Rozdział 3. Witaj Ameryko! Część 1

12 0 0
                                    

 Gyro uciął sobie długą drzemkę. Obudził go hałas maszerujących stóp rodaków. Doczekał się przybycia do Amerykańskiej ziemi. Założył kapelusz i wybiegł z pokładu. Szczerze, to zawiódł się. Myślał, że wysiądzie w jakiejś wielkiej metropolii, a nie na odludziu, gdzie jest ledwo 10 budynków. Znajdował się w miejscowości Mapletown. Był tu bank, bar, parę hotelów, oraz biuro szeryfa. Nie było tu dużo ludzi. Wiedział już, że tutaj nie zamieszka. Jednak było miejsce, w którym mógł coś zjeść i napić się piwa. Udał się do baru. Wchodząc paru dziadów skierowało na niego wzrok. Nie wyglądali jakby byli trzeźwi. Barman spytał się go:

- Jesteś nowy w mieście? Czy tylko przejazdem?

- Tylko przejazdem. Nie jest to miejsce warte uwagi. - Gyro bał się usiąść na krześle, ponieważ było rozklekotane i zawsze mogło się rozwalić.

- Masz rację, Mapletown to dziura nad dziurami. Nie ma tutaj dobrego miejsca by się wysrać jak cywilizowany człowiek, tylko trzeba się załatwiać w krzaki. A to dlatego, że Bettany, ta stara raszpla zjadła coś nieświeżego i osrała całą budkę. - barman jakimś cudem wykrztusił te słowa, bez haftowania na podłogę. Widać było, że nie tylko klienci byli pijani, ale barman też pozwalał sobie na łyka rumu. - No dobrze co byś chciał?

Juliusowi odechciało się jedzenia po opowieści o Bettany. Postanowił, że zje coś gdzie indziej. Postanowił jednak wziąć tylko kufel piwa.

Po 20 minutach wyszedł z baru i postanowił znaleźć jakiegoś konia do podróży. Zobaczył w oddali farmę, na której widoczne były konie. Postanowił się tam udać i zapytać, czy mógłby zakupić konia. Doszedł tam i odnalazł farmera.

- Dzień dobry, czy mógłbym zakupić tego konia? - powiedział Gyro wskazując na ciemnobrązowego rumaka.

- A gdzie tam, panie, czy ja wyglądam jakbym sprzedawał konie? Wynoś się! - odpowiedział farmer. Gyro sfrustrowany wrócił do Mapletown. Postanowił, że ukradnie tego konia w nocy. Zameldował się w hotelu i odpoczął chwilkę. Obudził się o 22.28. Idealna pora na zrealizowanie planu. Wyszedł z hotelu i szybkim krokiem udał się do farmy. Konie były w swoich stajniach. Otworzył bramę i odszukał pożądanego konia. Znalazł go. Nazywał się Walkiria. Był ciemnobrązowy i wydawał się najpiękniejszy i najbardziej szybki, spośród reszty. Przeskoczył przez bramkę i otworzył ją mocnym kopnięciem. Zasiadł na koniu i wyruszył. Nagle serce mu stanęło. Zobaczył farmera ze strzelbą w ręce. 

- Ty sukinsynu! Zabiję cię! - po czym stanowczo strzelił w górę. Gyro szybko pogalopował na wierzchowcu w przeciwną stronę miasta. Myślał, że uciekł wkurzonemu farmerowi, jednak gdy się obrócił zobaczył, że goni go na innym koniu. Gyro nie miał wyjścia, wyjął stalową kulę, zawrócił w stronę farmera i rzucił kulę w jego stronę. Farmer oberwał w ramię, w którym trzymał strzelbę. Broń wypadła z ręki przeciwnika i nagle pojawiła się na jego przedramieniu spirala, taka sama jak u osiłka na statku. Farmer spadł z konia lądując na głowie. Gyro wziął kulę i pomknął dalej. 

Gyro Zeppeli - Before the RunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz