5||Nowy sprzymierzeniec

108 4 3
                                    

Był to ciepły dzień jak co dzień, wydawał się dość sielankowy mimo nieciekawej sytuacji ekonomicznej w jej ubogim miasteczku. Nie przeszkadzało to brązowowłosej dziewiętnastolatce, by cieszyć się każdą chwilą wolną od ciężkiej pracy, do której zaganiała ją matka. Ona i jej rodzicielka były niezamożnymi imigrantkami, które po śmierci jej ojca uciekły lata temu do kraju, w którym myślały, że będzie im lepiej.
Wydawać się mogło, że pech ubóstwa podążył za nimi, gdyż w państwie, w którym się osiedliły, również zaczął się kryzys, a w wielu domach zaczynało brakować funduszy na nawet przyziemne potrzeby.
Dlatego każdy, nawet najmłodszy obywatel miasteczka musiał ciężko pracować, by pomóc swojej rodzinie przetrwać.
Ona, mimo tego, leżała na miękkiej zielonej trawie, w cieniu starych, wysokich topoli. Cichy szmer wiatru poruszał krzewami, grając przy tym usypiającą kołysankę.
Chciałaby ta błoga chwila trwała wiecznie, jednak coś przeszkodziło jej w pełni zasłużonej drzemce.

Z zarośli znajdujących się nieopodal wydobywały się smutne, pełne bólu piski. Dziewczyna postanowiła wstać i sprawdzić cóż za biedne stworzenie wydaje te odgłosy.

Była to malutka sikorka. Żółty brzuszek szybko unosił się i opadał, a w czarnych oczkach ptaka, błysnęło przerażenie, jak tylko ją ujrzał.
Zwierzątko chciało od niej uciec, lecz nie miało na tyle sił.

Dziewczyna dostrzegła szkarłatne plamy na żółtym brzuszku oraz brak jednego z jego malutkich skrzydeł. Wyglądało na to, że zostało świeżo oderwane.

,,Biedactwo... Musiała paść ofiarą jakiegoś drapieżnika" pomyślała dziewczyna.
Podeszła do istotki i wzięła je w swoje dłonie. Wnet poczuła jak lepki, ciepły płyn wydobywający się z miejsca, gdzie powinno znajdować się skrzydło, brudzi jej chude, opalone dłonie.

Ptak był w takim szoku, że ostatkami sił chciał od niej uciec, lecz był na tyle słaby, że nie dał rady.

- Cii... Już za chwilę wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi - wyszeptała uspokajająco - zanim się obejrzysz, a będziesz mogła wieść ponownie beztroskie życie.

Nie lubiła tego robić, lecz nie chciała również pozwolić temu małemu stworzeniu na śmierć w cierpieniach.
Zamknęła oczy, a już po chwili zwierzątko uspokoiło swój oddech, a następnie wzięło swój ostatni oddech w swoim obecnym sikorkowym życiu.

Dziewczynka westchnęła, wiedząc, że gdzieś tam, sikorka rozpoczyna swoje nowe życie, już nie cierpiąc.

Odłożyła na ziemię pozostałość po zwierzaku i przykryła je delikatnie paroma listkami.

- Juanita, co ty robisz? - Usłyszała głos za swoimi plecami i aż podskoczyła - Czy ty właśnie zabiłaś ptaka?

***

Harumi wraz z Morro zawiniętym szczelnie w płaszcz, wkroczyła ponownie do Xitsu. Ku jej zdziwieniu po wcześniejszym zamieszaniu nie było praktycznie śladu, a ludzie wrócili do błogiej nudy.

Na szczęście Morro, nikt nie skupiał na nim uwagi.
Na nieszczęście Harumi natomiast, skupiali na niej wzrok wszyscy.

I nie był to sposób w stylu: Wow, to jest ta hiper super mega babka, co skopała zada, wielkiemu gościowi!

Tylko bardziej: O mój boże, to ta słabeuszka, którą łaskawy archanioł oszczędził i nie zgładził... Ciii, nie mów o niej, bo jeszcze przyjdzie i również ciebie sprowokuje do walki!!

Harumi prychnęła i zwróciła się ku swemu kompanowi.

- I gdzie my idziemy tak właściwie? - Spytała, licząc, na jakąś konkretniejszą odpowiedź niż dostawała poprzednio, lecz otrzymała w odpowiedzi to, co zwykle.

Jak przetrwać w życiu po życiu ||Ninjago FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz