- Czyli mówicie, że wasz przyjaciel spotykał się z wyimaginowanym znajomym? - Lekarz przyglądał się dwójce zdenerwowanych nastolatków siedzących przed nim.
Feng Xin pokiwał głową.
- Odkąd tu przyjechaliśmy zachowywał się dość dziwnie... Naprawdę zaczynamy się martwić...
- Rozumiem. W takim razie przyprowadźcie go do mnie dzisiaj o 15.30. Porozmawiam z nim trochę.
Chłopcy przytaknęli, a doktor wypuścił ich z gabinetu.
Szli przez chwilę w milczeniu, jednak jak na tą dwójkę przystało, nie trwało to długo.
- Jeśli coś się stanie rodzice Xie Liana nas zabiją! - Stwierdził Mu Qing załamując ręce. Naprawdę bał się nadopiekuńczych rodzicieli Liana.
- Tym się martwisz? Ale o zdrowie psychiczne przyjaciela to już nie?!
- Nie, wcale nie powiedziałem, że nie martwię się o Xie Liana! Po prostu boję się jego rodziców!
I tak cisza jak zwykle przerodziła się w kłótnię. Właśnie podczas tej kłótni znalazł ich Xie Lian, który chodził bez celu po ośrodku, rozmyślając o wszystkim i o niczym (czyt. O San Langu).
Ucieszył się widząc kłócącą się parę, dopiero teraz zdając sobie sprawę z faktu, iż nie widział ich od czasu śniadania. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, bo zastanawiał się dlaczego znowu nie widział San Langa od kilku dni, a dokładniej od momentu w którym nagle zniknął, kiedy Feng Xin i Mu Qing przyszli nad wodospad. Oczywiście zaczął tęsknić za chłopakiem bardzo szybko. Nie mógł się doczekać kolejnego spotkania. Młodzieniec w czerwieni zawsze pojawiał się niespodziewanie i w równie tajemniczy sposób odchodził. Prawdę mówiąc, Xie Lian nie wiedział o nim prawie nic, ani gdzie mieszka, ani kim są jego rodzice, nie wiedział czym się interesuje, co lubi, czy ma rodzeństwo...
Zdał sobie sprawę, że bardzo chciałby poznać go lepiej. Sam także nie mówił mu o sobie, w ogóle mało rozmawiali... Ale wtedy, kiedy byli razem, cisza zdawała się być bardzo komfortowa, przerywana jedynie pojedynczymi zdaniami.
Westchnął, odpychając na bok myśli o San Langu. Musiał się bardziej ogarnąć...
- Ekhem! - Mu Qing stanął przed Xie Lianem i pomachał mu ręką przed oczami.
- O, cześć Mu Qing. - Powiedział automatycznie Xie Lian.
- Cześć. - Spojrzenie Mu Qinga wydawało się Lianowi jakieś podejrzane, jakby starał się prześwietlić go na wylot, jednak zignorował to. Feng Xin zbliżył się do pozostałej dwójki.
- Chodźmy na obiad, okej? - Pociągnął ich w stronę jadalni.
Jedli w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach. Po skończonym posiłku, Feng Xin zaprowadził Xie Liana do psychologa, tak jak to zwykle robił prowadząc go na zabiegi sanatoryjne. Nic nie mówił, tak jakby była to normalna wizyta od początku przewidziana w harmonogramie leczenia.
Xie Lian normalnie rozmawiał z lekarzem, odpowiadając na jego pytania. Nie zastanawiał się po co mu wizyta u psychologa, nie obchodziło go jacy lekarze się nim zajmują, a doktor był miły i całkiem przyjemnie się z nim rozmawiało.
Po wizycie Xie Lian wrócił do pokoju i położył się na łóżku, wyciągając książkę. Lubił czytać, szczególnie opowieści typu Xianxia. Jak wspaniale byłoby być kultywatorem, walczyć z bestiami, latać na mieczu, a może nawet osiągnąć nieśmiertelność...
Tymczasem Mu Qing i Feng Xin poszli rozmawiać z lekarzem. Tamten jednak tylko pokręcił głową, stwierdzając, że ze zdrowiem psychicznym Xie Liana wszystko w porządku. Chłopcy nie byli tego tacy pewni, ale skoro ekspert tak powiedział...
CZYTASZ
Senne Marzenia •Hualian• ✓
FanfictionXie Lian pochodził z bogatej rodziny, a jego rodzice bardzo go kochali. Chłopak aktywnie działał w wolontariacie i brał udział w wielu akcjach charytatywnych. Jak Kamyczek rozwinie akcję, zobaczycie czytając, bo nie będę nic spoilerować w opisie! A...