════════ ⋆ ★ ⋆ ════════ICH POCZĄTKI były ciężkie. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę wcześniejsze podejście Xiao, do jakichkolwiek relacji z innymi. W tamtym czasie yaksha nie wiedział nawet, jak bardzo rani Aethera swym zachowaniem, gdy po pół, a nawet i roku znajomości, wciąż zachowywał się jak buc. Blond włosy nigdy mu jednak tego nie wypominał. Starał się za to zrozumieć Xiao za każdym razem bądź, omijając problem wypytać o niego, w czym był nawet dobry. Oczywiście, przez większość czasu nie udawało mu się zwieść w pole niemiłego chłopaka, jednak z czasem zaczął się otwierać ku uciesze Aethera.
— Xiao! Xiao gdzie jesteś?!
W dłoniach trzymał biały talerz z migdałowym tofu, które yaksha czasami jadał. Nie było mu to oczywiście do niczego potrzebne, jednak podczas ciężkich wieczorów, lubił zatopić skrywane smutki w wybornym smaku ulubionego dania. Blondyn wraz z towarzyszącą mu Paimon, rozglądali się na boku w poszukiwaniu niskiego chłopaka, który stał za nim, z czego dwójka nie zdawała sobie sprawy. Krzyk białowłosej dziewczyny sprawił, że się wzdrygnął. Obrócił się szybko, a widząc poszukiwaną bladą twarz, uśmiechnął się szeroko. Wystawił dłonie z talerzem bardziej do przodu i z radością powitał Xiao, zapraszając do zjedzenia przygotowanego przez niego dania. On tylko przyjrzał się potrawie, po czym wrócił zimnym wzrokiem do twarzy Aethera.
— Zawołałeś mnie.
Blondyn zmarszczył brwi, po czym zaśmiał się szczerze. Porcelana drgnęła, lecz dzięki dłoniom Xiao nic jej się nie stało. Policzki piekły yakshę przez kontakt ich skóry, a chłopak naprzeciwko wydawał się tego nawet nie zauważyć.
— Nie zawołałem! — Aether widział, jak wargi niższego się otwierają, przez co dodał szybko — Szukałem cię, a nie prosiłem o pomoc, dlatego to się nie liczy! — uśmiechnął się szeroko, ciągnąc przy tym Xiao za materiał ubrania. Do yakshy jakby nie dotarło to, co usłyszał, a nieznane uczucie uderzyło w jego serce. Zatrzymali się przy jednym ze stolików i bez słowa zaczęli jeść przyniesione przez Aethera tofu. Cisza wisiała pomiędzy nimi, niekiedy przerywana pytaniami i komentarzami Paimon. Xiao przez większość czasu przypatrywał im się z zamglonym spojrzeniem. Nie potrafił się na niczym skupić, a umysłem wydawał się być gdzieś indziej. Słowa blondyna tkwiły mu w umyśle, a sam fakt, że powodowały ciepłe uczucie, zaczynał go irytować. Przez chwilę pomyślał, że chłopak może nie traktuje go, jak narzędzie do mordowania. Uniósł na niego wzrok, by przypatrzeć się jego twarzy.
Wyglądał w tamtej chwili tak miło. Nie pięknie czy przystojnie, a po prostu miło. Wybiło to yakshę z rytmu, przez co poczuł się dziwnie. Zmarszczył nieco brwi, odwracając głowę, by wbić złote spojrzenie w ozdobne drzewko. Nie wiedział zbytnio, jak ma się zachować w towarzystwie blondyna, w szczególności, że sam chłopak wyglądał na zbyt ciekawego jego osoby, co nieco komplikowało wszystko. Westchnął tylko głośno, podnosząc się z krzesełka, by jak najszybciej wyjść. Powiedział szybko, że ma coś do załatwienia, a Aether posłał mu uśmiech, na co znów zmarszczył brwi.
Jak można uśmiechać się, gdy ktoś z kim chciałeś spędzić czas, odchodzi?
Nie pojmował zachowań Aethera, do końca też nie wiedząc, czy chce je rozumieć. Ucieczka od niewygodnych uczuć, wydawała mu się zawsze najlepsza, dlatego zamiast rozmawiać z chłopakiem, siedział na osamotnionym jak on kamieniu. Próbował przeanalizować to co poczuł, lecz skończył tylko na wgapianiu się w martwy punkt. Niemal nie słyszał wołań i próśb, które co jakiś czas spełniał żeby znów wrócić na zimny kamień. Jego ciemne włosy były potargane, a oddech nieco przyspieszony. Bursztyn oczu schował się po kolejnym powrocie na głaz, mając już dość, lecz Xiao wiedział, że nie może odmówić pomocy. Został sam z tym wszystkim i musiał sobie z tym poradzić czy tego chciał, czy też nie.
