brodę na jego lewym barku i począł wpatrywać się w przysmażaną na nieco zniszczonej patelni wołowinę z warzywami w ciemnym sosie.

— Twój ulubiony stir-fry, w końcu urodziny masz — odpowiedział krótko, po czym dodał z lekkim podirytowaniem: — Ale mógłbyś się chociaż najpierw przebrać i wysuszyć, bo ja teraz też jestem cały mokry.

KILIG [ jeanmarco one-shots ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz