Gdy się obudził San Langa już nie było. Xie Lian został sam leżąc na pniu. Jedynym dowodem wcześniejszego spotkania był czerwony polar którym chłopak nadal był okryty. Było bardzo wcześnie, a słońce dopiero zaczynało wyłaniać się zza horyzontu. Chłopak leżał jeszcze przez chwilę, zbyt leniwy by wstawać.
Jednak nie trwało to długo, gdyż poranek był bardzo chłodny, a czerwony polar nie wystarczał aby go ogrzać.
Niechętnie usiadł i przeciągnął się ziewając. Zeskoczył na ziemię otulając się dokładniej ciepłym materiałem. Cała okolica rozbrzmiewała radosnym śpiewem ptaków, a poranne powietrze było świeże i orzeźwiające. Na trawie widoczne były kropelki rosy lśniące w promieniach wschodzącego słońca.
Xie Lian dyskretnie wrócił do pokoju. Znalazł jakieś ubrania i poszedł się wykąpać. Po skończeniu porannej toalety postanowił przygotować śniadanie. Gdyby Feng Xin i Mu Qing nie spali, to zapewne by mu nie pozwolili, gotowi bronić kuchni nawet za cenę życia.
Teraz nikt nie mógł mu przeszkodzić w oddawaniu się w całości gotowaniu. Tak więc Xie Lian zaczął robić jajecznicę...
.......
.......
.......
Feng Xin i My Qing obudzili się czując bardzo niepokojący zapach unoszący się w całym pomieszczeniu. To było tak jakby ktoś spalił sobie włosy i stopił plastik. Zaalarmowani chłopcy wyskoczyli z łóżek. Pokój był połączony z kuchnią, więc dokładnie widzieli co się dzieje. Ich "panicz" najzwyczajniej w świecie układał na talerzach jakieś osobliwie wyglądające danie.
Ten widok był jedną z najbardziej przerażających rzeczy jakie w życiu widzieli.
- X-Xie Lian...?
- P-proszę o-odłóż to, dobrze...?
Stali sparaliżowani patrząc na rozgrywającą się przed nimi scenę ze zgrozą. W końcu Mu Qing otrząsnął się z oszołomienia i podbiegł do Xie Liana.
- Co ty wyprawiasz?! Naprawdę, lepiej weź to wyrzuć! Zostaw robienie śniadania mnie, okej?
Xie Lian spojrzał na swoje "dzieło" i zaśmiał się niezręcznie.
- Haha, przepraszam, chciałem wam zrobić niespodziankę, ale jak zwykle nie wyszło... - to mówiąc, potarł energicznie przestrzeń między brwiami, aż się zaczerwieniła.
- Taaa, rzeczywiście zrobiłeś nam niespodziankę...
Feng Xin zaczął sprzątać kuchnię i wyrzucił zniszczoną przez Xie Liana patelnię (chyba za każdym razem kiedy nie dopilnowali Liana, tamten niszczył jakąś patelnię lub garnek! Raz nawet udało mu się zepsuć piekarnik!), a Mu Qing wziął się za przygotowanie zwykłych kanapek.
Tymczasem Xie Lian usiadł przy stole. Jego myśli mimowolnie popłynęły w stronę tajemniczego San Langa. Miał przed oczami jego przystojną twarz, te czerwone ubrania, łobuzerski uśmiech, a przede wszystkim jedno cudowne, lśniące radośnie oko. Wydawało mu się nawet, że słyszy jego głos...
- Gege...
Nagle poczuł, że ktoś nim potrząsa.
- Hej, co z tobą?
- San Lang... - Mruknął niewyraźnie Xie Lian kiwając się lekko w przód i w tył. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co powiedział, a na jego twarz oblał rumieniec. Rozejrzał się zmieszany, napotykając spojrzenia dwójki przyjaciół.
Feng Xin stał za nim trzymając dłonie na jego ramionach, a Mu Qing gapił się niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy i pełnym talerzem kanapek w ręce. Feng Xin westchnął.
- Na pewno się wyspałeś? Jest bardzo wcześnie, jeśli chcesz możesz się jeszcze na chwilę położyć...
Mu Qing także odetchnął i postawił talerz na stole. Cała trójka w ciszy wzięła się za jedzenie. Kiedy skończyli Xie Lian zaparzył herbatę (chyba jedyna rzecz którą potrafił zrobić nic nie psując, chociaż prawdę mówiąc, on potrafił spalić nawet wodę). Usiedli z kubkami na kanapie i zaczęli oglądać jakiś losowy film. Mu Qing jednak ciągle patrzył na Xie Liana z dziwnym wyrazem twarzy.
W końcu Xie Lian nie mógł wytrzymać jego spojrzenia.
- Mu Qing? O co chodzi? - Spytał. Drugi chłopak skrzywił się.
- To co masz na sobie. Nie przypominam sobie żebyś posiadał taki sweter?
Mu Qing zawsze zajmował się tego typu rzeczami. Dobrze znał każde ubranie Xie Liana, więc nic dziwnego, że zauważył obcą rzecz na ciele swojego przyjaciela.
Xie lian także do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, że ubrał czerwony polar San Langa. Złapał materiał w dłonie i spojrzał na niego.
- Ach, to... Było wśród moich ubrań, więc wziąłem...
Mu Qing uniósł brew, ale nie poruszał więcej tematu.
Cały dzień minął tak jak poprzedni, z tym wyjątkiem, że tym razem Xie Lian nie mógł doczekać się nocy. Miał nadzieję znów spotkać San Langa. Dlaczego tak bardzo chciał go zobaczyć? Xie Lian też chciałby wiedzieć.
Jakaś tajemnicza siła ciągnęła go do młodzieńca w czerwieni.
"To dlatego, że mam jego ubranie, muszę mu je oddać..." - Tłumaczył sobie chłopak.
Nadszedł wieczór, nastała noc...
Feng Xin i Mu Qing zasnęli...
Xie Lian odczekał chwilę i znów się wymknął. Tym razem narzucił jakąś bluzę, a polar San Langa trzymał w ramionach, przytulając do siebie, tak, że wyglądał jak jakieś dziecko z pluszowym misiem.
"Tylko mu to oddam i będzie w porządku..." - Myślał.
Tym razem noc była ciemna, księżyc został ukryty za chmurami, a gwiazdy także nie były widoczne. Lian dotarł na miejsce wczorajszego spotkania i usiadł na pniu tuląc do siebie puszysty czerwony polar i wdychając miły zapach San Langa który nadal utrzymywał się na ubraniu.
Czekał długo, jednak nikt się nie pojawił. Po dwóch godzinach siedzenia było mu strasznie zimno. Wczoraj wiatr był mniejszy, a on miał obok siebie San Langa przy którym zapomniał o temperaturze. Teraz jednak nie był w stanie jej zignorować, nawet po przykryciu się czerwonym polarem. W końcu zrezygnowany wrócił do pokoju i wsunął się pod kołdrę. Czuł się zawiedziony. A przecież to była tylko jakaś zupełnie obca osoba którą widział tylko raz, nawet nie rozmawiał z nim zbyt wiele...
Koniec końców zasnął z towarzyszącym mu poczuciem żalu i rozczarowania.
I tak było przez kolejne parę dni. Xie Lian wychodził w nocy, czekał 2-3 godziny i wracał smutny, nie spotkawszy San Langa...
CZYTASZ
Senne Marzenia •Hualian• ✓
FanfictionXie Lian pochodził z bogatej rodziny, a jego rodzice bardzo go kochali. Chłopak aktywnie działał w wolontariacie i brał udział w wielu akcjach charytatywnych. Jak Kamyczek rozwinie akcję, zobaczycie czytając, bo nie będę nic spoilerować w opisie! A...