june 19th - dusk or dawn

142 17 4
                                    

gdzie marco kocha wschody słońca, a jean chce po prostu spać

gdzie marco kocha wschody słońca, a jean chce po prostu spać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

P L A Y L I S T

beirut
nantes

passion pit
sleepyhead

tame impala
yes i'm changing

* * *

     Poranne ptaki nie zdążyły jeszcze na dobre rozpocząć swoich śpiewów, gdy błogi sen Jeana naruszyła seria potrząśnięć jego ciałem. Zaspany i poirytowany samym faktem przebudzenia go o – jak mu się zdawało – zbyt wcześniej porze, jak i gwałtownym jego charakterem, uniósł nieznacznie powieki ciężkie niby ołów. Pierwszą rzeczą zaobserwowaną przez niego tuż po przebudzeniu była łagodna, pełna piegów twarz Marco. Pomimo iż niezaprzeczalnie go kochał, nie potrafił wybaczyć mu tak haniebnego czynu jak budzenie go o tak wczesnej godzinie i nie zważając na niego, chwycił za kołdrę i podciągnął ją tuż pod sam podbródek. Sam Marco natomiast uśmiechnął się pod nosem, jakby z litością i podjął ponowną próbę wyciągnięcia z natury leniwego blondyna. Dwójka mężczyzn niby droczyła się między sobą, a skrzypieniu łóżka towarzyszyły narzekania Jeana wypowiadane niskim, ochrypłym po długich godzinach snu głosie.

     — Jean, obiecałeś — upomniał się brunet, licząc, iż ten niepodważalny argument ostatecznie zmusi nieco niższego i młodszego do porzucenia kołdrzanego ciepła. Ten jednak nie planował tak łatwo i ulegle rezygnować z wylegiwania się z łóżku.

— Daj mi spokój — odburknął, chowając twarz w miękkiej poduszce i w nią także się wtulając. Pomyślał wtedy, iż o wiele bardziej kuszącą opcją było podobne przyciśnięcie głowy do nagiego torsu Marco, jednakże los chciał, żeby mężczyzna należał do grona rannych ptaszków i to tych najenergiczniejszych, co z kolei zupełnie przekreślało bliźniacze marzenia. O tej porze bowiem niemożliwym było, by ten leżał jeszcze na wpół nagi u jego boku.

— Jean — odezwał się po raz kolejny, tym razem uciekając się do perswazyjnej techniki przeciągania ostatniej sylaby jego imienia oraz zmiany tonu głosu na znacznie bardziej melodyjny, a zarazem słodszy. Ku jego zaskoczeniu nic a nic to nie dało, toteż poczuł się zmuszony do ułożenia ciała na materacu, tuż obok Jeana. Znalazł się tak blisko blondyna, iż ze swobodą mógł zacząć obkładać pocałunkami jego poliki, niedługo później schodząc z nimi nieco niżej i w zupełności koncentrując się na szyi Jeana. Jeżeli i tym razem oczekiwał jakiejkolwiek zauważalnej reakcji o fizycznym charakterze, to mocno się przeliczył – Jean niezmiennie chował się w pościeli, wyrażając w ten sposób swoje pragnienie zapadnięcia w dalszy sen. Na wypadek gdyby mowa jego ciała okazała się niewystarczająca do uwypuklenia owego stanowiska, powiedział krótko:

— Próbuję spać.

Marco wyczuł tak wyrazistą nutę poirytowania w jego głosie, że momentalnie – choć z niechęcią i rozczarowaniem – porzucił dalsze próby perswadowania Jeana do opuszczenia ich wspólnego łóżka. Kiedy tylko się z niego podniósł, materac zaskrzypiał, dając zaspanemu blondynowi do zrozumienia, iż otrzymał upragniony spokój i wolną rękę do zagospodarowania następnej godziny lub dwóch na sen. Słyszał jeszcze, jak Marco przez krótką chwilę kręcił się po ich niewielkim, dwuizbowym domku. Serię odgłosów stawianych na drewnianej, raczej starej posadce kroków zakończył dźwięk zamykanych drzwi.

KILIG [ jeanmarco one-shots ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz