6. Sam na sam z myślami...

63 7 32
                                    

Angus siedział na łóżku w sypialni. Patrzył tępo w jeden punkt, a w jego głowie właśnie przechodził huragan. Kilka minut wcześniej wyszedł spod prysznica. Myślał, że pozbycie się z siebie brudu i smrodu pomoże mu także usunąć ciężar ostatnich dni. Nie stało się tak, wręcz przeciwnie. Odświeżenie ciała, podziałało podobnie na umysł. Zaczęły do niego docierać fakty, które wcześniej przeoczył zbyt przytłoczony wydarzeniami. Wszystko działo się tak szybko, tak intensywnie, dopiero teraz, kiedy mógł w ciszy usiąść i pomyśleć dotarło do niego, w jak patowej sytuacji się znalazł.

Wcześniej przez moment miał nadzieję, że rozwiązanie jego problemu pojawiło się samo. Nie musiał tułać się sam po świecie, znalazł opiekuna, a może to opiekun znalazł jego. Ciężko stwierdzić. Jednak teraz uświadomił sobie, że za szybko mu zaufał. Nie znał go, mało tego obawiał się tej zakapturzonej postaci, a pomimo tego pozwolił sobie na to, by utknął w tym pokoju na czas nieokreślony.

Rozejrzał się niemrawo wokół, zatrzymując spojrzenie na drzwiach. Jedynych w tym pomieszczeniu, tak gwoli ścisłości, prowadzących jakby nie było do łazienki. Nie było stąd wyjścia, o czym został poinformowany, a pomimo tego zgodził się tutaj zostać. Chyba musiał mieć jakąś zwarę pod kopułką, kiedy się na to zdecydował. Z własnej woli pozwolił się uwięzić, w gustownym pokoju — fakt, ale czyż pomieszczenie bez wyjścia, obojętnie jak komfortowe, lecz w zupełnej izolacji, nie posiada własnej definicji? Więzienie, cela zwał jak zwał oznaczało to samo — był skazany na łaskę, czy też nie łaskę Mistrza.

Przeszedł go dreszcz. Wciąż miał jeszcze mokre włosy po wcześniejszej kąpieli, uznał, że to przez to zrobiło mu się zimno. Okrył się kocem leżącym na łóżku, ale niewiele to pomogło, wciąż trząsł się jak osika i zdał sobie sprawę dlaczego. Chłód, jaki odczuwał, nie brał się z otoczenia. Pojawił się w jego wnętrzu i rozprzestrzeniał się na całe jego ciało. Wiedział, czym był, przemożnym strachem, który zmroził go po uświadomieniu sobie, że znów wpakował się w tarapaty.

Nieświadomie pocierał miejsce, w którym znajdowało się jego znamię. Wciąż odczuwał dyskomfort, który może nie był mocno dotkliwy, lecz na pewno uciążliwy. Przypominało mu to sytuację, kiedy będąc dzieckiem, wpadł w kłujące krzewy, niby rany nie były bolesne, gorsze było swędzenie, które doskwierało mu później. I podobnie było teraz.

W czasie kąpieli dokładnie przyjrzał się zmianom, jakie nastąpiły w jego ciele. Czerwone żyłki, które zauważył poprzednim razem, stały się bardziej widoczne i obejmowały większy fragment jego ciała. Przypuszczał, że miało to związek z "niekontrolowanym wybuchem mocy" jak to określił Mistrz, ale to było tylko jego podejrzenie.

Zdał sobie sprawę z tego, że poza pobieżnymi informacjami nie dowiedział się od niego niczego istotnego. Nadal nie wiedział nic poza tym, że nawet data jego urodzin była jedną wielką ściemą. Uświadomił sobie, że pomimo zapewnień, iż odpowie na wszystkie jego pytania, nie zrobił tego. Pokrętnie uniknął odpowiedzi o okolicznościach śmierci jego biologicznej matki. Dopiero teraz to do niego dotarło, tak jak i to, że mężczyzna przez cały czas manipulował ich rozmową. Celowo wyprowadzał go z równowagi, wiedząc, że jest niestabilny magicznie. Zaśmiał się sucho, nawet teraz brzmiało to jak kiepski żart.

Był skrajnie wymęczony, oczy same mu się zamykały, ale bał się zasnąć. Nie wiedział, co go może spotkać. Nie chciał, by ktoś dopadł go we śnie. Skąd mógł mieć pewność, jakie prawdziwe motywy miał Mistrz, sprowadzając go tutaj.

Do tego to miejsce, choć w innej postaci dla niego wciąż było jaskinią z jego koszmarów. Oczyma wyobraźni widział kamienne usypisko, na którym w snach dokonywał żywota. Zadrżał, tym razem bez wątpienia z trwogi, która nim zawładnęła. Trząsł się cały z nerwów, ale znajome uczucie, które zaczynał powoli traktować jak nieodłączną cześć siebie, nie pojawiło się, co go jeszcze mocniej przeraziło. Gdzie jego moc, która objawiała się ogniem pod skórą? Tak bardzo jak się jej bał na początku, kiedy się pojawiła, tak teraz równie mocno odczuwał jej brak. Nie miał pojęcia, czym spowodowana była jej nieobecność. Mistrz niczego mu nie wyjaśnił, na nic nie przygotował, wobec czego nadal był jak dziecko błądzące we mgle ― nieświadomy swoich możliwości i ograniczeń.

Mistrz UlestriiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz