Przez dłuższy czas siedzieli naprzeciw siebie w milczeniu. Angus, choć zżerała go ciekawość, nie wiedział, jak zacząć rozmowę.
Z kolei Mistrz, zdawał się przebywać myślami gdzieś daleko, jakby wciąż odtwarzał w głowie sytuację, która miała miejsce nie tak dawno temu. Co po części było prawdą, wszak minęło tylko kilka minut, zanim unicestwił dwójkę mężczyzn, którzy próbowali zrobić z nim to samo. Krew na jego ubraniu nie zdążyła jeszcze nawet zaschnąć.
Ostatecznie mężczyzna uniósł spojrzenie na chłopaka, jego oczy były puste, tak jakby to, czego dokonał przed chwilą, nie wywarło na nim żadnego wrażenia, a może po prostu przyzwyczajony był do przelewania krwi.
Tak czy inaczej, gdy wyrwał się ze swego marazmu, niedbałym gestem dłoni sprawił, że zniknęły wszystkie ślady świadczące o tym wydarzeniu. Siedział przed Angusem w czystej szacie, a drobne rany z jego twarzy zniknęły.
- Co się stało? - zapytał, dokładnie lustrując postać Mistrza.
Fascynował, go każdy przejaw magii, jaki dane mu było obserwować. Nie inaczej było tym razem, jednak podszyte to było strachem, który wywołało przedłużające się milczenie Gildasa.
- Jak wspomniałem Ulestria nie jest spokojną krainą - powtórzył słowa sprzed kilku minut.
Wciąż zastanawiał się, ile może powiedzieć chłopakowi, nie sądził, by wyznanie mu wszystkiego było dobrym pomysłem. Wszak, kto o zdrowych zmysłach zgodziłby się dobrowolnie na przebywanie w miejscu, gdzie z każdej strony czyha na niego niebezpieczeństwo?
- Nie myślałem, że ktokolwiek jest w stanie cię zranić - wyznał nieco zmieszany.
Co prawda nie znał innych osób obdarzonych mocą, ale przecież Mistrz, rozmawiając z nim ostatnim razem, sprawiał wrażenie, że nie ma sobie równych.
- Owszem - odparł mężczyzna - takie prawdopodobieństwo jest znikome, pod warunkiem, że walczę przy użyciu magii.
Angus spojrzał na niego spod przymrużonych powiek. Nie rozumiał do końca, o co mu chodzi. Najprostszej opcji nie wziął pod uwagę.
Gildas podniósł się z miejsca i w kilka sekund wyjął zza połów szaty miecz.
Był dziwny, przynajmniej w odczuciu Angiego. Miał długość około sześćdziesięciu centymetrów, a jego głownia rozszerzała się w kierunku sztychu.
Jednak nie to przykuło jego uwagę, chociaż powinno, gdyż ostrze nadal miało na sobie ślady krwi. Tym w co wpatrywał się zszokowany była rękojeść tejże broni, a konkretnie jej zdobienia. Spirale wijące się po całej jej długości, splatające się ze sobą w przedziwny sposób. Podobny wzór już gdzieś widział. Był tego niemal pewny, jednak wciąż nie mógł wysupłać ze swojego umysłu tego konkretnego wspomnienia.
Siedział więc tak oniemiały, wpatrując się to w miecz, to w mężczyznę, który go wyjął i nie miał pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
- CO TO JEST? - wychrypiał w końcu podenerwowany.
W jego głowie szalała burza, przypomniał sobie, gdzie widział podobne ostrze i wcale mu to nie pomogło w zapanowaniu nad sobą.
Sny, których doświadczał od kiedy jego noga stanęła na irlandzkiej ziemi, przewijały mu się właśnie przed oczami. Pamiętał je dokładnie, każdy masakryczny szczegół, więc nie było niczym nadzwyczajnym to, że i o tym sobie przypomniał.
Za pomocą podobnie ozdobionego narzędzia był torturowany w swoich koszmarach.
Mistrz spojrzał na niego beznamiętnym wzrokiem. Wiedział, o co pyta, chociaż nie miał pojęcia, dlaczego jest taki przerażony.
CZYTASZ
Mistrz Ulestrii
FantasyMłody chłopak, po długiej tułaczce trafia do Irlandii. Czy zmiana adresu będzie jedyną odmianą, która go spotka? Czy jest tym, za kogo się uważa? A co jeśli tak naprawdę nic, nie jest tym czym się wydaje. Opowiadanie fantasy. Postacie należą do mni...