Z Aetherem spotkali się jeszcze kilkanaście razy ni to przypadkiem, ni to specjalnie. Ich rozmowy były krótkie, urwane i zdecydowanie prowadzone przez blondyna wraz z jego latającą przyjaciółką. Xiao mało co mówił i o dziwo nie dlatego, że nie chciał z nim rozmawiać. Yaksha po prostu nie wiedział, co ma powiedzieć, w danym momencie. Nie potrafił rozwijać zbytnio swych odpowiedzi przy kimś nowym, mimo iż jego wiedza była w większości tematów powalająca. Wzdychał za wiele i milczał nawet, gdy nie było to wskazane, a mimo to Aether i tak uważał ich rozmowy za interesujące oraz warte uwagi.
Czas jednak leciał zbyt szybko i nim się obejrzeli dzień, minął im ot, tak. Żegnali się zwyczajnie, bez żadnego dotyku, co ciągnęło się niemal wieki, aż w końcu pewnej wiosennej nocy Aether przytulił Xiao. Pierwszy raz ich ciała splotły się w tak intymnej, jak dla nich czynności, dając im ogromne ciepło. Twarze były czerwone, a słowa utkwiły w gardle.
— To... Do zobaczenia?
— Do zobaczenia.
Mijały im tak miesiące, a każdy oddalony o jeden od poprzedniego cechował się coraz to większa ufnością Xiao do Aethera. Yaksha jednak wciąż pozostawał zimny niczym lód, nie pozwalając dostatecznie zbliżyć się do siebie. Ciepło i dobroć blondyna rozgrzewały jego serce, lecz mimo to, dalej nie potrafił określić żadnych uczuć, które w nim buzowały.
Gdy tylko wspomnienia doszły do głowy Xiao, a obrazy zaczęły mu przelatywać przed bursztynem oczu, poczuł narastającą złość. Wbił ponownie włócznie w przeciwnika, czekając tylko, aż dziwne ciało zmieni się w proch. Kolorowe ubranie pokryło się popiołem, którego cholernie nienawidził. Cieszył się gdzieś w środku, że nie była to krew, ponieważ od tamtego przykrego zdarzenia kojarzyła mu się tylko z tym, o czym uparcie nie chciał myśleć. Czuł się jednak brudny, jakby coś uparcie ciążyło mu na duszy, jak i przeszkadzało w egzystowaniu.
Ciemność wciąż go otaczała, mimo iż dobre kilka minut temu pokonał przeciwników. Brzęczało mu w głowie i coraz bardziej czuł ból, który rozprzestrzeniał się po jego lodowatym ciele. Zaczął szybciej oddychać, jakby przebiegł bezmyślne kilka kilometrów bez przerwy. Ściągnął wnet maskę, a ona niemal wypadła mu z dłoni. Spojrzał tylko na nią, po czym przywiązał ją do paska spodni. Przyjrzał się w ciszy swoim ubraniom, jak i dłoniom. Zaczęło mu szumieć w głowie, a wiatr wiał jeszcze mocniej, rzucając jego włosami na wszystkie strony.
Wnet wbił włócznie w ziemię, przez co sam nie wylądował na niej kolanami. Zamrugał wiele razy, aż złote tęczówki zaszły się łzami. Dłonią zakrył wargi, które drżały jakby z zimna, a sam nie mógł uwierzyć w to, co się z nim dzieje. Szloch wydobył się z gardła i mimo iż usta miał zaciśnięte, dźwięk wciąż z nich uciekał. Słone krople tworzyły ścieżkę ku brodzie, a niektóre z łez wylądowały na trawie. Nogi mu się trzęsły, aż w końcu runął w dół mimo broni, która pomagała mu się utrzymać.
Słońce powoli zachodziło, a on wciąż łkał, wymawiając cicho imię ukochanego. Dopiero w tym momencie szczerze mógł przyznać, że cholernie brakuje mu Aethera i tęskni za nim całym. Żałował nawet, że na początku ich znajomości zachowywał się tak. Może gdyby był inny, trochę bardziej ludzki, relacja dwojga wyglądałaby inaczej? Miłość przyszłaby szybciej, a szczęście trwałoby o wiele dłużej?
CZYTASZ
𝐌𝐄𝐌𝐎𝐑𝐈𝐄𝐒 ; xiather [genshin impact]
Fiksi Penggemar❝𝐢 𝐧𝐞𝐯𝐞𝐫 𝐬𝐭𝐨𝐩𝐩𝐞𝐝 𝐚𝐧𝐝 𝐢 𝐰𝐢𝐥𝐥 𝐧𝐞𝐯𝐞𝐫 𝐬𝐭𝐨𝐩 𝐥𝐨𝐯𝐢𝐧𝐠 𝐲𝐨𝐮.❞ ↳ Xiao od wieków żył z myślą, że cierpienie jest jednym z elementów, które powinny mu towarzyszyć. Z dniem jednak, gdy pewien wyjątkowy chłopak namieszał mu...